Reklama

"Przejażdżka z diabłem": SŁOWO OD REŻYSERA

"Wychowałem się na Tajwanie, gdzie starsi zawsze narzekali, że ich dzieci lekceważą tradycję, przez co ulegają amerykanizacji, a to grozi zaginięciem tamtejszej kultury. Dużo podróżowałem po świecie i wszędzie słyszałem podobne skargi. Cały świat najwyraźniej poddał się amerykanizacji. Gdy czytałem książkę Daniela Woodrella „Woe to Live On”, na której oparty jest mój film, zdałem sobie sprawę, że amerykańska wojna secesyjna była w pewnym sensie początkiem tego procesu. Zwycięstwo jankesów oznaczało dla nich nie tylko zdobycze terytorialne, ale też triumf pewnego sposobu myślenia i postępowania.

Reklama

Ich wygrana miała poza powierzchownym znaczeniem – utrwalała przewagę militarną i ekonomiczną Północy - sens dużo głębszy. Wojna i czas powojenny zmieniły każdego. Świat stanął twarzą w twarz z nowymi zasadami wyznawanymi przez ludzi z Północy - każdy jest równy, każdy ma prawo do samorealizacji. Musimy poznawać własne wnętrze, własną osobowość, by wiedzieć, jak możemy się najlepiej spełnić. Uczymy się także respektować wolność innych ludzi, nawet jeśli oznacza to utratę więzi z tradycją. To wszystko brzmi bardzo współcześnie i cały obecny porządek społeczny oparty jest na takich założeniach.

Takie znaczenie ma dla mnie wojna secesyjna. Myślę, że podobne ma dla młodych ludzi z „Przejażdżki z diabłem”, gdyż oni też nie są jankesami. Amerykańska wojna domowa była dla nich walką nie tylko fizyczną, ale też osobistą, była zmaganiem, które w konsekwencji przyniosło nam dzisiejszy świat - świat demokracji i kapitalizmu.

Początek historii opowiadany jest z punktu widzenia chłopców z Południa, z perspektywy przyszłych przegranych. Potem historia zaczyna stopniowo koncentrować się na dwóch outsiderach - niemieckim emigrancie i czarnym niewolniku, oraz na młodej kobiecie. To te postaci pozwolą nam zrozumieć zmiany, jakie przyniesie wolność. Ten film jest właściwie opowieścią o dorastaniu i emancypacji. Tak więc jako przybysz z Tajwanu utożsamiam się raczej z południowcami a nie jankesami. Mogę także utożsamiać się, i to może nawet silniej, z outsiderami, którzy szukają wolności i o nią walczą.

Przed wojną secesyjną granica między Kansas i Missouri stanowiła granicę w Ameryce. Była to granica między Północą i Południem, między uprzemysłowionymi i bogatymi stanami, a biednymi i rolniczymi. Dzisiaj jest to jednak centrum kraju. To właśnie tam pływał na rzecznych parowcach Mark Twain i tworzył rdzennie amerykańską literaturę. Tak więc nasza historia opowiada o losach serca Ameryki, nawet jeśli miejsce to było, i niejednokrotnie jest, rozdarte przez konflikty rasowe i inne. Choć wydaje się, że Ameryka zdobyła pół świata swoją obietnicą i koncepcją wolności, nie zdobyła do końca siebie samej i nie osiągnęła ideału wolności, do którego wciąż dąży. Ten film jest wyrazem takich zmagań i wiecznej nadziei".

Ang Lee

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Przejażdżka z diabłem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy