"Projekt dziecko, czyli ojciec potrzebny od zaraz": WYWIAD Z MICHAŁEM KOTERSKIM
Niedawno twierdził Pan, że nie chce już grać w filmach ojca, czy "Projekt dziecko" to szansa na usamodzielnienie?
- Nigdy nie twierdziłem że nie chcę występować w filmach mojego taty. Jedyne czego chciałem uniknąć to zaszufladkowania, że jestem aktorem filmów swojego ojca i gram tam tylko samego siebie, bo to krzywdzące. Dzięki współpracy z innymi reżyserami mogę udowodnić swój potencjał i możliwości aktorskie. Występ w filmie "Projekt dziecko" pozwala udowodnić, że jestem w stanie sprostać każdej roli. Mam nadzieję, że zostanę doceniony przez twórców filmów jak i samych widzów.
Postać którą Pan gra jest mocno stereotypowa - gdzie szukał Pan inspiracji, żeby zagrać ją wiarygodnie?
- Dla mnie każdy człowiek jest taki sam: odczuwa, kocha, nienawidzi nieważne czy jest homoseksualistą, lesbijką czy heteroseksualistą. Nie ulegam stereotypom, wymaga tego wykonywany przeze mnie zawód. Jedną z rad mojego ojca było to, żeby jej nie przejaskrawiać i nie skupiać się na tym, że jest homoseksualistą, tylko człowiekiem takim jak każdy z nas. Co moim zdaniem dało rewelacyjny efekt.
Jak przygotowywał się pan do tej roli? Wizyty w klubach gejowskich? Porady od znajomych, a może zupełna improwizacja?
- Odnalazłem tego bohatera w sobie i wskrzesiłem do życia. W pracy nad filmem przychodzi taki moment, że jeśli aktor da z siebie wszystko i w pełni wcieli się w graną przez siebie postać to ona powoli zaczyna żyć własnym życiem. To jest ten najpiękniejszy moment w filmie, którego za każdym razem mam szczęście doświadczyć. Na tym właśnie polega magia kina, która tak mnie pociąga i pasjonuje od najmłodszych lat.
Czy wspólnie z Tomaszem Karolakiem wprowadziliście jakieś zmiany w postaciach które gracie? Czy zmienialiście scenariusz?
- Scenariusz był tak rewelacyjny, że nie czułem aby była jakakolwiek potrzeba coś zmieniać. Zawsze kiedy otrzymuję jakąś propozycje roli konsultuje ją z moim tatą, który jest dla mnie autorytetem. Jedyne z czego postanowiliśmy zrezygnować to jedna ze scen. W tym filmie przede wszystkim chcieliśmy pokazać relacje uczuciową pomiędzy dwojgiem ludzi, a ta scena zmieniłaby sposób patrzenia na nich.
Nawiązując do fabuły filmu - czy był Pan kiedyś w takiej sytuacji, że ktoś poprosił Pana, żeby został Pan dawcą nasienia? Gdyby ktoś to zrobił, jaka byłaby Pana odpowiedź?
- To dobre pytanie... Jestem jeszcze na tyle egoistyczny i niedojrzały, że nie podzieliłbym się swoimi genami z nikim, oprócz kobiety mojego życia. To najpiękniejsza chwila, kiedy rodzi się nowy człowiek. Życie, chociaż nie zawsze jest słodkie, to wyjątkowy dar jaki otrzymaliśmy. Ktoś, w kim płynie moja krew, nadaje całemu naszemu pokoleniu życie wieczne... oczywiście dopóki człowiek człowiekowi nie zeżre własnego ogona.