Reklama

"Renifer Niko ratuje Święta": WYWIAD

Wywiad z Patrickiem Drummondem, szefem zespołu zajmującego się efektami dźwiękowymi w filmie "Renifer Niko ratuje Święta".

Wywiad z Patrickiem Drummondem, szefem zespołu zajmującego się efektami dźwiękowymi w filmie "Renifer Niko ratuje Święta".

Czy jest jakaś różnica w tworzeniu dźwiękowego świata filmu animowanego, a filmu aktorskiego?

Różnice są wielkie. Podstawowa polega na tym, że w filmie aktorskim ma się od razu nagrane dialogi. Oczywiście można nad nimi pracować, ale są od razu. W animacji jest inaczej. Tu trzeba tworzyć wszystko od zera. Szum liści na wietrze, strużkę płynącej wody, a w przypadku "Renifer Niko ratuje Święta" nawet dźwięk padającego śniegu. On jest wprawdzie rodzajem ciszy, ale też go trzeba wykreować. W animacji wszystko musisz dopiąć na ostatni guzik, bo jeśli coś wyjdzie nie tak śladów tego nie jesteś w stanie schować w dialogach. W filmie aktorskim na pewien rodzaj niedopatrzeń możesz sobie pozwolić, bo tego nikt nie usłyszy. W "Renifer Niko ratuje Święta" jednym z najciekawszych, ale i najbardziej wymagających efektów dźwiękowych był podniebny wyścig sań Świętego Mikołaja. Scenarzyści wymyślili, że renifery powożące sanie Mikołaja będą rozbrykanymi i charakternymi stworzeniami. Stwarzając ścieżkę dźwiękową tego fragmentu, świetnie się bawiłem, ale i mocno napracowałem.

Reklama

A wykorzystałeś jakieś realne, nagrane poza studiem, dźwięki wydawane przez prawdziwe renifery?

Rzeczywiście zdobyliśmy nagrania "głosów", czy też może lepiej byłoby powiedzieć dźwięków, wydawanych przez prawdziwe renifery. Wiem, jak przeżuwają, chrząkają, parskają itd. Wydobyłem takie materiały z fonoteki. Wykorzystaliśmy je w scenie ataku wilków. To scena, w której renifery boją się. I ten realny dźwięk wydawany przez prawdziwe zwierzęta, które znalazły się w sytuacji zagrożenia, dobrze się sprawdził. Pewnie brzmi to bardziej wiarygodnie, niż brzmiałoby gdybyśmy generowali wydumany dźwięk.

Czy tworzenie ścieżki dźwiękowej do animacji trwa dłużej?

Zdecydowanie tak, ale to dlatego, że jak wcześniej wspomniałem, ścieżkę do animacji robi się od zera. W filmie aktorskim często można podłożyć potrzebne dźwięki np.: jadącego albo hamującego samochodu czy śpiewu ptaków, wykorzystując gotowe dźwięki wyszperane w naszej fonotece. W animacji trzeba przenieść widza do innego świata i to musi być wyjątkowo udźwiękowione. Dlatego w tym wypadku tworzenie ścieżki trwa dłużej.

Ilu ludzi pracowało przy tworzeniu efektów dźwiękowych do "Renifer Niko ratuje Święta"?

Łącznie 15 osób. Niektóre osoby pracowały przy całej ścieżce dźwiękowej, która powstawała ponad 12 tygodni, inne były odpowiedzialne jedynie za jej fragmenty.

Czy wcześniej Ty i ludzie z Twojej ekipy pracowaliście przy tworzeniu ścieżek dźwiękowych do filmów animowanych?

Wiele lat temu, gdy zaczynałem swoją karierę w firmie Nelvana w Kanadzie, która dziś jest jedną z najlepszych na świecie, pracowałem nad filmem animowanym. Potem udźwiękawiałem filmy fabularne w Hollywood. Teraz pracuję w Ardmore Sound, co jest wielką przygodą i przyjemnością, bo to zupełnie wyjątkowe miejsce.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Renifer Niko ratuje Święta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy