Reklama

"Ratunku! Jestem rybką!": O SZTUCE ROBIENIA FILMÓW ANIMOWANYCH

Mówi Stefan Fjeldmark:

"Pamiętam, kiedy jako dziecko, leżałem na ciepłym od słońca molo, puszczając wodze fantazji i przenosząc się myślami na dno morza. Poznawałem cuda podwodnego świata, poruszając się między krabami, muszlami i małymi rybkami. Bez wątpienia był to moment narodzin pomysłu na „Ratunku! Jestem rybką”. Życie płynęło dalej, przeżywałem kolejne doświadczenia - konflikty, przyjaźnie, miłość, rodzina i dzieci. Zarówno moje własne życie, jak i życie moich przyjaciół były i są dla mnie zawsze źródłem nieustającej inspiracji. Robienie filmów i techniki rysowania traktuję wyłącznie jako narzędzia do opowiadania tych wszystkich historii, które przeżywaliśmy i które przeżywamy. Praca nad filmem animowanym nie różni się niczym od realizacji filmu z żywymi aktorami - to dzieło zespołowe. W pożerającym czas procesie wszystkie idee i wizje są poddawane skrupulatnej analizie. Bardzo ważne jest trzymanie się pierwotnego pomysłu. Należy jednak być gotowym na poświęcenie własnej idei na rzecz nowej, doskonalszej wizji. Filmowa „załoga” składa się z utalentowanych indywidualistów. Jeśli każdy z nich otrzyma do dyspozycji wystarczająco dużo wolnej przestrzeni (czyli wolności), aby wnieść swój twórczy wkład w ramach pewnego ustalonego porządku, rezultat będzie oszałamiający. A podstawowa odpowiedzialność reżysera polega na stworzeniu tych ram i ustaleniu porządku.

Reklama

Nie będę ukrywał, że sprawia mi trudność przygotowanie „esencji” mojej wizji, przełożenie pomysłu na zimne i suche słowa. Wszystkie ważne aspekty filmu - dźwięk, muzyka, głosy, kolory, światło emocje - znikają, kiedy się o nich mówi. A emocje są najważniejsze. Jeśli jestem w stanie wyczarować uśmiech na ustach widzów, łzę w kąciku oka, to ten efekt jest wart mojego wysiłku. I to jest właśnie najlepsze w sztuce tworzenia filmów. Żaden obraz, żadne wyobrażenie nie jest przypadkowe. Niektóre są spokojne, stworzone z linii poziomych i pionowych, inne wirują, jak trąba powietrzna. Jeden jest niebieski, inny płomiennie czerwony. Jeden jest mroczny, monochromatyczny, posępny, inny to niezliczone mnóstwo żarzących się, dopełniających kolorów. Mieszanka intuicji i doświadczenia pozwala zadecydować i wybrać odpowiedni obraz dla określonej sceny. Długie, statyczne sceny czy szybka seria cięć, co jest lepsze?

Muzyka przechodzi od cichego szelestu do niemalże Wagnerowskiej burzy z piorunami, stworzonej za pomocą bębnów, otaczając widzów „emocjonalnie”.

Aktorzy, użyczający swego głosu, nie pojawiają się na ekranie bezpośrednio, dlatego też należy całkowicie usunąć z dialogów „emocjonalną esencję”. W ten sposób uzyskuje się niewyczerpane możliwości manipulowania nagranym materiałem tak, aby dostosować go do stworzonego obrazu.

Teraz, ukryte gwiazdy animowanego filmu, czyli animatorzy, pojawiają się na scenie, posypują wszystko czarodziejskim pyłem i powołują martwe rysunkowe postacie do życia. Jak zastępcy Boga, wskrzeszają życie z bezdusznej materii. Jeśli kiedykolwiek brałeś udział w tym magicznym akcie tworzenia, twoja dusza jest na wieki „stracona”.

Praca nad filmem animowanym jest niezwykle skomplikowanym, powolnym, ciężkim i drogim procesem. A zatem, moim zdaniem, ta gigantyczna machina nie powinna być uruchamiana, jeśli nie mamy pewności, że poradzimy sobie z realizacją naszych idei i wizji, biorąc pod uwagę możliwości finansowe i trudności, które trzeba będzie pokonać. Ja jestem gotowy zaryzykować z tym filmem".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ratunku! Jestem rybką!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy