Reklama

"Requiem dla snu": GŁOSY PRASY

"Requiem dla snu to film, który wywołując swego rodzaju dyskomfort, stanowi zupełnie nowy rodzaj przeżycia filmowego. Darren Aronofsky filmuje w rwanym, gorączkowym tempie. Requiem przywołuje poprzedni film Aronofsky'ego, który był niezapomnianym obrazem przedstawiającym proces rozpadu umysłu. Requiem zapowiada się jako doskonałe przeżycie dla widza, wymaga jednak od niego pewnej wytrzymałości, gdyż dzieło to jest antytezą lekkich i przyjemnych produkcji adresowanych do masowej widowni (...). Dla zdobywczyni Oscara Ellen Burstyn, rola w tym filmie jest jednym z największych wyzwań aktorskich w ostatnich latach. Burstyn gra brawurowo, jej kreacja wykracza daleko poza ramy dobrego aktorstwa (...).

Reklama

Film zawiera zdjęcia w przyspieszonym tempie, podzielone kadry, gorączkowo montowane. Wszystkie te zabiegi techniczne stanowią swoisty język filmowy, którym reżyser opowiada o bólu i paranoi, jakie są udziałem głównych bohaterów (...). Odpowiednia muzyka i przejścia od surrealizmu do groteski wzmagają halucynogenny charakter całego filmu (...). Aronofsky wytycza w kinie niezależnym zupełnie nowe szlaki.

(Allan Hunter, "Screen International" 16.V.2000)


"Aronofsky stworzył zapierające dech w piersiach widowisko, wykorzystując różnorakie środki wyrazu: podzielony ekran, napisy, czarno-białe wstawki. Pojawiają się sceny w zwolnionym albo przyspieszonym tempie, senne krajobrazy Coney Island, a także ujęcia, w których przedmioty martwe zaczynają mówić. Być może brzmi to pretensjonalnie, ale dzięki niezwykłej pomysłowości artysty powstało dzieło jedyne w swoim rodzaju. Aronofsky nie boi się zapożyczeń od innych eksperymentatorów, jednocześnie nadając Requiem swój własny, niepowtarzalny styl (…). Twórca Requiem dla snu udowadnia, że historia o uzależnieniu może być jeszcze bardziej wstrząsająca, jeśli opowie się ją używając złożonych efektów specjalnych. Oglądając film ma się wrażenie, że jakiś nieubłagany rytm wyznacza kolejne stadia upadku bohaterów. Aronofsky opisuje rzeczywistość ludzi uzależnionych przy pomocy prostych scen i obrazów: ktoś napełnia strzykawkę, kto inny zwija banknot dolarowy... Naczynia krwionośne rozszerzają się, źrenice drgają. Śledzimy - ujęcie po ujęciu - jak czwórka bohaterów stacza się na dno. Ten film to nie tylko żonglowanie efektami. Reżyser przedstawił dogłębną analizę zjawiska uzależnienia. Aronofsky niewątpliwie dojrzał jako twórca. Jego nowatorski debiut (Pi) robi duże wrażenie, ale o ile w strona wizualna jest na pierwszym planie, o tyle w najnowszym filmie Aronofsky'ego użycie efektów ma za zadanie jedynie wspomagać opowiadaną historię.

Requiem dla snu jest adaptacją filmową powieści Huberta Selby'ego Jr. z 1978. Aronofsky, dokonując adaptacji zdecydował, że wątek Sary, opuszczonej matki z Coney Island (Ellen Burstyn) będzie w filmie równie ważny, jak wątek trójki młodych ludzi: syna Sary - Harry' ego (Jared Leto), jego dziewczyny Marion ( Connelly) i jego przyjaciela Tyrone (Marlon Wayans). Twórca Requiem dla snu dokonał trafnego wyboru i dowiódł tym samym, że młodzi reżyserzy potrafią robić filmy nie tylko o swoim pokoleniu. Styl Aronofsky'ego robi wrażenie, ale to nie wszystko. Jego bohaterowie są przekonywujący i wzruszający. Reżyser obdarza ich bogatym życiem wewnętrznym i wystrzega się psychologizowania. Twórcy Requiem dla snu zarzucano, że traktuje swoich aktorów jak żywe marionetki. A jednak czwórka aktorów stworzyła pod jego kierunkiem wspaniałe kreacje (…). Requiem dla snu nie pełni roli efektownej pointy; nie służy tylko efekciarstwu. Film jest wartościowy właśnie dzięki brutalnej szczerości Aronofsky'ego. Będzie to wstrząs dla widzów przyzwyczajonych do płytkich, ironicznych filmów amerykańskich".


"A teraz parę słów o heroinie. W Stanach Zjednoczonych Requiem dla snu wywołało skandal. W jednej z bardziej przychylnych recenzji napisano, że Aronofsky 'zrobił film o narkotykach'. To prawda, że reżyser wejrzał w głąb świata ludzi uzależnionych. Jednak rzeczywistość, którą pokazał, różni się nieco od wyidealizowanego świata bohaterów Drugstore Cowboy Gusa Van Santa, czy obrazu narkomanów w Trainspotting.

Aronofsky jest kolejnym reżyserem, który podejmuje temat uzależnienia. Na szczęście udało mu się uniknąć tragicznego tonu, i moralizowania. Angażując młodych, atrakcyjnych aktorów twórca Requiem dla snu ryzykował, że film podziała jak reklama narkotyków. Bohaterowie Aronofsky'ego są pozornie beztroscy. Connelly i Leto tworzą na początku wspaniałą parę, ale wkrótce ich szczęście zamienia się w koszmar. W opowieści Aronofsky'ego nie ma nadziei - piękno znika bezpowrotnie. Reżyser nie mówi nam, że styl życia ludzi uzależnionych jest atrakcyjny - wystarczy przywołać smutne zakończenie i scenę, w której Harry traci rękę z powodu zakażenia.

Aronofsky nie zrobił filmu o narkotykach. Tematem Requiem jest wolność i cena, jaką się płaci za ucieczkę od rzeczywistości. Harry i Tyrone wierzą, że funt czystej heroiny pomoże im dostać się do lepszego świata. Marion pragnie niezależności. Sara potrzebuje miłości. Aronofsky'emu należą się brawa za to, że opisał w tak subtelny sposób świat starzejącej się, opuszczonej kobiety, która marzy o tym, żeby wygrać telewizyjny show. Reżyser Requiem dla snu nie rozczula się nad narkomanami, nieudacznikami i opuszczonymi matkami. Artysta chciał pokazać uniwersalne cierpienie, które bywa tak często spłycane w hollywoodzkich produkcjach. Po obejrzeniu tego filmu nie będziesz tą samą osobą. I za to powinniśmy być wdzięczni Aronofsky'emu".

(Danny Leigh, "Sight and Sound" 12/2000(


"W adaptacji mrocznej powieści Huberta Selby'ego Jr., nowoczesna technika filmowania Darrena Aronofsky'ego ma służyć czemuś więcej niż szokowaniu widzów - dzięki temu zabiegowi historia staje się bardziej wiarygodna. Reżyser napisał scenariusz razem z Hubertem Selby'm Jr., ale przerobił zakończenie książki. Ostatnie sceny filmu są tak przygnębiające, że widzowie mogą poczuć się nie tyle wstrząśnięci, ile urażeni. Film dostarcza niezwykle silnych wrażeń i nadaje się dla odbiorców o mocnych nerwach.

Requiem dla snu opowiada historię czworga uzależnionych bohaterów. Są to: Harry, jego matka Sara (Ellen Burstyn), jego dziewczyna Marion (Jennifer Connelly) i przyjaciel Harry'ego - Tyrone (Marlon Wayans). Wszyscy oni żyją jak we mgle, która przesłania rzeczywistość. Reżyser zgadza się z tezą Selby'ego: prawdziwy narkotyk, od którego jesteśmy uzależnieni, to mit o 'cudownej Ameryce', kraju, w którym każdy byłby bogaty, sławny i szczęśliwy. W rękach niewłaściwego reżysera, teza Selby'ego mogłaby zamienić się w pusty frazes. Interpretacja, jaką daje reżyser wykracza nieco poza sens przesłania pisarza. Aronofsky zanurzony w świecie swoich własnych wizji wydaje się przemawiać widzom do rozsądku (…). Aktorom udało się stworzyć wspaniałe kreacje pod kierunkiem Aronofsky'ego. Największą niespodzianką jest popis Marlona Wayansa. Aktor, obdarzony niezwykłym talentem komicznym potrafi zarówno rozśmieszyć, jak i przerazić widza. Jego nadpobudliwość wynika z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Jest to przerażające, jeśli uwzględnimy liczbę scen, w których się pojawia. Nie można oderwać od niego oczu i jednocześnie, w niektórych scenach nie można na niego patrzeć (...).

Wydaje się, że Aronofsky dojrzał jako twórca, odkąd wyreżyserował swój debiut (Pi). Reżyser pokazuje swoich bohaterów bez żadnego upiększania (…). Ich uzależnienie wynika z poszukiwania mocnych wrażeń. Do pewnego stopnia tak samo jest z reżyserem filmu. Zamiast pokazać powolne wegetowanie narkomanów, Aronofsky pokazuje sceny 'brania' w przyśpieszonym tempie, aby podkreślić jak szybko mija czas, kiedy bohaterowie są 'na haju'. Tłumaczy w ten sposób, dlaczego ich życie wydaje się tak puste pomiędzy kolejnymi dawkami. Zwykle w filmach o podobnej tematyce pomijano ten aspekt.

Requiem dla snu pokazuje, że ludzie zażywający narkotyki są uzależnieni zarówno od rytuałów związanych z braniem, jak i stanu wywołanego wydzielaniem się endorfiny w mózgu. Wysmakowane zdjęcia utalentowanego operatora - Matthew Libatique'a sprawiają, że film mógłby zostać odebrany jako reklama stylu życia uzależnionych. Oczywiście nie taka była intencja reżysera. Pokazuje on straszne konsekwencje nałogu z taką samą realistyczną dokładnością, co wstrzykiwanie heroiny i wdychanie kokainy. Zdjęcia w filmie stają się coraz bardziej niepokojące w miarę jak bohaterowie staczają się na dno. Zielonkawe barwy symbolizują rozkład duchowy postaci (…). Styl Aronofsky'ego można określić mianem cybernetycznej mieszanki obrazów, które wydają się spływać na ekran z podświadomości artysty".

(Elvis Mitchell, "New York Times" 6.X.2000)


"Darren Aronofsky udowodnił po raz kolejny, że jest utalentowanym reżyserem, dokonując adaptacji wstrząsającej książki Requiem for a Dream. Podobnie jak w przypadku oryginalnego debiutu (Pi) z 1998 roku Aronofsky eksperymentuje tu z nowoczesną techniką filmowania. Na Requiem dla snu przeznaczono większy budżet i zagrali w nim znani aktorzy. Reżyser używa eksperymentalnego stylu do przedstawienia pewnych istotnych problemów. Jednak jego śmiała narracja prawdopodobnie nie wszystkim przypadnie do gustu (...). Sam temat stanowi wyzwanie - w ciągu ostatnich dziesięcioleci nakręcono wiele filmów o narkotykach. Zaletą Aronofsky'ego jest to, że znalazł nowe, oryginalne rozwiązania techniczne, aby pokazać sinusoidę nastrojów ludzi uzależnionych. Oczywiście eksperymentalny styl nie wystarczy, jeśli nie ma się czegoś ważnego do powiedzenia o strasznych skutków uzależnienia (...). W miarę jak na ekranie zmieniają się pory roku, śledzimy kolejne stadia upadku bohaterów. Lato to okres szczęścia i marzeń o lepszej przyszłości. Złowieszcza jesień zastaje bohaterów zdesperowanych i uzależnionych. Kiedy nadchodzi ponura zima, cała czwórka stacza walkę z demonami i stacza się na dno. Dramatyczny efekt końcowych scen wzmagają mroczne zdjęcia Matthew Libatique'a (…).

Interesujące jest rozwiązanie techniczne na początku filmu. Pierwsze sceny rozgrywają się jednocześnie po obu stronach podzielonego na pół ekranu. Nagłe cięcia podkreślają szybki upływ czasu na ekranie. Aronofsky i Jay Rabinowitz dokonali montażu w taki sposób, aby pokazać szybkie zmiany nastrojów bohaterów. Niektóre sceny powtarzają się. Celem reżysera jest pokazanie przygnębiającej cykliczności uzależnienia (…). Perfekcyjny styl filmowania można podziwiać też na końcu filmu. Ostatnie sceny - brutalne i mistrzowsko zmontowane ukazują ostatnie stadium upadku bohaterów. Pomysły reżysera są fascynujące, ale nie wszyscy widzowie będą przygotowani na tak okrutne sceny. Aronofsky nie tylko umiejętnie wykorzystuje nowoczesną technikę filmową. Udowadnia, że potrafi prowadzić swoich aktorów. Scena pojednania matki (Burstyn) i syna (Leto) należy do najbardziej subtelnych i poruszających w filmie. Connelly do tej pory nie miała okazji zabłysnąć jako aktorka. Tutaj pokazuje na co ją stać, radząc sobie świetnie z rolą, która była dla niej wyzwaniem zarówno psychicznym jak i fizycznym. Aktor komediowy Wayans udowadnia, że potrafi zagrać w poważnym filmie.

(Todd McCarthy, "Variety" 22-28.V. 2000)

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Requiem dla snu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy