Reklama

"Proch i pył": PRODUKCJA

„Czułem się autentycznie winny, kiedy przywiozłem 150 ludzi do miejsca, gdzie zwykle jest tylko dwóch mnichów” – mówi reżyser Milcho Manchevski opowiadając o górskim klasztorze w Treskavecu. „To najbardziej spokojne miejsce na ziemi jakie znam”.

Na mnichach z klasztoru nie robiła wrażenia ani ekipa, ani sprzęt potrzebny do nakręcenia filmu o budżecie 12 milionów dolarów. Podczas dnia młodszy mnich stał bez przerwy przed monitorem i obserwował powtarzające się ujęcia, w których David Wenham pada na kolana jako raniony Luke. „To świetna możliwość do tego, żebym udawał że znów jestem małym chłopcem, że jesteś kowbojem i rzucasz się na ziemię i tarzasz w pyle” – mówi obdarzony niezwykle pozytywnym spojrzeniem na świat Wenham.

Reklama

„David jest jednym z najlepszych aktorów, jakich kiedykolwiek widziałem” – mówi Manchevski – „I przyjemność wynikająca z pracy z nim wzrosła, kiedy okazało się, że dodatkowo jest niezwykle miłym facetem”.

„Przypuszczam, że w pracy pomaga mi to, że jestem Australijczykiem.” – mówi Wenham – „Australijczycy mają w sobie rodzaj otwartości, która pomaga kreować postaci krańcowo odmienne. Byliśmy co do tego z Joe'm Fiennesem zgodni. Joe gra dobrego brata, ja złego. Jednak moja postać przechodzi pewien proces, który zdąża ku odkupieniu win”.

„Bardzo starałam się, żeby zły Luke nie był tylko czarny, a dobry Elijah tylko biały”. – mówi projektantka kostiumów Ane Crabtree.

„Nie wywierano na mnie żadnych nacisków w sprawie obsady. Nie nalegano na wielkie nazwiska i dlatego uważam, że dobraliśmy najlepszych możliwych aktorów.” – mówi Manchevski – „Dla Elijaha napisałem tylko kilka linijek tekstu. Reszta to cytaty z biblii, ale to nie ma znaczenia, bo Joe Fiennes ma w sobie niesamowicie skoncentrowaną siłę. Nie możesz oderwać od niego wzroku. Potrzebowaliśmy tego, bo Elijah jest takim typem, który kiedy jest na ekranie nie musi dużo mówić. Ważna jest jego obecność, coś jakby super-ego w kowbojskim kapeluszu”.

„W scenariuszu, szczególnie w moich kwestiach nie ma wodolejstwa” – mówi Joseph Fiennes. „No i bardzo trafia do mnie temat pyłu” – dodaje. „Wszyscy skończymy jako pył”.

Treskavec to jedno z najtrudniejszych miejsc do kręcenia filmów. Osiągalne tylko dzięki jeepom z II wojny światowej. Sprzęt i catering były przewożone w góry w asyście żołnierzy macedońskich. Na potrzeby filmu wybudowano 3 obiekty: burdel w Oklahomie, owczarnię w Macedonii i wschodni ortodoksyjny kościół w Macedonii. Wszystkie obiekty miały być po skończeniu zdjęć zniszczone, ale mieszkańcy Stavicy prosili bardzo, żeby zostawić „ich kościół”. Realizatorzy zgodzili się, a nawet wzmocnili budynek i go ubezpieczyli.

Wenham opisuje „subtelne różnice w bałkańskim systemie robienia filmów”. „Pracuję sześć dni w tygodniu przez wiele, wiele godzin dziennie. Zmieniamy wciąż lokalizacje, czasem latamy helikopterami. Ale jestem zachwycony możliwością pracy na Bałkanach z taką ekipą. A są wśród nas Amerykanie, Anglicy, Francuzi, Niemcy, Turcy, Macedończycy, Albańczycy, Serbowie...”

Manchevski dodaje: „Przy filmie pracowało mnóstwo ludzi całkowicie mu poświęconych. Robili więcej niż wymagały od nich umowy i gaże”.

Członkom ekipy przybywających do Macedonii z zagranicy w oczy rzucało się, że lotnisko w Skopje jest strzeżone jest przez uzbrojone helikoptery. „Od razu czuje się tu pewnego rodzaju izolację” – mówi Anne Brochet. „Zdaję sobie sprawę, że ta izolacja jest bardziej polityczna niż geograficzna”.

„Ludzie tu mają mało możliwości. Nie inwestuje się tu wciąż z powodu niepewności, niestabilności. Na szczęście to się zmienia, ale bardzo powoli” – mówi producent Chris Auty.

Miejscowa część ekipy była bardzo zadowolona z zaproszenia do współpracy, bo po prostu ciężko jest w Macedonii coś znaleźć. Wyjaśnia to Nikolina Kujaca, młoda macedońska aktorka grająca Nedę: „Nikt nie naciskał Milcho Manchevskiego, żeby wracał do Macedonii i pracował właśnie tutaj. I to dla nas bardzo wiele znaczy. Nie tylko dla ludzi zatrudnionych przy filmie, ale dla wszystkich, dla kraju”.

„Myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że dla nas Milcho jest bohaterem” – mówi Marina Kostova, dziennikarka i krytyk filmowy. „Kiedy dostał Złotego Lwa, Macedonia została zauważona przez świat jako nowe państwo. Sukces filmu przełożył się na identyfikację, na to, że na mapie ludzie zauważyli nowy kraj. Kiedy jeden z naszych tygodników ogłosił plebiscyt na najpopularniejszą osobę w Macedonii, Milcho zajął drugie miejsce. Po prezydencie”.

„Byliśmy już gotowi do rozpoczęcia zdjęć, kiedy wybuchła wojna w Kosowie i nie było możliwości, żeby ubezpieczyć film” – mówi Manchevski. „Zastanawialiśmy się nad innymi lokacjami w Turcji, Grecji, południowych Włochach i północnej Afryce. Ale jestem zadowolony, że w końcu to Macedonia. Dzięki temu zyskała dusza filmu.”

„Niewiele dobrych rzeczy przytrafiło się temu krajowi, szczególnie w ciągu pięciu ostatnich lat” – mówi Kostova. „Ludzie są bardzo zadowoleni, że zdjęcia do powstawały tutaj. Nie tylko dlatego, że to w tym momencie największa inwestycja w Macedonii. Teraz dziennikarze przestają już pisać o wojnie. Przyjeżdżają i pytają o film, pytają o pozytywne rzeczy, które się z tym wiążą. Czyli możemy zainteresować kogoś nie tylko z powodu konfliktów i naszego skomplikowanego kontekstu politycznego, ale i dlatego, że próbujemy zrobić coś pięknego”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Proch i pył
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy