Reklama

"Powrót do Garden State": PRODUKCJA

Jak mówił w jednym wywiadów reżyser: „Tak naprawdę „Powrót do Garden State” jest o tym, jak bardzo życie jest krótkie. I o tym też, jak łatwo dajemy się złapać w te wszystkie plątaniny i niepewności, zmartwienia i obsesje, a także trywialne argumenty. Tymczasem życie pędzi obok nas i kiwa z politowaniem głową na to, jak strasznie poważnie traktujemy siebie. Pamiętajcie, że słońce wypali się za jakiś milion lat i wtedy tak naprawdę nic nie będzie miało znaczenia.” Nie był to klimat, który od raz działał na wyobraźnię bossów wielkich wytwórni. Film powstał w końcu poza głównymi hollywoodzkimi studiami.

Reklama

Było to tym łatwiejsze, że reżyser, a zarazem scenarzysta i odtwórca głównej roli, Zach Braff, znany jest Amerykanom jako dr John „J.D.” Dorian z telewizyjnego sitcomu „Scrubs”. „Powrót do Garden State” to jego debiutancka pełnometrażowa produkcja. Próbując pozyskać fundusze na realizację obrazu Braff miał już w zanadrzu zgodę Natalie Portman i zapewniony udział Danny’ego De Vito, jako producenta. Jednak sprawa nadal nie była taka prosta. Autor opowiada: Chociaż nie prosiłem o wiele pieniędzy, nikt nie chciał zaryzykować, ponieważ film nie miał klasycznej trójaktowej struktury. To nie jest film, który jakiekolwiek studio chciałoby wyprodukować. Bali się na przykład tego, że wprowadzam do historii bohaterów, którzy pojawiają się na ekranie tylko jeden raz. Ale kurczę, takie jest życie! Jadę do domu na cztery dni i kogoś spotykam. Przez tych parę chwil nie wszyscy zdołają dać mi życiową radę! Ostatecznie reżyser znalazł prywatnego donatora i tak powstał film, który do chwili obecnej zwrócił poniesione koszty już niemal siedmiokrotnie.

Jak na film niezależny, „Powrót do Garden State” zostało wyprodukowane przez wyjątkowo liczną ekipę producencką. Pierwsze pojawiło się Jersey Films – firma założona w 1992 roku przez Dannego DeVito, Michaela Shamberga i Stacey Sher. Choć Jersey Films zazwyczaj uczestniczy w dużych produkcjach, to scenariusz tak się spodobał, że zdecydowano się na projekt produkcyjnie bardziej kameralny. Następni zjawili się Gary Gilbert i Dan Halsted z Camelot Pictures, którzy finansują przede wszystkim kino niezależne. Reżyser śmieje się: Wszyscy chcieli go wyprodukować, nikt nie chciał za niego zapłacić. Wcześniejsze obawy Braffa o zatracenie autorskiego charakteru filmu, okazały się bezpodstawne. Jak na debiutanta dostał wyjątkowo dużo artystycznej swobody i zawsze do niego mogło należeć ostatnie słowo.

Można to odczuć chociażby podczas słuchania ścieżki dźwiękowej filmu. Usłyszymy na niej utwory takich gwiazd jak Simon i Garfunkel, czy Coldplay, ale i zespołów kompletnie nie znanych, jak Remy Zero, muzykujących po podmiejskich garażach i istniejących wyłącznie w świadomości garstki osób. Braff argumentuje: Ja po prostu uzupełniłem film moimi ulubionymi kawałkami. Simona i Garfunkela naprawdę chcieliśmy mieć, ale kiedy otrzymaliśmy pierwszą odpowiedź z ich wytwórni, opanował nas pusty śmiech. Za sumę, której żądali moglibyśmy zrobić drugi film. Napisałem jednak list bezpośrednio do Paula Simona i kiedy zobaczył scenę, w której miał się znaleźć ich utwór, wykazał ogromną szczodrość i już nie wahał się powiedzieć – tak. I tak po kolei, grupa po grupie, wszyscy się zgodzili. Płyta ze ścieżką dźwiękową bije aktualnie w Stanach rekordy popularności, zachwycając świeżością i bezpretensjonalnym doborem utworów. Moich wymarzonych kawałków – dodaje Zach.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Powrót do Garden State
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy