"Rajd": KOMEDIA TO NIE PRZELEWKI
"Ten gatunek wymaga wielkiej precyzji, nic nie można zostawić przypadkowi, a wszelkie odstępstwa od scenariusza grożą zniszczeniem całej konstrukcji", zapewnia reżyser, dla którego wzorem pozostaje Francis Veber, autor niezwykle u nas popularnych komedii "Plotka" i "Kolacja dla głupców".
Nowa komedia Djamela Bensalaha to nie tylko mistrzostwo formy. Twórca określa swoją wizję "Rajdu" jako "anty-Taxi", pragnie bowiem przemycić w tej "czystej" komedii pewne przesłanie i liczy na jego rozpoznanie przez widzów. I tak jedna z drugoplanowych postaci, Yves Rénier, ma posłużyć reżyserowi jako przyczynek do krytyki ONZ i Stanów Zjednoczonych. Film pozostaje jednak bezpretensjonalną rozrywką i Bensalah nie przypisuje mu zaangażowania w politykę porównywalnego z "Ziemią niczyją", która porusza ten sam temat.
Reżyser nie zapomina też o swoich korzeniach, portretuje nadal środowisko, które dobrze zna. Podobnie jak debiut francuskiego twórcy, "Rajd" ukazuje ważną rolę matki w życiu bohaterów, jej niemalże świętość, co symbolizuje postać matki Tacchiniego (Lorant Deutsch). Zachowania samych bohaterów odzwierciedlają zwyczaje i dylematy młodzieży z Saint Denis - chłopcy zachowują metki z cenami swoich ubrań, wymyślają sobie groźnie brzmiące ksywki (Kader) i chodzą do dyskotek, gdzie zabawę mogą przypłacić życiem. Tym samym reżyser nie odcina się od problemów znajomych rówieśników, sam przyznaje, że "spośród 22 uczniów z [jego] klasy licealnej, 3 zdało maturę, 2 do niej przystąpi, 4 siedzi w więzieniu, 2 nie żyje, a reszta jest na bezrobociu". Bensalah nie ukrywa zatem, że czuje się szczęściarzem.