Reklama

"Quo vadis": KRÓTKA KRONIKA FILMOWA

Prace przygotowawcze i dokumentacyjne do Quo vadis w reżyserii Jerzego Kawalerowicza rozpoczęły się na dobre wiosną 1999 roku. Nie istniała jeszcze wówczas spółka Chronos Film, którą powołano do życia w celu wyprodukowania tego filmu dopiero w listopadzie.

Na temat obsady głównych ról odbyła się w mediach niemal narodowa dyskusja. Swoimi decyzjami Jerzy Kawalerowicz wielu zaskoczył. Spodziewano się np., że w roli Ursusa pojawi się znany bokser wagi ciężkiej Andrzej Gołota, a został wybrany i świetnie się spisał wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w judo − Rafał Kubacki. Nikt nie przypuszczał, że rola Ligii przypadnie wyjątkowo „kinogenicznej” modelce, studentce dziennikarstwa, Magdzie Mielcarz. Neronem na własne życzenie został Michał Bajor − napisał list do reżysera, został zaproszony na zdjęcia próbne i już pozostał na planie. A Bogusław Linda jako Petroniusz? Odważna decyzja... Jedna z wielu. Bo niemal wszystko powstawało w biegu − antyczne kostiumy, manekiny, posągi, rzeźby, lektyki, pieczołowicie odtwarzane według dawnych wzorów liczne rekwizyty. Do współpracy przy produkcji zostało zaangażowanych ponad trzydzieści firm. Film dał pracę przedstawicielom ok. 40 profesji i specjalności, oprócz statystów blisko 2 tysiącom ludzi.

Reklama

Scenograf Janusz Sosnowski wyobraził sobie, że antyczną, słoneczną Italię da się wykreować lokalizując plany zdjęciowe w Tunezji, we Francji i w Polsce. Wystarczyło mu kilka miesięcy, by z ekipą współpracowników, zaprojektować i wbudować w Warszawie rzymski amfiteatr. W rekordowym tempie powstawały również inne, wielkie dekoracje, w tym nieprzewidziane w pierwotnych zamiarach Forum Romanum, które równie nieprzewidzianie spłonęło, notabene w ostatnim dniu zdjęć plenerowych w Polsce.

Pierwszy klaps padł 8 maja 2000 roku w Kortine (Tunezja). Tam powstał dom Linusa. Groty pod El Haouaria imitowały Ostrianum, śródziemnomorski Port Prince, gdzie zbudowano letnią willę Nerona, „zagrał” Ancjum. W Tunezji zdjęcia kręcono przez cztery tygodnie, we Francji − w Val Joannis, Ansouis, Nimes i na Pont du Gard − prawie dwa tygodnie. Większość filmu zrealizowano jednak w Polsce: w Warszawie, Piasecznie, Wilanowie i Modlinie. Ostatnie zdjęcia wykonano 3 listopada 2000 r. w Rzymie. Nie da się ukryć, nie wszystko przebiegało zgodnie z planem. Nie spodziewano się, że w Tunezji w maju będzie lał deszcz, że padać i wiać będzie w czerwcu na pamiętającym czasy rzymskie słynnym akwedukcie Pont du Gard, że lwy za dnia będą ospałe, że sierpniowa wichura uszkodzi dekoracje w Piasecznie... W rezultacie zamiast 110 było 127 dni zdjęciowych, a budżet filmu zwiększył się z 12 do 18 mln USD. W efekcie powstanie jednak nie cztery, lecz sześć odcinków telewizyjnego serialu Quo vadis.

W czasie realizacji największej polskiej produkcji filmowej − poza wspomnianym pożarem Forum Romanum i pechową kontuzją specjalisty od koni i militariów − nie doszło do żadnych poważniejszych wypadków. Tłum statystów czasem się nudził, oczekując na „akcję”. Ekipa realizatorów dzielnie znosiła trudy pracy. Reżyser zachowywał olimpijski spokój.

W czasie realizacji zdjęć do Quo vadis zorganizowano kilka konferencji prasowych, biuro prasowe filmu wydało 6 biuletynów informacyjnych i rozdysponowało kilka tysięcy fotosów.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Quo vadis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy