"Resident Evil: Zagłada": INFORMACJE PRODUKCYJNE
Trzecia, ostatnia już część "Resident Evil" - "Resident Evil: Zagłada" podobnie jak poprzednie powstała w oparciu o niezwykle popularną serię gier komputerowych. Jak mówi autor scenariusza i producent trzeciej części Paul W.S. Anderson, będący jednocześnie siłą napędową całego projektu: "Siła filmów z serii "Resident Evil" polega na tym, że nie są to zwykłe thrillery o atakujących ludzi zombie. Owszem mamy w nich do czynienia z postaciami żywych trupów, ale również wieloma innymi postaciami, a do tego inspirującymi koncepcjami realizowanymi w obszarze science fiction."
W podobnym tonie wypowiada się producent filmu Robert Kulzer: "Paulowi (Andersonowi) udało się stworzyć klimat, który nie jest typowy dla tego rodzaju produkcji. W przypadku "Resident Evil" mamy do czynienia z obrazem epickim, nakręconym z dużym rozmachem. Łączy on różne elementy gatunku i różne postaci. Wszystkie z nich żyją własnym życiem, co jest niezwykle ciekawe i inspirujące."
Tym razem za reżyserskim sterem stanął Russell Mulcahy, zaczynający swoją karierę od kręcenia teledysków, a kojarzony przede wszystkim ze swoim największym tytułem dużego ekranu - "Nieśmiertelny" /Highlander/. Jak mówi Anderson: "Russell był pionierem bardzo charakterystycznego stylu wizualnego filmów, korzystającego w dużej mierze z szybkiej pracy kamery i umieszczaniu jej na wysięgniku, tak, żeby być jak najbliżej akcji. Pełno było w tym także szybkich, dynamicznych cięć. Ten typ pracy bardzo nam odpowiadał. Jako reżyser Russell ma niezwykle bystre oko i dokładnie wie, co chce pokazać i w jaki sposób. Jego filmy miały na mnie, jako filmowca, duży wpływ. Dlatego też byłem niezwykle podekscytowany, kiedy zapadła decyzja, że to właśnie on będzie reżyserem trzeciej części "Resident Evil".
Z kolei Mulcahy mówi: "Horrory od zawsze były moją wielką pasją. Nie muszę chyba mówić czym jest dla mnie praca przy "Resident Evil", tym bardziej, że film ma znakomity scenariusz. Od strony wizualnej "Zagłada" jest nieco inna niż dwie poprzednie części. Pierwsza część była nieco klaustrofobiczna, kolejna rozgrywała się głównie nocą w scenerii deszczowych ulic. Tym razem lądujemy wraz z bohaterami filmu na pustyni, co nadaje obrazowi charakteru nieco westernowego, a zarazem szalonego i strasznego."
Anderson dodaje: "Czerpaliśmy inspirację z innych filmów tego gatunku, w szczególności tych, które oglądałem w dzieciństwie i które znakomicie oddają klimat post-apokaliptyczny. Mówię tu o "Mad Maxie" i jego drugiej części "The Road Warrior". Myślę, że sceny z naszego filmu przywołają na myśl właśnie tamte obrazy pędzących przez pustynię opancerzonych ciężarówek."
Podczas gdy dwie pierwsze części rozgrywają się raczej w ciemnych, zamkniętych przestrzeniach trzecia rozgrywa się w pełnym słońcu w pustynnej scenerii. Mulcahy tłumaczy: "Nie zawsze straszne jest to, na co możemy przypadkowo wpaść w ciemnościach, ale także to, co szepcze do nas i zaskakuje w ciągu dnia. Czasami jest to nawet bardziej przerażające. I tym razem nakręciliśmy kilka ciemnych, mrocznych scena, co daje znakomity kontrast wizualny ze scenami bijącej po oczach jaskrawości pustyni oraz przestrzeni podczas burzy piaskowej. Wierzcie mi, Las Vegas całe pokryte piaskiem robi wrażenie."
Pozostając wiernym duchowi gry komputerowej, Anderson wzbogacił przedstawioną na ekranie historię świeżymi elementami, a Mulcahy nadał im realną, filmową formę. Jak mówi Anderson: "Skopiowanie gry i wierne przeniesienie jej na ekran nie dawałoby widzom takiego ekscytującego przeżycia, ponieważ od samego początku mieliby świadomość tego, co się zaraz wydarzy, które postaci przeżyją, a które nie. Dla nas takie założenie było wielkim wyzwaniem - pozostać wiernym pierwowzorowi, a mimo to nagiąć trochę zasady, gwarantując porcję porządnej, trzymającej w napięciu rozrywki."