Reklama

"Przepowiednia": PRODUKCJA

"Nie pociągała mnie historia o monstrach. Ani film science fiction ani nawet film o zjawiskach nadprzyrodzonych. Przepowiednię określiłbym jako psychologiczną zagadkę o naturalnie surrealistycznych podtekstach". (Mark Pellington, reżyser)

Film opiera się na wydarzeniach opisanych w książce Johna Keela z 1975 roku pod tym samym tytułem. Jest to osobista relacja autora o przypadkach, które rozegrały się w miasteczku Point Pleasant w stanie Wirginia w ciągu trzynastu miesięcy. Poprzedziły one katastrofę, która wstrząsnęła Ameryką w grudniu 1967 roku. W filmie, będącym uwspółcześnioną wersją książki, Richard Gere gra główną rolę - reportera Washington Post, który przeżywszy osobistą tragedię, wpada w wir przedziwnych wydarzeń, które wpływają na życie zwykłych ludzi. Aktor tak mówi o roli: "To głęboko psychologiczna historia. Mój bohater doznał bolesnej straty, tracąc na samym początku filmu żonę. Wszystko, co mu się przytrafia, jest związane z tym traumatycznym przeżyciem. Wydaje mi się, że najbardziej zależało nam, aby pokazać w filmie, że każdy z bohaterów widzi i czuje inaczej. Każdy inaczej opisuje swoje wrażenia. Niektórzy coś słyszą, inni coś widzą, a jeszcze inni - czują. To interpretacja rzeczywistości oparta na mentalnym czy emocjonalnym fundamencie."

Reklama

To właśnie psychologiczny aspekt historii zainteresował reżysera Marka Pellingtona. "Richard Hatem, autor scenariusza, wspaniale poradził sobie z przełożeniem treści książki na scenariusz. Utworzył z postaci Johna Kleina oś, wokół której obracają się wydarzenia, dał całej historii bohatera. To niełatwe zadanie, łatwo tu wpaść w melodramat czy bajeczkę SF. Wydarzenia są dość niewiarygodne, aby więc ta historia zabrzmiała prawdziwie, trzeba było zejść głębiej, na metafizyczny, surrealistyczny, enigmatyczny, tajemniczy poziom. Inaczej wyszłaby nam żałosna groteska." Jeden z producentów, Richard Wright dodaje: "Zdecydowaliśmy trzymać się z dala od UFO, a skupić się na interesujących faktach, ludziach słyszących dziwne głosy w telefonach, widzących światła... Potraktowaliśmy Człowieka-ćmę jako rzeczywistą postać. Nie ma mowy o lateksowym "Potworze z Czarnej Laguny". Nasz jest dużo mniej oczywisty i bardziej niesamowity. Producent Gary Lucchesi znajduje w filmie elementy hitchcockowskiej grozy. " Tak dzieje się, gdy zdrowi na umyśle, rozsądni ludzie stykają się z czymś niewiarygodnym. W naszym filmie staje się to zwiastunem przeznaczenia i zwiastunem śmierci."

Pellington miał bardzo konkretną wizję charakteru filmu: "Percepcja nas oszukuje. Wszyscy znamy te chwile, poczynając od najprostszych deja vu aż po utraty przytomności, gdy umysł płata nam figle i gdy pytamy sami siebie, czy to się działo naprawdę czy nie. Trudno taką abstrakcję wcisnąć na taśmę filmową, a co dopiero na plakat. Chciałem, żeby widzowie coś poczuli, nawet jeśli nie mają pojęcia, co się dzieje. Łamigłówka komplikuje się i wszyscy chcą wiedzieć, czemu John został w miasteczku i co się zaraz stanie. Na te dwa pytania musiałem odpowiedzieć, bo wtedy widzowie wyjdą z kina pełni najróżniejszych emocji. I tak ma być." Dla Lucchesi, który pracował już wcześniej z Richardem Gere, decyzja w kwestii obsady była oczywista. "Richard to międzynarodowa gwiazda, aktor, który przemawia do szerokiej publiczności. Był idealny do roli Johna Kleina." A reżyser dodaje: " Potrzebny był nam facet, który wiarygodnie odtwarza postać Johna. Kiedy wysłuchuje dziwacznych zwierzeń ludzi z miasteczka albo odbiera telefon, a w słuchawce słyszy zniekształcony głos, wierzymy w realność tych zjawisk - podobnie jak on." O samym bohaterze Lucchesi mówi: "Staraliśmy się w scenariuszu stworzyć postać człowieka- totalnego pragmatyka, reportera "Washington Post", którego życie polegało na wynajdywaniu faktów. Teraz ma doczynienia z czymś, co według jego pragmatycznego umysłu nie powinno istnieć. Powstaje kwestia, czy będzie w stanie uwierzyć w coś metafizycznego, duchowego." Pellington opisuje Kleina jako "Racjonalnego człowieka o bystrym umyśle, w którym dramat uczuciowy rozwija wrażliwość i intuicję."

Sam Gere tak wypowiada się o roli Laury Linney; grającej policjantkę Connie: "Wspaniale pracowało mi się z nią w "Lęku pierwotnym", a do tej roli była wprost idealna. Jest wiarygodna jako mieszkanka małego miasteczka - otwarta i sprytna. Jej Connie jest kimś, komu ludzie z miasteczka ufają. Laura potrafi wykorzystać swoje doświadczenia w budowaniu postaci." Pellington dodaje: " Łączy ona w sobie cechy aktorki charakterystycznej i gwiazd głównych ról, jak Meryl Streep czy Jessica Lange, jest jak one bardzo atrakcyjna, co jednak nie podważa jej wiarygodności." Lucchesi miał jasną wizję pary głównych bohaterów: "Mamy tu dwoje logicznych, praktycznych ludzi, policjantkę Connie Laury Linney i dziennikarza - Gere`a. Connie rozpoznaje Johna Kleina, nie jest prowincjonalną gęsią." Sama Linney lubi swoją bohaterkę : "Jest odpowiedzialna, jest funkcjonariuszem policji i odpowiada za miasteczko. Bywa tu trochę strasznie, ale Connie jest na tyle pewna siebie, że wie, w jakim świecie żyje. Uważa, że ma wszystko pod kontrolą, i tak jest - do pewnego momentu."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Przepowiednia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy