Reklama

"Polowanie na króliki": PRZYGOTOWANIA DO FILMU

„Starałem się zrozumieć emocje, które płynęły w trakcie tej strasznej wędrówki przez bezdroża Australii i szukałem odpowiedzi na jedno pytanie: Co takiego było w Molly Craig, skąd czerpała siłę, która pozwoliła jej przejść całą tę drogę.“

Philip Noyce - reżyser filmu

Gdy o trzeciej rano w mieszkaniu Phillipa Noyce`a w Los Angeles zadzwonił telefon, odebrał go sądząc, że zdarzył się jakiś wypadek. Mylił się. Dzwoniła autorka scenariuszy Christine Olsen. „W słuchawce damski głos o dziwnym australijskim akcencie oznajmił mi, że gotowy jest scenariusz, do którego idealnie pasuję jako reżyser. Odpowiedziałem, że co tydzień dzwoni do mnie mnóstwo ludzi z taką rewelacją, ale większość robi to za dnia. Poprosiłem, żeby zadzwoniła rano do biura.” Noyce wątpił, że usłyszy Christine ponownie. Ale zadzwoniła. I przysłała scenariusz.

Reklama

Pięć lat wcześniej uwagę Christine przykuła recenzja pewnej książki. „Follow the Rabbit-Proof Fence” to wzięta z życia opowieść o trzech aborygeńskich dziewczynkach, które uciekają z sierocińca i odnajdują drogę do domu, przemierzając pieszo 2500 kilometrów australijskiego pustkowia, wędrując całą drogę wzdłuż płotu chroniącego pola przed królikami.

Książkę napisała Doris Pilkington, córka Molly, wtedy czternastolatki, najstarszej z całej trójki. Christine Olsen wspomina: „Zachowałam tę książkę jako ewentualny materiał na film i przez pół roku wyciągałam ją i zalewałam się nad nią łzami. Któregoś ranka obudziłam się z postanowieniem, że muszę zdobyć prawa do tej książki.”

O prawa rywalizowali też inni filmowcy, Olsen umówiła się więc na spotkanie z Doris Pilkington. „Pomyślałam, że to bardzo ważne, żeby Doris obejrzała mnie sobie i sama uznała, że to właśnie mnie chce powierzyć swoją historię.” Spotkanie zostało jednak odwołane, ale Olsen uparcie do niego dążyła. „Zaproponowałam, że podwiozę ją na lotnisko.” W końcu Christine i Doris poznały się, a w efekcie Christine uzyskała prawa do książki. Doris została konsultantką scenariusza. Przygotowania i pisanie scenariusza trwało pięć lat. Christine twierdzi, że wyprawa do Jigalong, rodzinnej wioski dziewczynek, było najważniejszym elementem przygotowań. „Jigalong było osadą przy płocie chroniącym przed królikami. Płot przebiegał przez północną i południową część Australii Zachodniej. Dziewczynki domyśliły się, że idąc wzdłuż niego dotrą do domu. Ten płot był dla mnie zawsze zdumiewającym symbolem usiłowań Europejczyków, by okiełznać dziki ląd. Chcieli postawić ogrodzenie chroniące przed królikami, które sami tu ściągnęli. To doskonały symbol losu, jaki stał się udziałem całej Australii. Odwiedzałam to miejsce kilka razy, podczas jednej z wypraw mieszkałam z Molly trzy tygodnie. Wróciłam z tej wizyty gotowa do pisania scenariusza. I napisałam go.”

Noyce: „Gdy zacząłem czytać scenariusz zdałem sobie sprawę, że to wyjątkowa opowieść, a gdy doszedłem do końca miałem łzy w oczach. Szczególnie mocno uderzyła mnie uniwersalność tej historii. Choć byłem świadom pochodzenia dziewczynek, w połowie tekstu nagle przestały być białe czy czarne, były tylko dziećmi w opresji, bezradnymi, ale jednak nie poddającymi się i wreszcie – triumfującymi. Koniec historii napawa otuchą i pomyślałem, że to jest film, który koniecznie trzeba nakręcić. Miałem też poczucie pewnej misji. We wszystkich moich filmach przykładam dużą wagę do emocjonalnego angażowania widzów i poruszania ich uczuć. Ponadto, ten film opowiada fragment australijskiej historii o wielkim znaczeniu.”

Noyce przyjął stanowisko reżysera i producenta filmu, a następnie wrócił do Australii, by nakręcić tam swój pierwszy po 12 latach australijski film. Reżyser udał się prosto do Perth, gdzie spotkał się z Doris Pilkington. Potem odwiedził ośrodek Moore River, by „nasiąknąć atmosferą tego miejsca i spotkać się z duchami wszystkich ludzi zesłanych do Moore River.” Noyce uważał, że spotkanie z autorką książki i wizyta w sierocińcu, z którego uciekły dziewczynki, da mu odpowiedź na pytanie, dlaczego Molly nakłoniła dwie koleżanki, by przewędrowały taki szmat drogi. Noyce skupił się na próbach zrozumienia emocji, które skłoniły dzieci do tak morderczej wędrówki przez australijski interior.

Reżyser pojechał wzdłuż płotu na króliki aż do Jigalong, gdzie spotkał się z Molly i Daisy, dziś osiemdziesięcioletnimi staruszkami. Tam znalazł odpowiedź na większość swych pytań.

„Molly zrobiła kilka bardzo trafnych uwag. Mówiła, że: „Inne porwane dzieci były duże młodsze ode mnie. Szybko zapomniały swoje matki. Ja byłam starsza. Wiedziałam, czym jest matka. Chciałam wrócić do domu, do niej.” Molly powiedziała także Noyce`owi, że okolice Moore River źle na nią działały. Tłumaczyła, że nie była to jej rodzinna kraina, co rozstrajało ją zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Musiała stamtąd uciec, bo miejsce to było dla niej trucizną.

„Atmosfera sierocińca, przebycie całej tej trasy samochodem i zwiedzenie osady, z której porwano dziewczynki i do której chciały wrócić, dały mi doskonałe wyczucie emocji, które królują w tej opowieści.” Noyce miał także możliwość obserwacji gestów, sposobu mówienia i wzajemnych relacji mieszkańców Jigalong.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Polowanie na króliki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy