Reklama

"Poznaj moich rodziców": O PRODUKCJI

Jak mówi stare powiedzenie show biznesu, w komedii kryje się prawda. Przebłysk tego z czym się spotykamy, rozpoznanie znajomych sytuacji sprawia, że mówimy „Hej, zaraz, mi też to się przydarzyło”. Na szczęście oglądając film chwilę później odczuwamy, najprawdopodobniej, ulgę widząc, że ta jakże bolesna w swojej śmieszności sytuacja nie przydarzyła się mnie, ale jakiemuś innemu nieszczęśnikowi na ekranie.

Weźmy na przykład coś takiego: zostajesz przedstawiony rodzicom swojej ukochanej, potencjalnym teściom i przy całym ładunku emocjonalnym tej sytuacji dowiadujesz się jeszcze, że przyszły teść jest tak naprawdę tajnym agentem rządowym z zacięciem do wtykania nosa w życie innych. Albo też coś jeszcze gorszego: po spotkaniu z parą, która wydała na świat osobę, którą gorąco kochasz, musisz zaaranżować spotkanie ‘na szczycie’, czyli wspólny weekend przyszłych teściów. Biorąc pod uwagę twoje dość niekonwencjonalne zaplecze rodzinne – ojca, który zajmuje się domem, liberalnego prawnika z lat 1970-tych i matkę doradzającą seniorom w sprawach ich życia seksualnego, masz prawo czuć się niepewnie.

Reklama

Ot po prostu - teściowie .... poznają rodziców.

Naturalnie, przed przystąpieniem do pracy nad kontynuacją niezwykle popularnego przeboju 2000 roku „Poznaj mojego tatę”, jego twórcy i gwiazdy w nim występujące zadawali sobie pytanie w jaki sposób przedstawić w nowym, świeżym wydaniu historię pielęgniarza Gaylorga Fockera, którego pragnieniem jest poślubienie córki agenta CIA. Warunkiem było znalezienie nowych komediowych środków wyrazu i nadanie całej historii rysu prawdziwych zdarzeń.

I o ile pierwsza cześć matrymonialnych perypetii rodzinnych zakończyła się sekwencją otwierającą potencjalnie drogę do sequelu – Jack Byrnes zadaje bowiem swojej żonie Dinie pytanie – ‘Co za ludzie mogli nazwać swoje dziecko Gaylord Focker?’, to jednak założenie kontynuacji wydawało się łatwiejsze w teorii niż w praktyce, biorąc pod uwagę fakt, że druga część musiała sprostać wysokim wymogom określonym w oryginale. Ponieważ film „Poznaj mojego tatę” okazał się ogromnym sukcesem, podobał się zarówno widzom, jak i krytyce, a dodatkowo przyniósł wpływy w wysokości 300 milionów dolarów na całym świecie, wszyscy zainteresowani potencjalną kontynuacją zdawali sobie sprawę, że poprzeczka została podniesiona raczej wysoko.

Jak wspomina producentka obu części filmu, Jane Rosenthal: „Entuzjastyczne recenzje i ogromny odzew ze strony widzów zaskoczyły nas nieco, nie spodziewaliśmy się bowiem aż takiego sukcesu. Nie dziwi więc, że trudno było nam wymyśleć kolejną historię, która sprostałaby tak wyśrubowanym oczekiwaniom.”

Kluczem do kontynuacji było dotarcie do osób, które wydały na świat Grega – rodziców, którzy obdarzyli swojego syna dość niekonwencjonalną kombinacją imienia i nazwiska – Gaylord Focker.

Reżyser obu części filmu – „Poznaj mojego tatę” i „Poznaj moich rodziców”, Jay Roach, podkreśla, że zasadniczą kwestią było nie tyle pokazanie Fockerów jako nieco ekscentrycznej rodziny, ale skontrastowanie ich z tradycyjną anglosaską rodziną Byrnesów. To dawało powód i punkt wyjścia do snucia dalszej opowieści o rodzinnych perypetiach. Nie chodziło przecież o kontynuację dla samej kontynuacji, ale o opowiedzenie przykuwającej uwagę widzów historii, w której będą mogli odnaleźć samych siebie. Taka myśl przyświecała reżyserowi i twórcom filmu na każdym etapie produkcji drugiej części komedii.

Jak mówi Roach: „Myślę, że Greg obawia się konfrontacji rodziny Byrnesów z Fockerami, ponieważ zdaje sobie doskonale sprawę, że należą oni do dwóch zupełnie odmiennych światów, zarówno kulturowo, jak i społecznie. Jakkolwiek nie próbowalibyśmy sobie ich wyobrazić Fockerowie zawsze będą wydawać się nieco problematyczni z punktu widzenia relacji z potencjalnymi teściami syna, którzy biorą ich pod lupę i ostro oceniają. To właśnie obawy Grega, jak również jego wyobrażenia na temat tego, do czego może wkrótce dojść napędzają całą tę historie.”

Greg nie wyzbył się niestety upodobania do naginania prawdy do swoich własnych potrzeb i wyobrażeń. Stara się mówić to, co jego zdaniem rozmówca chciałby usłyszeć. Daje zatem do zrozumienia, że jego ojciec jest prawnikiem (owszem, był, porzucił jednak swoją praktykę prawniczą aby zająć się domem i wychowywać syna), a matka lekarzem (wszystko to prawda, choć zapomniał wspomnieć, że specjalizuje się w doradzaniu starszym parom w jaki sposób przedłużyć ich aktywność seksualną).

Stąd też zbliżające się nieuchronnie rodzinne spotkanie ‘na szczycie’ zwiastuje wiele ciekawych i nieprzewidzianych sytuacji. Jak można się spodziewać, da ono przede wszystkim głowie rodziny Byrnesów, Jackowi okazję do bliższego przyjrzenia się i oszacowania potencjału rodziny Fockerów, ponieważ jak sam mówi „... podobnie jak przy analizowaniu zachowanego w lodzie jaskiniowca, widząc skąd pochodzi, możesz trafniej ocenić dokąd zmierza.”

„Jack pragnie na swój sposób dokonać genetycznej oceny potencjalnych potomków, przyglądając się bacznie Gregowi. Ten ze swojej strony doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest to obsesja Jacka”, zauważa Jay Roach. „Nasz młody bohater instynktownie wyczuwa grożące mu niebezpieczeństwo – inwigilację swojej rodziny ze strony przyszłego teścia - i stara się na swój sposób zrekompensować wszelkie niedoskonałości. Próbując wziąć sprawy w swoje ręce, wszystko tylko pogarsza.”

Kiedy określona została już z grubsza linia rozwoju wypadków drugiej części filmu, a także nakreślony jego scenariusz, powstawało pytanie: Kto zagra, czy też raczej, kto będzie potrafił zagrać niesławnych Fockerów?

Jak wspomina Rosenthal: „W naszym idealnym świecie, w ‘drużynie marzeń’ pojawiły się dwie kandydatury – Dustin Hoffman i Barbra Streisand. Ale nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczaliśmy, że mogliby zainteresować się naszym projektem. A jednak ... Jay spotkał się z dwójką aktorów, później zaś skontaktowali się z nimi telefonicznie Ben [Stiller] i Bob [De Niro]. Ben i Jay niewątpliwie odegrali kluczową rolę jeśli chodzi o przekonanie gwiazd do wzięcia udziału w projekcie – rodzina Fockerów.”

Jak tłumaczy Roach: „Kiedy początkowo rozważaliśmy kandydatury aktorów do zagrania ról Berniego i Roz, niewiele osób wydawało się nam pasujących do tego przedsięwzięcia. Tak naprawdę, do stworzonego przez nas filmowego obrazu Grega pasowali bez zarzutu jedynie Dustin i Barbra.”

Z kolei Ben Stiller, grający rolę syna Fockerów, wspomina: „Zastanawiałem się długo, jakiego Dustina Hoffmana zobaczymy w tym filmie. Aktor znany z takich niezapomnianych, wielkich obrazów współczesnego kina jak „Absolwent”, „Nocny cowboy” i „Rain Man” to dzisiaj ikona dużego ekranu. Jednak z drugiej strony, potrafi on być niezwykle zabawny, w swojej prawdziwej naturze bliższy postaci Berniego niż swoim innym słynnym rolom. Jako aktor jest przy tym niezwykle ciepłą i chętną do współpracy osobą.”

Twórcy filmu początkowo zwrócili się do Hoffmana korzystając ze wskazówek podręczników psychologii, sugerujących, że więź miedzy ojcem i synem ma prawdopodobnie najsilniejszy wpływ na to, kim syn okaże się być w przyszłości. Jak mówi Roach: „Przede wszystkim chcieliśmy uchwycić właśnie tę relację, ponieważ dawało to możliwość pokazania dynamiki zdarzeń, jak również dopełnić figury trójkąta Jack-Greg-Bernie, w której rozgrywają się główne wydarzenia.”

Potencjalne trudności zostały na szczęście pokonane w trakcie spotkania reżysera z aktorem, w jego biurze w Los Angeles. Jak mówi Roach: „Dustin był od samego początku bardzo wyluzowany. Chodził po biurze na bosaka, a ja przysłuchiwałem się z zapartym tchem temu, co mówił o swojej rodzinie i pracy. Jako człowiek jest on niezwykle otwarty, po dziesięciu minutach spotkania ma się wrażenie, że jest gotowy otworzyć przed tobą serce i powiedzieć o sobie wszystko ... Miałem wtedy wrażenie, że mam przed sobą po prostu Berniego Fockera.”

Roach tak bardzo był przekonany co do trafności kandydatury Hoffmana do roli Berniego, że pewne szczegóły dotyczące osoby aktora polecił umieścić w scenariuszu filmu.

„To, kim Dustin jest oraz to, kim Bernie okazuje się być w filmie to wartości doskonale ze sobą zsynchronizowane”, dodaje reżyser. „Dustin jest osobą, która ma bardzo szerokie pole przestrzeni osobistej. Pozwoli ci dosłownie jeść ze swojego talerza, przypisując również sobie jednocześnie prawo do korzystania z twojego talerza. Po kilku rozmowach z jego żoną Lisą zdałem sobie sprawę, że to on w swojej rodzinie odgrywa rolę żydowskiej matki, podobnie jak ma to miejsce w filmie w przypadku Berniego. Ta dynamika pozostaje w ostrym przeciwieństwie do postaci Jacka, klasycznego samca alfa, który za żadne skarby nie zrzekłby się prawa sprawowania kontroli nad swoją rodziną. Mając do dyspozycji taki zestaw charakterów, nie miałem wątpliwości, że sedno sprawy mamy już załatwione.”

Zasadniczo rzecz biorąc Roach poprosił Hoffmana, żeby w filmie zagrał po prostu siebie samego i jak twierdzi aktor: „Nikt wcześniej z zwrócił się do mnie z podobną propozycją.”

Hoffman tak mówi o granej przez siebie postaci: „Bernie Focker to zasadniczo rzecz biorąc typ faceta, który lecąc samolotem nie ma nic przeciwko zostawianiu drzwi do łazienki uchylonych w momencie, kiedy on z niej korzysta, żeby móc kontynuować rozpoczętą wcześniej z innymi pasażerami rozmowę. Przyglądając się bliżej postaciom Berniego i Jacka mam wrażenie, że czasami przeciwieństwa są do siebie bardzo w pewnych rzeczach podobne. Ideologicznie rzecz biorąc znajdują się oni na przeciwległych biegunach pewnych zachowań, ale obaj w charakterystyczny dla siebie sposób są w stosunku do swoich dzieci nadopiekuńczy, nie pozwalając im do końca na odrębność. Tym razem mam już po raz trzeci okazję pracować z Bobem i muszę przyznać, że zawsze jest to dla mnie ogromna przyjemność i znakomita zabawa. Z kolei komediowy instynkt Bena jest wręcz nie do podrobienia, on jest jednym z najbardziej zabawnych aktorów, z którymi miałem okazję spotkać się na planie filmowym.”

Lista kandydatek do roli towarzyszki życia Berniego była również zadziwiając krótka. Jak mówi Roach: „Potrzebowaliśmy aktorki, która będzie szczera do bólu, bardzo bezpośrednia i bez jakichkolwiek zahamowań, a do tego ciepła i otwarta na innych. Któż inny jak nie Barbra mógłby wzbogacić postać Roz o taką kombinację cech? Roz jest żywicielką rodziny, a Barbra ma w sobie wewnętrzną siłę, która idealnie pasuje do postaci matki Grega. Barbra Streisand prywatnie jest niezwykle ciepłą i słodką osobą, okazującą wiele uczucia i przy tym bardzo bezpośrednią. Ona po prostu mówi dokładnie to, co myśli i bez wahania wyraża ostre sądy na różna tematy. Podobnie jak w przypadku Dustina i Berniego, aktorka i grana przez nią rolą to jakby dwie połówki tego samego jabłka.”

Stiller doszedł do wniosku, że rola Roz dała Barbarze Streisand „szansę powrotu do lżejszych komedii, które przecież również były jej specjalnością w przeszłości, jak rzecz miała się z „No i co doktorkku? /What’s Up Doc?/ i innymi tytułami. To naprawdę imponująca artystka – jest ikoną filmu, ale jednocześnie jest niezwykle zabawna, błyskotliwa i po prostu przyjemnością jest przebywanie w jej towarzystwie. Jest prywatnie bardzo ciepłą osobą i jak filmowa Roz potrafi cierpliwie i uważnie słuchać.”

Połączenie na planie filmowych talentów aktorskich Barbary Streisand i Dustina Hoffmana okazało się pomysłem niezwykle owocnym i zabawnym. Radość życia, którą wnieśli do granych przez siebie postaci Berniegi i Roz tworzyła świetną przeciwwagę dla sztywności Jacka i Diny Byrnes, w wydaniu Roberta De Niro i Blythe Danner.

Streisand, która z własnego wyboru nie występowała na ekranie od ośmiu lat (od czasu nakręcenia obrazu „Miłość ma dwie twarze” /The Mirror Has Two Faces/) tak wspomina swoją decyzję odnośnie wzięcia udziału w filmie: „Miałam poczucie, że dotarłam do takiego momentu w moim życiu i karierze zawodowej, że nie musiałam martwić się porannym wstawaniem o godzinie piątej i pędzeniem na plan filmowy. Jednak trzeba przyznać, że Jay ma niewątpliwie dar przekonywania i za to go bardzo cenię. Zawsze przecież miło jest być poproszonym przez reżysera o wzięcie udziału w jego przedsięwzięciu filmowym, słysząc, że nikogo innego do tej roli sobie nie wyobraża. Z kolei Ben zadzwonił do mnie z Europy i nalegał, żebym została jego filmową matką. Wzięta w krzyżowy ogień uległam w końcu i podjęłam się wstawania o godzinie piątej. Okazało się to być całkiem trafną decyzją i dało mi dużo dobrej zabawy i satysfakcji.”

Biorąc pod uwagę znakomity talent komediowy aktorki, zaskakującym może wydawać się fakt, iż w ciągu ostatnich 25 lat, oprócz „Poznaj moich rodziców”, Streisand nakręciła zaledwie dwie inne komedie – „Miłość ma dwie twarze” /The Mirror Has Two Faces/ (komedię romantyczną z 1993 roku, której była także reżyserem i do której napisała nominowany do Oscara® muzyczny temat przewodni) oraz „The Main Event” z 1979 roku.

Streisand i Hoffman przyjaźnią się od ponad 40 lat, jednak dopiero przy okazji „Poznaj moich rodziców” mieli okazję spotkać się na planie filmowym. Jak wspomina aktorka: „Chodziliśmy razem do szkoły aktorskiej, a Dustin w tym czasie miał dziewczynę, która była moją sublokatorką. W tym czasie on pracował jako dozorca w naszej szkole, żeby zarobić na opłacenie czesnego, a ja w zamian za możliwość pobierania nauki zajmowałam się dziećmi jednego z naszych wykładowców. To już stare dzieje ... Teraz praca z nim to czysta przyjemność, ponieważ oboje lubimy improwizować – jak w muzyce, gdzie instrumenty wygrywają niekonwencjonalne melodie.”

Streisand opisuje graną przez siebie postać jako ‘typ bezpruderyjny’. „Roz wygląda jak żywcem wyjęta z lat 70-tych zeszłego stulecia – burza kręconych loków [tak naprawdę to peruka, ponieważ włosy Streisand są proste] i stroje odzwierciedlające jej ekscentryczność i zafascynowanie różnymi nurtami etnicznymi. Z zawodu jest seksuologiem i zajmuje się terapią osób starszych. Jej gabinet przypomina stylem coś z cyganerii, przy czym pełno w nim bardzo sugestywnych symboli seksualnych, które nawiązują do jej profesji. Początkowo analizując tę postać byłam przekonana, że nie mam nic wspólnego z Roz ... kimś, kto jest przecieą bardzo otwarty w sprawach seksu ... z czasem jednak odnajdowałam między nami pewne podobieństwa. Obie wierzymy bowiem w miłość i namiętność w późniejszym okresie dorosłego życia. Poczucie wolności, humoru i pewności siebie, gotowość niesienia pomocy innym, pogoń za życiem, wolnością i ... szczęściem, to z pewnością nas łączy.”

Roach zdawał sobie sprawę, że obok reżysera, to aktor jest głównym nośnikiem przekazu w filmie, stąd też przypominał Barbarze, że jej głównym obowiązkiem jest poczucie dobrej zabawy na planie filmowym. Jak mówi reżyser: „Wielokrotnie przypominałem Barbarze, że Roz ją wyzwoli i że jedyna rzeczą, na której powinna się skupić jest poczucie zadowolenia z tworzenia i grania tej postaci. Ona i Dustin na swój sposób odnaleźli właściwy ton współpracy i uaktywnili procesy, które obydwojgu pomogły w realizacji ich postaci.”

Dla producentki Rosenthal, z pozoru tak odmienni od siebie Fockerowie i Byrnesowi mają ze sobą więcej wspólnego niż może się im wydawać. Jak zauważa: „Zasadniczo rzecz biorąc, jeśli przyjrzymy się bliżej Fockerom dostrzeżemy jak wielką miłością i troską otaczają swoje dziecko. Mówiąc to, jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że podobnie rzecz ma się z Byrnesami, którzy do swojej córki odnoszą się w sposób nadopiekuńczy. Sprowadzając to do prostej metafory, różnica jest taka jak między psem i kotem. Byrnesowie mają swojego eleganckiego kota Jinxsa, który powraca wraz z nimi na ekran, a Fockerowie mają szalonego psa Mojżesza. Czyli możemy ich skategoryzować jako klasyczne przeciwieństwo – wielbicieli kotów kontra wielbicieli psów.”

Stiller dodaje: „Początkowo całe to doświadczenie wydawało się dosyć surrealistyczne. Możecie sobie wyobrazić na jednym planie filmowym gwiazdy takiego formatu jak De Niro, Hoffman i Streisand. Na ten widok po prostu wbijało mnie w ziemię i długo musiałem dochodzić do siebie. Jednak tak naprawdę zaskakującą rzeczą dla mnie był fakt, iż po tygodniu czuliśmy się wszyscy jak jedna wielka rodzina. Dustin i Barbra są świetni w swoich rolach, do których podchodzili z wielkim zaangażowaniem. Cała obsada filmu sprawiała wrażenie, jakby było to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie.”

Roach zachwycony był perspektywą prowadzenia ponownej współpracy ze znanymi mu z pierwszej części aktorami, a także nowymi twarzami filmu. Nie ukrywał jednak, że podjęcie się przedsięwzięcia z udziałem takich gwiazd było dla niego dość deprymujące. Jak mówi: „Kiedy po raz pierwszy miałem okazję spotkać się twarzą w twarz z Robertem De Niro byłem nieco przerażony. Ben z kolei to jeden z moich ulubionych bohaterów komediowych. Dodajmy do tego takie nazwiska jak Dustin Hoffman i Barbra Streisand oraz Blythe Danner i Teri Polo, to może przyprawić o zawrót głowy. Ta szóstka to wymarzona wręcz obsada komediowa. Na wstępnym etapie produkcji zawsze towarzyszy mi lekki dreszczyk strachu i niepewności, być może tym razem efekt ten był jeszcze bardziej spotęgowany za sprawą wielkich nazwisk. Jednak stopniowo starałem radzić sobie z tymi uczuciami. Przyświecał mi bowiem jeden cel – opowiedzenie zabawnej historii i stworzenie tym wszystkim utalentowanym osobom dogodnego środowiska pracy, w którym mogliby rozwinąć skrzydła.”

De Niro z przyjemnością przyjął propozycję ponownego wcielenia się w rolę na wpół-emerytowanego agenta CIA, Jacka Byrnesa, obsesyjnie starającego się zapewnić rodzinie Byrnesów ‘przedłużenie gatunku’. W związku ze swoją rodzinną misją Jack stara się pogrzebać trochę w rodowodzie Fockerów, żeby w porę ustrzec się przed błędnymi decyzjami matrymonialnymi i z wyprzedzeniem znaleźć potencjalne szczeliny w życiorysach teściów i zięcia. De Niro dodatkowo pełnił przy filmie rolę jego producenta. O swoim stosunku do granej przez siebie postaci mówi: „Zawsze grając jakąś rolę staramy się w niej odnaleźć cząstkę siebie, w tym jednak przypadku istnieją pewne rzeczy, w których nic mnie samego z Jackiem nie łączy.”

Aktor dodaje: „Praca z Benem, który ma wyjątkowy talent komediowy, a także z pozostałymi znakomitymi aktorami była niesamowitym doświadczeniem. Jeśli chodzi zaś o Jay’a to jest on świetnym reżyserem, potrafi się dopasować do każdego i dodatkowo zależy mu, żeby wszyscy czuli się na planie komfortowo. Wiem, że jemu to z pewnością nie ułatwia zadania, ale dla nas jest dużym relaksem. Tak naprawdę to można by powiedzieć, że on niewinnie cierpi za nasze grzechy.”

Do roli eleganckiej pani Diny Byrnes powraca Blythe Danner, która z niecierpliwością czekała na ponowne zdjęcia do tej szalonej komedii rodzinnej. Od czasu do czasu w ciągu ostatnich czterech lat aktorkę pytano kiedy można oczekiwać drugiej części filmu. Dla niej samej trwało to dość długo, ale warto było poczekać.

Danner mówi: „Nie powiem żebym była aż tak rozpoznawalna na ulicy, ale kiedy już ktoś skojarzy mnie sobie z dużym ekranem, to nieuchronnie pada pytanie – „Co z kolejną częścią ‘Mojego taty’?’ Dla mnie powrót do roli Diny to duża przyjemność, a biorąc pod uwagę, że tym razem na planie filmowym pojawili się także Dustin i Barbra, nasza filmowa rodzina stała się jeszcze bardziej szalona. Można tę sytuację porównać do braci Marx na planie filmowym, z których jeden jest śmieszniejszy od drugiego.”

Oprócz przyjemności związanej z poznawaniem terytorium komediowego, tym, co szczególnie przypadło do gustu aktorce znanej bardziej ze swoich ról dramatycznych była możliwość rozbudowania i pogłębienia roli Diny: „Wychodząc ze swojego świata i wchodząc w nowe środowisko Dina początkowo jest tym wszystkim zaszokowana, kolejne doświadczenie przyjmuje ze zmarszczonym czołem. A potem, nagle przełamuje się i przekonuje, że ci ludzie po prostu jej odpowiadają. Uwielbia ich – podoba jej się ich wolność, otwarcie, żywiołowość. Wiele osób utrzymuje, że komedia to dziedzina dużo trudniejsza niż dramat, ja jednak być może mam w tej kwestii zbyt małe doświadczenie, ponieważ wszystko co się dzieje na planie komedii wydaje mi się wspaniałe. Muszę przyznać, że niewątpliwie przyczyniły się do tego osoby współpracowników na planie, znakomici artyści i utalentowany reżyser. Po prostu świetne doświadczenie.”

Teri Polo w filmie „Poznaj moich rodziców” ponownie zagrała rolę najmłodszej córki Byrnesów, a jednocześnie narzeczonej Grega, Pam. Podobnie jak jej filmowa matka, Polo nie morze wyjść z podziwu nad tym, co miało miejsce na planie filmowym, przy pracy nad komedią. Jak mówi: „Na planie panowało istne szaleństwo. Można to chyba porównać do próby zapanowania nad grupą niesfornych dzieci. Naprawdę trzeba przyznać, że wszyscy trochę poszaleliśmy. Ale nie mogliśmy sobie odmówić tej ogromnej przyjemność i porcji zabawy płynących zarówno ze scenariusza filmu, jak i wspólnych relacji na planie. Ja sama czasami łapałam się na tym, że nie biorąc akurat udziału w zdjęciach siedziałam jak zaczarowana i przypatrywałam się temu, co w tym czasie robią przed kamerą inni. Byłam tym wszystkim absolutnie oczarowana. Czasem też z mojego punktu widzenia wyglądało to w ten sposób – powinnam już być gotowa i grać – przecież to moja scena! Dla mnie to wielki zaszczyt znaleźć się w takiej doborowej obsadzie i to w dodatku tak świetnego filmu.”

Polo zauważa również, że o ile w filmie obserwujemy podróż jaką podejmuje rodzina Byrnesów, udając się do przyszłych teściów na Florydę, to jednocześnie jesteśmy świadkami innej osobistej podróży, a mianowicie podróży wewnętrznej Grega, który musi się zmierzyć z wyobrażeniem o sobie samym i swojej rodzinie. Myślę, ze dla widzów będzie to również cenne doświadczenie i okazja do zastanowienia się nad sobą.”

Roach nie szczędzi z kolei pochwał pod adresem kobiet z rodziny Byrnesów – „Oczywiście, to wspaniałe, że Blythe i Teri powracają na ekran. Bez nich nie mógłby się odbyć ten rodzinny zjazd! Wspaniałe jest również to, że obie panie świetnie czują się w swoich rolach, co da się wyczuć na ekranie. Jednocześnie, z perspektywy czasu mamy okazję zaobserwować w jaki sposób obie rozwinęły się jako postaci, jaką przeszły metamorfozę w swoich zachowaniach.”

Na temat reżysera filmu, w imieniu zespołu aktorskiego wypowiada się Ben Stiller: „Jay należy to typu reżyserów, którzy w gatunku komediowym czują się jak ryba w wodzie. Wydaje się, że w jego głowie kłębi się mnóstwo pomysłów, które potem realizuje na planie filmowym i przenosi na ekran. Jest chyba jednym z najbardziej skromnych i nie narzucających się osób jakie znam. Dodatkowo może się pochwalić rzadkim darem kręcenia filmów, w których niemalże każdy znajdzie coś dla siebie i z którymi w jakiś sposób będzie się identyfikować. Jego filmy są proste w swojej formie, więc nie każdy zrozumie skomplikowany, wielowątkowy proces żonglowania różnymi elementami, który dokonuje się za jego sprawą. Myślę, że realizowanie takich złożonych projektów, to po trosze jego własna wina. Mam na myśli to, że wkłada on w pracę tyle serca i energii, że oglądając z taką lekkością film, nie jesteśmy w stanie tego do końca dostrzec i docenić.”

Hoffman dodaje: „Ten człowiek jest niezmordowany. W dobrej komedii, widownia za sprawą śmiechu zaczyna się otwierać, a reżyser może nieoczekiwanie przemycić pewne prawdy o tym, co oznacza tak naprawdę bycie istotą ludzką, radzenie sobie ze światem ... tak jak rzecz się ma na przykład z odsuwaniem się od swoich rodziców. Każdy może jakość odnieść się do tego zagadnienia i to właśnie świadczy o charakterze dobrej komedii. Jay’owi taki zabieg udaje się na poziomie fundamentalny. A do tego wszystkiego, oprócz zawartego w nich pewnego przesłania, jego komedie są po prostu bardzo zabawne.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Poznaj moich rodziców
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy