Reklama

"Porwanie": O PROCESIE PRODUKCJI

Pomysł na "Porwanie" wykiełkował cztery lata temu, kiedy Jeremy Bell z Gotham Group zaproponował współpracę Royowi Lee oraz Dougowi Davisonowi z Vertigo. Projekt ruszył z kopyta po rozmowie producentów ze scenarzystą Shawnem Christensenem. "Pod koniec spotkania Lee Stollman wspomniał, że jest pomysł na film o chłopaku, który widzi swoje zdjęcie z dzieciństwa na stronie internetowej z zaginionymi osobami. Pomyślałem, że to świetny punkt wyjściowy. Wróciłem do domu i przemyślałem cały projekt, po czym dwa tygodnie później powiedziałem Lee, że chciałbym się trochę pobawić tym założeniem. I jeśli dadzą mi 60 dni, dostarczę im pierwszą wersję scenariusza. Zajęło mi to dokładnie 63 dni".

Reklama

"Shawn bardzo lubi układać puzzle, dlatego bardzo spodobał mu się pomysł na opowieść o odnajdywaniu własnego miejsca na świecie", wyjaśnia producentka Ellen Goldsmith-Vein. "Tak bardzo się zapalił do tego projektu, że już po dwóch miesiącach od spotkania z Lee oddał pierwszą wersję scenariusza". Stollman dodaje: "Z jednozdaniowego pomysłu Shawn stworzył cały film. Prawdziwie inspirujący wyczyn, tym bardziej, że nigdy wcześniej nie widziałem filmu o dzieciaku, który pozornie żyje normalnie, po czym dowiaduje się, że to wszystko kłamstwo".

W odbiorze filmu wiele zależy od tego, czy widzowie obdarzą Nathana sympatią, producenci ustalili więc, że najlepszym odtwórcą tej roli będzie Taylor Lautner. Goldsmith-Vein tak to wyjaśnia: "Taylor jest bodaj jedynym aktorem w tym wieku, który był w stanie podołać takiej roli, ponieważ jest naturalnym atletą i zna sztuki walki. Jest także inteligentnym człowiekiem i poważnym aktorem". Lee Stollman potwierdza: "Taylor ma odpowiednie warunki fizyczne i aktorski czar, który sprawdza się zarówno z perspektywy męskiej, jak i kobiecej". Roy Lee spotkał się z Lautnerem 4 czerwca 2009 roku, a aktor od razu zapalił się do projektu. Niemalże rok później, Roy dał mu gotowy scenariusz Shawna Christensena i ponownie dostał entuzjastyczną odpowiedź. Mając Lautnera na pokładzie, producenci z Gotham i Vertigo zaczęli przerabiać scenariusz specjalnie pod młodego aktora. Zgłosili się również do Lionsgate i dosyć szybko otrzymali zielone światło na realizację projektu.

"Zakochałem się w tym projekcie od pierwszego przeczytania", wyznaje Alli Shearmur z Lionsgate. "Pracowałem przy filmach o Bourne'ie i od razu rozpoznałem w "Porwaniu" podobny rodzaj intrygi i emocjonalnego dreszczyku, ale także prawdziwie amerykańską, bardzo przystępną historię, która sprawia, że ta opowieść jest jeszcze ciekawsza. Wiem, że Taylor i jego ludzie zastanawiali się nad jego pierwszą główną rolą, dlatego wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani, że to właśnie nam przypadło zrobienie tego filmu". Mając Lautnera oraz błogosławieństwo z Lionsgate, w projekt wszedł reżyser John Singleton, bardzo szybko odnajdując ze wszystkimi wspólny język. "Praca była bardzo szybka i ekscytująca", wspomina Christensen. "John ma wspaniały uśmiech, podejście i wiele dobrych pomysłów". Zdjęcia rozpoczęły się ledwo cztery miesiące po sprzedaży projektu. "Dla mnie Porwanie jest opowieścią o synu, który nie wiedział, kim jest jego ojciec", wyjaśnia Singleton. "To historia młodego człowieka, który próbuje odnaleźć własną tożsamość, dzięki czemu całość staje się uniwersalna. W filmie znalazło się sporo akcji, ale ja nade wszystko inspirowałem się klasycznym kinem przygodowym, w którym bohater przechodzi przemianę w miarę zdobywanego doświadczenia".

"John pracował przy kilku doprawdy niezwykłych filmach o ciekawych bohaterach", mówi producent Pat Crowley, zatrudniony ze względu na doświadczenie zdobyte przy serii o Jasonie Bourne'ie. "Najlepsze we współpracy z Johnem jest to, że posiada encyklopedyczną wiedzę na temat historii kina, a także bardzo dobrze radzi sobie w pracy z młodymi aktorami". Singleton wyjaśnia: "Widzowie nie widzieli jeszcze takiego Taylora Lautnera. Dosłownie rozkwita tu jako aktor. Dużo rozmawialiśmy o tym, co mógłby zrobić, żeby nadać tej roli jeszcze większego znaczenia. Dla mnie jako reżysera obserwowanie jego aktorskiej ewolucji to czysta przyjemność". Sam Lautner przyznaje, iż od zawsze pociągało go kino akcji, dodając: "A ta rola jest najbardziej wymagającą fizycznie w mojej karierze, ale to nie tylko bieganie, skakanie i walenie pięściami".

Rozpoczął się proces castingu. Najważniejszą rolą do obsadzenia była Karen, sąsiadka Nathana, w której chłopak się durzy, a później wraz z nią ucieka. Lily Collins wywarła na Singletonie i reszcie duże wrażenie swoją rolą w "Wielkim Mike'u: The Blind Side". "Oglądaliśmy wiele aktorek, ale Lily od razu wszystkim się spodobała, ponieważ ma w sobie prawdziwie amerykańską charyzmę - obojętne, czy spotka się ją na ekranie, czy na ulicy, człowiek od razu czuje, że łatwo się z nią dogada", wyjaśnia Crowley. "Moja postać, Karen, to bardzo silna, pewna siebie młoda kobieta", dodaje Collins. "To nie jest tylko ozdobnik historii. Ma bardzo mocną osobowość. Nie ma wielu takich ról dla młodych aktorek". Jason Isaacs i Maria Bello wcielają się w Kevina i Marę, domniemanych rodziców Nathana. Isaacs z miejsca polubił swoją postać, lecz jego entuzjazm wzrósł niepomiernie, kiedy zaczął myśleć nad dodatkowymi przyjemnościami zagrania w tym filmie. "Przeczytałem scenariusz i okazało się, że to będzie czysta zabawa", wspomina aktor. "Dostaję okazję, by boksować, tańczyć i całować się z Marią Bello. Nad czym tu się jeszcze zastanawiać?" Proces decyzyjny wyglądał nieco inaczej w przypadku Bello: "Usłyszałam tylko dwa słowa: "John Singleton", po czym krzyknęłam "Chcę z nim pracować!". Okazało się, że oboje się znali i od dawna rozmawiali o nakręceniu wspólnego filmu.

"Maria jest świetna jako Mara", komentuje Lautner. "Gramy razem intensywną emocjonalnie scenę, kiedy w sypialni mówi mi, że nie jest moją matką. Nikt by tego lepiej nie zagrał". Singleton tak się wypowiada o odtwórcy roli Kevina: "Jason Isaacs ma niezwykłą aktorską siłę. Nakręciliśmy świetną scenę, kiedy ojciec trenuje Nathana i zalatuje to znęcaniem się, bo on po prostu bije chłopaka, który nie rozumie, dlaczego musi uczyć się boksować i przechodzić tyle testów wytrzymałości. Ale później, kiedy te umiejętności stają się poręczne, Nathan zaczyna rozumieć". Lautner wypowiada się w nieco innym tonie o swoim ekranowym ojcu: "To jeden z najzabawniejszych facetów, jakich spotkałem. Relacja ojcowsko-synowska jest naprawdę intensywna, ale zawsze przed wejściem na plan żartowaliśmy sobie ze wszystkiego. Gdy tylko kamery zaczęły kręcić, wchodziliśmy idealnie w swoje role".

Alfred Molina gra w "Porwaniu" agenta CIA Burtona, który śledzi Nathana. "Dla mnie to był szereg pierwszych razów", wyznaje aktor. "Nigdy wcześniej nie grałem agenta terenowego CIA. Nigdy wcześniej nie pracowałem z Johnem Singletonem, a od dłuższego czasu jestem fanem jego filmów. Dostałem także okazję do grania z przedstawicielami młodego pokolenia aktorów. To był dla mnie bardzo ciekawy okres". Kluczową rolę dr Geri Bennett przyjęła natomiast ikoniczna Sigourney Weaver, nietypowy wybór obsadowy, biorąc pod uwagę fakt, iż z początku w scenariuszu była to postać męska. "Zmieniliśmy koncepcję w trakcie castingu. Pomysł, by Sigourney zagrała dla nas tę rolę, okazał się strzałem w dziesiątkę!", wyjaśnia Stollman. "To bardzo poruszająca historia wchodzenia w dorosłość dwójki dzieciaków, które wykazują wielką odwagę i pomysłowość", komentuje Weaver. "Te nastolatki zostają w mgnieniu okaz wplątane w perfidną grę szpiegowską, i choć radzą sobie jak potrafią, często są jedynie pionkami w grze pomiędzy wielkimi graczami, jak CIA". Crowley dodaje: "Bennett pracowała dla CIA przez jakieś 30 lat, jej specjalizacją był trening agentów, a także przesłuchiwanie tych, którzy wracali z wyjątkowo trudnych misji. Postać Nathana przechodzi bardzo emocjonalny okres, więc CIA stwierdziło, że należy pomóc mu w transformacji z nastolatka w dorosłego". Aktorka rozwija tę myśl: "Jego ojciec, Kevin, trenuje go fizycznie. Jego matka trenuje go emocjonalnie, a Geri Bennett psychologicznie".

Szwedzki aktor Michael Nyqvist wciela się w Kozlowa, nemezis Nathana. "Widzieliśmy Milennium: Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet i zakochaliśmy się w roli Michaela", mówi Stollman. "Tutaj, w Stanach Zjednoczonych, jest kompletnie nieznany. Ma świetną, świeżą twarz, potrafi być zarówno złowieszczym osobnikiem, jak i przystojnym, charyzmatycznym bohaterem". Wypowiedź tę potwierdza producent Doug Davison: "Szukaliśmy europejskiego złoczyńcy. W Milennium... mówi po szwedzku, więc dowiedzieliśmy się, czy radzi sobie z językiem angielskim - okazało się, że tak! Był naszym pierwszym wyborem, a że był dostępny, to szczęśliwie udało nam się zaciągnąć go na pokład". Nyqvist z radością powitał ten angaż: "Zawsze pociągała mnie kwestia poszukiwania własnych korzeni. I uwielbiam filmy Johna Singletona. Zadzwonił do mnie i zaczęliśmy rozmawiać o tym projekcie. Później przeczytałem scenariusz, a granie czarnego charakteru to zawsze fajna zabawa".

Resztę obsady stanowią Denzel Whitaker, William Peltz, Nickola Shreli oraz Antonique Smith jako Burns, zastępczyni Burtona. Wszyscy aktorzy polubili wyzwania stawiane przez swoje role, obojętne, czy była to szalona jazda na picku-upie, czy strzelanina na ulicy. Smith, która zebrała znakomite recenzje za rolę Faith Evans w "Notorious", bardzo chciała zagrać w scenie akcji. "I mam swoją własną strzelaninę!", wykrzykuje aktorka. "Uwielbiam Angelinę Jolie, a teraz mam taką "scenę Angeliny". Jestem bardzo podekscytowana".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Porwanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy