Reklama

"Potop Redivivus": "POTOP" PRZED 40 LATY

Przygoda Jerzego Hoffmana z Sienkiewiczem zaczęła się na Syberii w 1944 roku, kiedy jako 12-latek przeczytał książki przysyłane z frontu przez ojca, lekarza służącego w Dywizji Kościuszkowskiej, "Pana Wołodyjowskiego" i "Potop" - "Ogniem i mieczem" zatrzymała wojskowa cenzura.

Przygoda Jerzego Hoffmana z Sienkiewiczem zaczęła się na Syberii w 1944 roku, kiedy jako 12-latek przeczytał książki przysyłane z frontu przez ojca, lekarza służącego w Dywizji Kościuszkowskiej, "Pana Wołodyjowskiego" i "Potop" - "Ogniem i mieczem" zatrzymała wojskowa cenzura.

Zagorzały wielbiciel Sienkiewicza i powieści historycznej w ogóle już podczas egzaminu do Szkoły Filmowej deklarował, że chce kręcić filmy historyczne. Na początku lat 60., kiedy Telewizja Polska planowała produkcję pierwszych seriali, Jerzy Lutowski, któremu powierzono napisanie scenariusza według "Pana Wołodyjowskiego", zwrócił się o konsultację właśnie do Hoffmana. Reżyser zapalił się do pomysłu i na własną rękę podjął starania o nakręcenie filmu kinowego. Odniósł sukces: uboga kinematografia polska wysupłała aż 40 mln złotych, by nakręcić dwuipółgodzinny film, który odniósł niekwestionowany sukces kasowy i artystyczny, potwierdzony przez dziesięciomilionową widownię.

Reklama

Kiedy Jerzy Hoffman przystępował do kręcenia "Pana Wołodyjowskiego", wcale nie było pewne, że przypadnie mu szansa ekranizacji całej Trylogii. Bynajmniej nie dlatego, że kinematografii nie było na to stać. Echa wydarzeń Marca '68 i rozpętanej w PRL-u antysemickiej nagonki dotknęły także ekipę "Wołodyjowskiego". Ich przejawem było choćby powierzenie reżyserii serialu "Przygody pana Michała" - na planie filmu i w niemal identycznej obsadzie - innemu reżyserowi. Więcej, w trakcie zdjęć w Chęcinach, które udawały Kamieniec Podolski, Hoffmanowi wręcz zasugerowano wyjazd z Polski. Reżyser zgodził się na emigrację, pod warunkiem jednak, że celem będzie Moskwa, ale inni członkowie ekipy, operator Jerzy Lipman i Jakub Goldberg, drugi reżyser, wyjechali na Zachód. Tam również udał się Aleksander Ford, który pierwotnie miał realizować "Potop".

Skierowanie "Potopu" do produkcji stało się możliwe po zmianie ekipy rządzącej w grudniu 1970 roku. Budżet filmu obliczono na 100 mln złotych, znalazły się środki nie tylko na dekoracje budowane w Polsce, na Białorusi i Ukrainie oraz 23 tys. kostiumów (w filmie wzięło udział blisko 400 aktorów i kilka tysięcy statystów), ale także na wypożyczenie obiektywów Panavision (ale już nie kamer). Była to największa produkcja w dziejach ówczesnej kinematografii - scenarzyści Jerzy Hoffman, historyk Adam Kersten i pisarz Wojciech Żukrowski dokonywali cudów, by zachowując w miarę spójną fabułę, możliwie niewiele uronić z literackiego pierwowzoru, wydobywając na plan pierwszy walory widowiskowe dzieła (łącząc, na przykład, bitwy pod Warką i pod Prostkami w jedno zwycięskie starcie). Ale wysiłek filmowców mogła nieoczekiwanie zniweczyć burza, jaką rozpętały dwie decyzje obsadowe Hoffmana - powierzenie roli Kmicica Danielowi Olbrychskiemu (grającego w "Panu Wołodyjowskim" Azję Tuhajbejowicza), zaś roli Oleńki - Małgorzacie Braunek. W gorącej dyskusji zabrali głos nie tylko krytycy i publicyści, ale i przyszli widzowie filmu. Był to istotny sygnał: widownia była przede wszystkim zainteresowana Sienkiewiczem i jego wizją historii, więc wszelkie próby jej modyfikacji okazały się zbędne. Sam Hoffman podkreślał, że film "pomyślany został jako wielka epopeja narodowa, jako hołd dla ogarniającego wszelkie warstwy społeczne narodowowyzwoleńczego zrywu". To konsolidacyjne przesłanie miało niemal magiczne znaczenie: filmowcom udało się uzyskać pozwolenie na kręcenie zdjęć w klasztorze na Jasnej Górze, z wykorzystaniem precjozów z tamtejszego skarbca. Sekwencja odsłonięcia cudownego obrazu Czarnej Madonny jest - obok sceny wejścia hubalczyków na nabożeństwo do kościoła w Poświętnem w "Hubalu" (1973) Bohdana Poręby - jedną z najważniejszych scen religijnych w dziejach polskiego kina.

Mimo drastycznych nieraz skrótów Hoffmanowi i jego współpracownikom udało się zachować walor pełnej rozmachu epickiej opowieści, gdzie historia spotyka się z wielką przygodą, humor ze wzniosłością, zaś bohaterstwo z tragizmem. Raz jeszcze dało znać o sobie pragnienie "pokrzepienia serc", choć nastroje społeczne i sytuacja polityczna były krańcowo odmienne od tych, jakie towarzyszyły premierze "Pana Wołodyjowskiego". Inny był także odbiór samego filmu, którego dwie serie (w sumie około 320 minut projekcji) obejrzało ponad 27 mln widzów.

Jednak kiedy we wrześniu 1974 roku "Potop" wchodził na ekrany, był pod wieloma względami filmem anachronicznym - czas wielkich widowisk kostiumowych w kinie światowym przemijał. W Hollywood rodził się nowy typ widowiska, który wkrótce miał zdominować gusty publiczności na całym świecie: raptem 18 miesięcy później zaczęły się zdjęcia do pierwszego filmu z cyklu "Gwiezdne wojny" George'a Lucasa. Nominacja do Oscara za film nieanglojęzyczny (film Hoffmana przegrał z "Amarcordem" Federico Felliniego) była więc wyrazem uznania dla wysiłku niewielkiej kinematografii europejskiej, którą stać było na tak imponujący wysiłek produkcyjny.

Konrad J. Zarębski w: "Historia kina polskiego", red. T. Lubelski, K. J. Zarębski, Warszawa 2007

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Potop Redivivus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy