"Polowanie na króliki": O PRODUKCJI
Jeremy Thomas już podczas czytania scenariusza stwierdził, że „ jest to dokładnie ten rodzaj filmu, który sam chciałbym nakręcić i wyprodukować.” Thomas przyjaźni się z Noyce`em od wielu lat, ale pierwszy raz trafiła im się okazja do wspólnej pracy. Opisuje go jako „znaczącego i nietuzinkowego filmowca, reżysera sławnego zarówno z cudownych, głębokich filmów, jak i ogromnych, przebojowych widowisk. Nieczęsto zdarza się opanować dwa tak różne pola.”
Według Thomasa o trafności filmu stanowi jego wielka siła oddziaływania. „ To niewiarygodna przygoda trzech dzieciaków, za którymi podąża pościg. Wyrwane ze swego otoczenia uciekają przed nim przez dziki kraj. Sama opowieść, współczucie, jakie czujemy dla małych ofiar i podłość innych postaci nadaje filmowi uniwersalny wymiar. Jako dobra rozrywka ma sporą wartość komercyjną, ale niesie też pewne istotne przesłanie. Ma w sobie przygodę, wspaniałą stronę wizualną i bardzo silnie emocjonalnie nacechowaną opowieść, a fakt, że jest ona prawdziwa, dodaje jej tylko niezwykłości.”
Autor zdjęć, Christopher Doyle, określa „Polowanie na króliki” jako „film drogi - na piechotę”. „Szukałem czegoś, co oddałoby poczucie udręki, okrucieństwa, samotności tej wyprawy, odosobnienia i rozległości krajobrazu. Stworzyliśmy paletę wyblakłych kolorów, różniącą się ogromnie od tradycyjnych australijskich malowideł czy zdjęć. Nie chcieliśmy mieć w filmie lazurowego nieba, tamtejsze niebo nie jest bardzo niebieskie. Jest szorstkie, okrutne i brutalne. W krajobrazie jest wiele skrajności i wiele bieli. Dziewczynki mają przed oczami posępny pejzaż, który oddaliśmy pozbawiając kolory intensywności przez odpowiednie dobranie ujęć i późniejszą obróbkę klisz.”
Większość plenerów wykorzystanych w „Polowaniu na króliki” znaleziono w Południowej Australii. Na południe od Adelaide zbudowano dekoracje ośrodka w Moore River, które scenograf Roger Ford określił jako „prawdziwe aż do bólu”. Ford zaprojektował także kostiumy do filmu. „Dzięki temu mogłem całkowicie panować nad kolorystyką filmu, barwą budynków, tkanin, wszystkiego.” Ford obawiał się, że trzeba będzie zbudować wielokilometrowy płot, ale okazało się, że nieopodal stacji spędu owiec Moolooloo znalazł mnóstwo istniejących odcinków płotu. Najdłuższy skonstruowany przez filmowców fragment miał 600 metrów.
Noyce wspomina:
„Jedna z najwspanialszych scen to ta, w której posterunkowy Riggs (Jason Clarke) wyrywa matkom dzieci. Jest poruszająca z wielu powodów, nie tylko ze względu na intensywność gry aktorskiej, zwłaszcza dwóch aktorek grających matki, ale także dlatego, że wszyscy, cała ekipa i obsada, nagle poczuliśmy jakby wehikuł czasu przerzucił nas wstecz, w sam środek burzy, jaką były losy Skradzionego Pokolenia. Nagle uzmysłowiliśmy sobie, że to nie są aborygeńskie matki czy aborygeńskie dzieci – kwestia koloru skóry nagle się ulotniła, zbladła. To było DZIECKO, NASZE dziecko, MY byliśmy dziećmi, MY byliśmy matkami i ojcami. I dla białych i dla czarnych członków ekipy wszystko nabrało sensu. Ludzi ogarnęło przeświadczenie, że to już nie jest jakiś koncept artystyczny, ale coś pierwotnego, podstawowego – matka, która chce chronić swoje dziecko, dziecko, które chce zostać przy matce. Spędziliśmy nad tą sceną bardzo dziwne dwie godziny. Takie magiczne chwile zdarzają się, ale w niewielu filmach mojej reżyserii spotkałem się z ukrytym znaczeniem o takiej sile.”