Reklama

"Południe - Północ": BORYS SZYC ZOSTAŁ FRANCISZKANINEM!

To historia miłości i inicjacji. Para głównych bohaterów kobieta i mężczyzna, spotykają się w bardzo specyficznym momencie swojego życia i właściwie każde z nich jest w jakiś sposób.... dziewicze. Mimo że każde z nich ma za sobą kawałek życia spędzonego w zupełnie różnych okolicznościach i warunkach - opowiada Robert Więckiewicz odtwórca jednej z ról w filmie Południe-Północ. - A może tak jaśniej, prościej, to jest to podróż dwojga ludzi. Podróż w poszukiwaniu siebie.

Bohater filmu - Jakub, postać grana przez Borysa Szyca, opuszcza klasztor franciszkanów i wyrusza w podróż. Po drodze spotyka ładną, gadatliwą i ekstrawertyczną Julię. Dziewczyna, w której rolę wciela się Agnieszka Grochowska, bez zgody Jakuba postanawia do niego dołączyć. Idą razem przez piękną, choć czasem niepokojącą polską wieś spotykając po drodze galerię postaci, z których każda, niczym rozdział książki, kryje w sobie historię ? raz smutną, raz zabawną, ale zawsze ludzką i prawdziwą. Jakub i Julia w zetknięciu z innymi ludźmi odkrywają także siebie wzajemnie, choć na pierwszy rzut oka trudno wyobrazić sobie dwie osoby bardziej odmienne i mniej przygotowane do wspólnej wędrówki. W rzeczywistości łączy ich jednak dużo więcej, niż oboje przypuszczają...

Reklama

Spotkanie franciszkanina i pięknej dziewczyny może wywołać pewną sensację. Zwłaszcza, że ich wzajemne stosunki dalekie są od obojętności.

Mojego bohatera poznajemy, kiedy opuszcza zakon. Jest bratem zakonnym i całe swoje dorosłe życie spędził w tym zakonie. Niewiele widział świata. Nie widział nigdy morza. I z takim pragnieniem, zobaczenia morza wychodzi, ponieważ wie, że niewiele zostało mu czasu ? opisuje swoją rolę Borys Szyc.

Również Agnieszka Grochowska ? niebywale zdolna aktorka młodego pokolenia tworzy postać wyjątkową.

Ten plan był dosyć niesamowity. To była jakaś bardzo fajna i taka duża przygoda. Też przez to, że tak bardzo się zmieniłam do tego filmu - mówi Agnieszka Grochowska ? Jestem bardzo wdzięczna Łukaszowi, ze zobaczył we mnie kogoś takiego, że dal mi szanse zagrania kogoś tak skrajnie rożnego niż ja jestem i tak skrajnie rożnego od tych postaci które miałam przyjemność grac do tej pory.

Podczas pracy nad filmem pojawiało się kilka nieoczekiwanych niespodzianek - mówi reżyser Łukasz Karwowski - Dzień przed zdjęciami Borys Szyc złamał rękę. Zadzwonił wieczorem ze szpitala, że właśnie zakładają mu gips. A w filmie jest wiele scen kaskaderskich, które Borys miał grać sam... Wspólnie zdecydowaliśmy, że rozpoczynamy zdjęcia. Przez noc dopisałem kilka linijek dialogu o złamanej ręce. Okazało się, że gips fantastycznie się sprawdził, postać grana przez Borysa nabrała dodatkowego wymiaru. Scenę spadania ze skarpy do rzeki Borys zagrał bez pomocy kaskadera. To chyba pierwszy taki przypadek w historii, normalnie żaden producent by się na to nie zgodził. Ale ponieważ sami produkowaliśmy film, to się zgodziliśmy. Po sfilmowaniu sceny kierowca zawiózł Borysa do szpitala, gdzie założono mu nowy gips, bo stary się pomoczył i zniszczył. I tak wymienialiśmy gips kilka razy, a Borys jako pamiątkę po filmie ma trochę krzywo zrośnięty palec u ręki.

Pod koniec zdjęć jeden z samochodów ze sprzętem dachował w rzece. Na szczęście tego dnia był upał i pasażerowie auta mogli pod woda przez nie wyjść... Skończyło się na porządnym strachu, ale z nurtem popłynął sprzęt filmowy. Musieliśmy następnego dnia uprościć zdjęcia. I okazało się, że prostota jest zbawienna ? nakręciliśmy jedną z lepszych scen filmu... ? dodaje, śmiejąc się reżyser.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Południe - Północ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy