"Romanssidło": PRODUKCJA
"Town and Country" Petera Chelsoma to romantyczna komedia obyczajowa, w której udział biorą czołowe gwiazdy Hollywood. Współautorem scenariusza i jednym z aktorów jest legendarny Buck Henry. Henry jest jednym z najlepszych scenarzystów (był między innymi autorem scenariusza do filmu ,,Absolwent" Mike'a Nicholsa), a jednocześnie wieloletnim przyjacielem Warrena Beatty'ego. Obaj panowie współpracowali wcześniej przy powstaniu filmu ,,Niebiosa mogą poczekać" (1978). Beatty zagrał w tym filmie rolę główną, Henry - drugoplanową. Jednocześnie obaj panowie otrzymali wspólną nominację za reżyserię tego filmu. Niemal ćwierć wieku później Beatty i Henry ponownie spotkali się na jednym planie filmowym.
"Town and Country" przypomina najlepsze hollywoodzkie komedie z dawnych lat. Chelsomowi udało się zgromadzić obsadę złożoną z prawdziwych hollywoodzkich legend. W efekcie powstała niezwykła farsa o kryzysie wieku średniego. Według wielu "Town and Country" stanowi swoistą kontynuację zrealizowanego ponad 25 lat temu filmu "Szampon" Hala Ashby'ego - również z Warrenem Beatty w roli głównej.
Sam Warren Beatty wypowiada się o filmie bardzo lakonicznie: W filmie ",Szampon" mój bohater w taki sposób usprawiedliwiał swoje romanse: "Pozwala mi to czuć, że będę żył wiecznie". W "Town and Country" mój Porter mógłby powiedzieć to samo. Tyle, że jego wyznanie zabrzmiałoby tym razem bardzo gorzko. Dlatego "Town and country" jest przede wszystkim o nostalgii i ogromnych kosztach, jakie nasi bohaterowie płacą, wspominając lata sześćdziesiąte i czasy "wolnej miłości". Czy nie bałem się zagrać takiej roli? Przecież zawsze lubiłem podejmować ryzyko - opowiada Beatty. Starczy wspomnieć moje filmy, choćby "czerwonych" czy ostatnio "Senatora Bullwortha". Owszem, początkowo moja postać mogła stanowić ryzyko jakiejś utraty popularności, ale już Michael Douglas w "Cudownych chłopcach" Curtisa Hansona udowodnił, że można zagrać taką niezbyt sympatyczną postać bez większego uszczerbku dla własnego wizerunku.
Peter Chelsom odkrył scenariusz Michaela Laughlina w 1995 roku. Chelsom był zainteresowany tym tekstem, jednak żadna wytwórnia nie wyraziła zgody na jego realizację i tekst wrócił do archiwum. Przypadkiem dowiedział się o tym scenariuszu Warren Beatty. To on namówił Bucka Henry'ego do napisania tekstu od nowa i zmiany zakończenia. Tym razem Chelsom, mając gwarancję udziału Beatty'ego, bardzo szybko zebrał odpowiednie fundusze. Zainteresowanie projektem wzrosło, kiedy do obsady dołączyły takie znakomitości, jak Goldie Hawn, Diane Keaton czy hollywoodzki weteran, Charlton Heston. Mówi reżyser: To prawda, ze mając tyle znakomitych aktorów na jednym planie można popaść w panikę. Ale po pierwsze ten scenariusz zawierał w sobie kilka znakomitych ról, które aby zalśnić w pełni, musiały być zagrane przez markowych aktorów. Po drugie - na planie dochodziło do zdrowej aktorskiej rywalizacji. Warren, grając główną rolę, rzeczywiście miał najsilniejszą pozycję, ale pozostali, zwłaszcza Goldie i Diane, w niczym, mu nie ustępowali. Pytany, która scena okazała się najtrudniejsza do realizacji, Peter Chelsom odpowiada: Pierwsza, otwierająca film, kiedy wszyscy bohaterowie siedzą przy stole w restauracji i rozmawiają. To bardzo statyczna scena, żaden z bohaterów nie rusza się specjalnie, wszystko oparte jest na dialogu. Dlatego bardzo istotne było wymyślenie swoistej indywidualnej prezentacji każdego z bohaterów, tak aby widz od początku wiedział, z kim ma do czynienia. Bardzo długo zastanawialiśmy się z operatorem, jak sportretować poszczególnych aktorów, aby oddać ich charaktery. Myślę, że dzięki specyficznemu oświetleniu i montażowi udało nam się choć w części zrealizować te zamiary.
Jednym z największych atutów filmu Chelsoma są zdjęcia, zrealizowane przez hollywoodzkiego weterana Williama A. Frakera. Pamiętam, kiedy jako trzynastolatek siedziałem w pewnym angielskim kinie i z zachwytem oglądałem "Bullita" Petera Yatesa. Szczególnie urzekła mnie wizualna strona sekwencji pościgu samochodowego. Kiedy producenci zasugerowali kandydaturę Williama na stanowisko operatora "Town and Conuntry", sprawdziłem filmografię Williama. Okazało się, że zrobił on zdjęcia do ponad połowy uwielbianych przeze mnie filmów. Z tym większą radością przyjąłem informację, że William zgodził się dołączyć do naszej ekipy. Zdjęcia do filmu powstały w lecie 1998 roku. Jednak realizatorzy nie byli zadowoleni z rezultatów. W 2000 roku ekipa zebrała się by ponownie nakręcić część scen. Po prostu na pierwszych pokazach wyszło na jaw, że w montażu zostały użyte niewłaściwe duble - tłumaczy reżyser. Postanowiliśmy zatem poprawić część scen. Kolejne zamknięte pokazy zadowoliły wszystkich członków ekipy. Ostatecznie film wszedł na amerykańskie ekrany pod koniec czerwca 2001 roku, stając się jedną z popularniejszych komedii sezonu letniego. Jeden z amerykańskich krytyków napisał: "Ten film jest jak "Rodzina Addamsów" stworzona przez Hemingwaya...".
Sam Peter Chelsom tak podsumowuje realizację filmu "Town and Country". Chcieliśmy zrobić film, który dotarłby nie tylko do nastolatków, ale też do widzów znacznie starszych, do pokolenia dzisiejszych czterdziesto, pięćdziesięciolatków, wychowanych na kinie sprzed 30 lat. Dlatego staraliśmy się opowiedzieć historię zagraną przez znakomitych aktorów, rozgrywającą się w pięknych miejscach (Paryż, Los Angeles, Nowy Jork, Sun Valley), a jednocześnie nie tracącą nic z realizmu. Mamy nadzieję, że nasz zamiar się powiódł.