Reklama

"Quo vadis": PRZED REALIZACJĄ FILMU POWIEDZIELI

Jerzy Hoffman, reżyser

Uważam za wspaniałe, że Kawalerowicz znów staje za kamerą, bo skoro robił takie filmy jakie robił, nie muszę wymieniać tytułów, bo są powszechnie znane, powinien bezwzględnie zrealizować „Quo vadis”. Ma w ręku temat, o którym myślał od lat, a wiem z własnego doświadczenia, co to znaczy, gdy zdarzy się sytuacja sprzyjająca realizacji niegdysiejszych zamierzeń. Życzę mu więc, żeby ani pogoda, ani żadne inne przeciwności losu nie stanęły na przeszkodzie w urzeczywistnieniu tego zamierzenia.

Reklama

Andrzej Wajda, reżyser, laureat Oscara

Cieszy mnie decyzja Jerzego, że jednak realizuje „Quo vadis”. To nam i polskiej kinematografii daje znów film-lokomotywę, który wprawdzie pojawi się na ekranach w przyszłym roku, ale przyciągnie publiczność na nowo oswojoną z polskim kinem. Cieszę się, że realizuje piękny i wyrazisty film i że wraca do tematu, do którego się od dawna przymierzał. Wiem, że tak wiele na ten temat przemyślał, że ten film musi mu się udać, czego mu szczerze życzę. I że zdobędzie akceptację widowni, która jak pokazują ostatnie doświadczenia, była spragniona polskiego filmu wyrosłego z polskich korzeni. Jeżeli więc udało się nam, po latach polskiego kina bez polskiego widza, zwrócić jego uwagę na dokonania naszej kinematografii, to „Quo vadis” będzie, jak sądzę, dobrą kontynuacją tego powrotu.

Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich

“Quo vadis” to w moim przekonaniu książka, która się chyba zestarzała, bardziej mit, niż literatura do czytania. Dobrze, że Kawalerowicz podjął się tego tematu, bo ktoś, kto zrealizował “Faraona” nie pójdzie w hollywoodzki melodramat, ale stworzy dosadne, europejskie kino polityczne i społeczne. Jasne, że życzę mu powodzenia, a gdyby były promocyjne bilety za pół ceny, to od razu kupuję trzy dla całej rodziny.

Krzysztof Teodor Toeplitz, publicysta

Domyślam się, że intencją Kawalerowicza nie jest „ściganie się” na superprodukcje z „Ogniem i mieczem” i „Panem Tadeuszem”. Jeśli podjął się realizacji „Quo vadis”, to zapewne z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że wyczytał z tej powieści więcej niż tylko apoteozę męczeństwa pierwszych chrześcijan, po drugie zaś dlatego, że jest mistrzem formy filmowej, w którego ręku na pozór rozgadane, widowiskowe tematy nabierają prostoty właściwej dziełom prawdziwie monumentalnym. Jego „Faraon” jest do dzisiaj tego przykładem. Takiego „Quo vadis” się spodziewam.

Juliusz Machulski, reżyser

Po raz pierwszy przeczytałem scenariusz „Quo vadis” Jerzego Kawalerowicza w 1979 roku, w czasie, kiedy Pan Jerzy pomagał mi w przygotowaniu do realizacji filmu „Vabank”. W połowie lat 80. nie było szans na ekranizację projektu w sposób, jaki sobie Kawalerowicz wymarzył. (...)

Tym bardziej cieszę się dziś, że Jerzemu udało się wreszcie znaleźć fundusze na realizację swojego filmowego marzenia. Jerzy Kawalerowicz, jak rzadko kto na świecie, potrafi robić takie widowiska. Trzymam za niego kciuki i już nie mogę doczekać się premiery.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski, wybitny biblista, konsultant filmu "Quo vadis"

Z powieścią „Quo vadis” zetknąłem się po raz pierwszy we wczesnych latach 60. Miałem wówczas 12 lub 13 lat, byłem już po lekturze Sienkiewiczowskiej „Trylogii” i „Krzyżaków”. Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna z najistotniejszych lektur w moim życiu. To ona zrodziła moje zainteresowania biblistyczne i chęć głębszego poznania Rzymu i Jerozolimy.

„Quo vadis” to przede wszystkim powieść głęboko polska, w której pojawia się pytanie o tożsamość chrześcijańską. Można powiedzieć, że Sienkiewicz na przełomie XIX i XX wieku − to paradoks − w jakimś sensie wyprzedził II Sobór Watykański, który miał miejsce w latach 1962-65 i na porządku dnia postawił pytanie: co to znaczy być chrześcijaninem? Żeby na to odpowiedzieć, trzeba sięgnąć do korzeni. Chrześcijaństwo nie wzięło się znikąd. Przed nim były inne kultury. Nazywamy je dzisiaj pogańskimi, ale one też były religijne. „Quo vadis” pokazuje świat sprzed niemal 2000 lat w całej jego złożoności i w tym też zawiera się walor tej powieści.

Odniosłem również wrażenie, że scenariusz jest wierny temu, co niesie ze sobą powieść Sienkiewicza. Ponadto jest szalenie żywy, wartki. Dostrzegam w nim wielką troskę o prawdę, zarówno prawdę psychologiczną postaci, jak i prawdę historyczną. Wnoszę stąd, że film będzie wciągał widza. Tym bardziej że Rzym jeszcze nigdy w naszych dziejach ojczystych i dziejach naszego Kościoła nie był tak blisko nas jak jest teraz, kiedy papieżem jest nasz rodak Jan Paweł II. Wyobrażam więc sobie, że próba odzwierciedlenia na ekranie świata sprzed niemal 2000 lat będzie także asumptem do szerszej refleksji o człowieku.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Quo vadis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy