"Ratatuj": Przepis na sukces: tworzenie wyśmienitych dań
To historia o czymś znacznie więcej niż gotowanie, ale czułem, że poprzez wykreowanie prawdziwie kuchennej atmosfery i prawdziwie wyglądającego jedzenia, mogę sprawić, by fikcyjna rzeczywistość zyskała na wiarygodności, której inaczej by nie miała - mówi Bird. Proces ten rozpoczął się w Paryżu, gdzie filmowcy przeprowadzili wnikliwe badania, jedząc po kolei w niemal wszystkich sławnych restauracjach w mieście, próbując prawdziwych delikatesów i zbierając pozasceniczne sekrety najbardziej kreatywnych kuchni świata. Troszkę się martwiliśmy, czy nie umrzemy od zbyt dużej ilości dobrego jedzenia w tak krótkim czasie - śmieje się Bird. - Ale nauczyliśmy się też bardzo wiele.
Po powrocie cały zespół przeszedł kurs gotowania, podczas którego animatorzy komputerowi, przyzwyczajeni do klikania myszką i stukania w klawiaturę, dla odmiany nauczyli się kroić i wyciskać jak profesjonaliści. Szukali szczegółów, które są niezwykle istotne: tego, jak kucharz trzyma nóż, sieka cebulę, miesza zupę i współpracuje z innymi w tak wymagającym miejscu pracy, jakim jest kuchnia w renomowanej restauracji. Lekcje gotowania okazały się prawdziwą pożywką dla wyobraźni, miały nawet kilka ciekawych efektów ubocznych. Mnie to niemal zrujnowało - śmieje się główny animator, Mark Walsh. - Byłem do tej pory gościem, co raczej jadł tuńczyka prosto z puszki. Nagle zorientowałem się, jak wiele frajdy daje zrobienie czegoś naprawdę smacznego.
Jednak ze wszystkim tym, co widzieli w Paryżu na lekcjach gotowania i w odwiedzanych słynnych restauracjach w Stanach (m.in. French Laundry, gdzie szefem kuchni jest supergwiazda gotowania Thomas Keller, który był jednym z ekspertów pracujących przy filmie), zdawali sobie sprawę, że niełatwo będzie przetłumaczyć wyjątkowy smak świeżego jedzenia na talerzu na język komputerowej wyobraźni. Naszą misją było stworzenie najpiękniejszego jedzenia, jakie kiedykolwiek widzieliście. Chcieliśmy, by publiczność myślała: Mmmm! Chciałbym wskoczyć do filmu i to zjeść! - mówi Michael Fong. Na samym początku twórcy zorientowali się, że do studiowania jedzenia będą potrzebować prawdziwych modeli. Jedynym sposobem, by oddać to, jak wyglądają dania, kiedy sosy bulgoczą a para się unosi, to faktycznie je ugotować i sfotografować - mówi Fong.
Wtedy pojawił się Michael Warch, konsultant kulinarny filmu, który był profesjonalnym kucharzem, zanim trafił do przemysłu filmowego: Byłem stale w gotowości. Ludzie od efektów dzwonili do mnie i mówili: Musimy przerobić zupę, którą gotuje Remy, a ja przychodziłem i tę zupę gotowałem - wyjaśnia Warch. -Pomysł był taki, by tworzyć coś zabawnego, wystylizowanego, ale zawsze autentycznego dla kuchni francuskiej - mówi dalej. - Musieliśmy mieć prawdziwe, francuskie miedziane garnki, właściwe francuskie noże i odpowiedni rytm pracy, a potem we francuski sposób podać dania, z różnymi typami sosów, zachowując typowo francuskie architektoniczne ułożenie produktów. Chcieliśmy, by ktokolwiek, kto kiedyś znalazł się na zapleczu wspaniałej restauracji powiedział: Wow! Oni naprawdę to pokazali!
Kiedy doszło już do komputerowej prezentacji jedzenia, ponownie pojawiły się techniczne wyzwania: Odkryliśmy, że należy wygładzić dania, by sprawić, aby wyglądały na jeszcze bardziej smakowite. Grupa zajmująca się oświetlaniem i ocienianiem obrazu dodała więcej przejrzystości, w końcu grupa od efektów wytworzyła parę i fale ciepła, które wychodzą z dań. To wszystko sprawiło, że jedzenie wygląda naprawdę przepysznie!
Konkretne dania powodowały też konkretne problemy. Na przykład chleb, który wydaje się być łatwy do stworzenia. Jeśli chcesz, by pragnęło się go schrupać, pojawiają się różne komplikacje. Chleb to wyzwanie, ponieważ nie można zrobić po prostu płaskiej powierzchni pomalowanej tak, by wyglądała jak chleb. Musi mieć te bąbelki powietrza, które tworzą się w trakcie pieczenia i sprawiają, że jest delikatny i miękki, skórka musi być powyginana a jednocześnie chrupiąca. Musieliśmy zebrać naprawdę łebskich ludzi, by rozwiązać te kwestie - zdradza Michael Fong.
Kolejnym zadaniem było opanowanie ogromnej ilości bardzo rozmaitych płynów: od bardzo gęstych sosów do lekkiego czerwonego wina. Tworzenie takich rzeczy, jak cząstki mandarynek w sosie jest niezwykle złożone i może być bardzo żmudną pracą - zaznacza Fong. - Animowanie wody jest trudne. Animowanie lepkiego, powolnego płynu, jak sos, zahacza o niemożliwość, ponieważ zaledwie kilku animatorów potrafi uchwycić te ruchy. Potrzebowaliśmy specjalnych symulacji tego, jak płyn może się poruszać na łyżce.
Dowodem sukcesu może być to, że konsultant Thomas Keller przyznał, iż podczas oglądania filmu ciekła mu ślinka. Niektóre z tych dań były stworzone tak autentycznie, że miałem ochotę ich spróbować. Sposób podania, prezentacji i przyozdobienia - oni naprawdę uchwycili powab wspaniałego jedzenia w procesie animacji!