Reklama

"Porządek musi być!": STRESZCZENIE

Mux jest schludnym mężczyzną koło trzydziestki. Uważa się za wybrańca, który ma naprawić świat. Pierwsza scena: Mux siedzi w samochodzie i nagrywa na dyktafon swoje credo: „Jestem częścią społeczeństwa, - mówi - które zatraciło wszelkie ideały". Nagle mija go pędzący sto sześćdziesiąt na godzinę wóz. Mux zatrzymuje go, każe zapłacić 100 euro i zabiera młodemu kierowcy kierownicę. Ma ich już w bagażniku kilka. To właśnie jego misja. Przywrócić ludziom poczucie odpowiedzialności za to, co robią. Mux wypowiada wojnę ludzkim potknięciom. Wielki Mux czuwa – zawsze i wszędzie. W idealnie odprasowanej koszuli ściga piratów drogowych, chłopców sikających do basenów, ludzi nieprawidłowo parkujących samochody, graficiarzy.

Reklama

Przywraca porządek na ulicach Berlina w towarzystwie swojego smutnego pomocnika, byłego bezrobotnego imieniem Gerd. Gerd domową kamerą filmuje przyłapanych „zbrodniarzy”. Przestępczość w mieście spada poniżej 10 procent. Mux z Gerdem łapią tygodniowo 60-80 osób. Zatrudniają coraz więcej pomocników, tworzą siatkę informatorów. Firma rozrasta się, a Mux staje się sławny i zaczyna być o nim głośno w mediach. Oprócz działalności „w terenie" pracuje w szkole, gdzie dość niekonwencjonalnymi metodami uczy dzieci odpowiedzialności i solidarności - zasad, które, jego zdaniem, powinny panować w społeczeństwie. Pisze też manifest. Praca nad nim idzie jednak powoli, bo też i obmyślenie nowego, idealnego społeczeństwa nie jest rzeczą prostą.

W życiu Muxa nie wszystko jest jednak jednoznacznie dobre. Wielki reformator sam też pada czasem ofiarą niskich instynktów. Jest pośrednio winien śmierci graficiarza, który, uciekając przed karą, wpada pod pociąg.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Porządek musi być!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy