Reklama

"Polowanie na czarownice": 7 WIEKÓW WSTECZ

Począwszy od okazałego zamku będącego siedzibą wszechmocnego Kardynała, a skończywszy na pradawnym opactwie, w którym znajdziemy klucz do wielkiej tajemnicy, "Polowanie na czarownice" pełne jest drobiazgowo udokumentowanych i odtworzonych obrazów życia w wiekach średnich. Pracował nad tym zespół najsłynniejszych światowych fachowców od scenografii, fechtunku, kaskaderki i jeździectwa.

Począwszy od okazałego zamku będącego siedzibą wszechmocnego Kardynała, a skończywszy na pradawnym opactwie, w którym znajdziemy klucz do wielkiej tajemnicy, "Polowanie na czarownice" pełne jest drobiazgowo udokumentowanych i odtworzonych obrazów życia w wiekach średnich. Pracował nad tym zespół najsłynniejszych światowych fachowców od scenografii, fechtunku, kaskaderki i jeździectwa.

Aby przywołać dzikie i bezkresne krajobrazy XIV-wiecznej Europy, twórcy filmu znaleźli dziewicze plenery w Austrii i na Węgrzech. "Skoncentrowaliśmy się na Węgrzech, ale zwiedziliśmy też okolice Wiednia i Salzburga - mówi reżyser Dominic Sena. Wielkie lasy, stare klasztory i zamki znaleźliśmy głownie w Austrii. W hali na Węgrzech budowaliśmy duże plany zdjęciowe".

Zdjęcia w malowniczych plenerach były wielkim wyzwaniem zarówno dla ekipy, jak i aktorów. Spektakularna, lecz nieprzystępna droga do klasztoru, była tak trudna do sfilmowania, jak trudna była dla bohaterów do przebycia. "Do niektórych lokacji musieliśmy dojeżdżać po kilka kilometrów przez pola i nieużytki, a kiedy już nie dało się jechać, zasuwaliśmy w środku zimy przez austriackie Alpy na piechotę." - wspomina Gartner.

Reklama

Produkcja zaczęła się w niedostępnym rejonie Totes Gebrige (Martwe Góry) w Austrii. Pogoda była znośna aż do końca listopada, kiedy to zaczęły się wichry, deszcz ze śniegiem, a w końcu grad. W czasie dwutygodniowych nocnych zdjęć w grudniu, temperatury spadały grubo poniżej zera, dochodząc nawet do -18 stopni.

W poszukiwaniu historycznie odpowiedniego zamku na rezydencję Kardynała z Marburga, twórcy zwiedzili Węgry, Czechy i Niemcy. Roven wspomina: "Z Włoch i Hiszpanii dostaliśmy też zdjęcia. Zacząłem skrupulatnie studiować architekturę, bo moim celem była autentyczność scenerii." Pracowitość i upór filmowców zostały nagrodzone, gdy odkryli zamek Kreuzenstein, idealnie usytuowany na szczycie wzgórza, około 20 km. na północ od Wiednia. Zbudowany na fundamentach datowanych na rok 1115, otoczony jest wieżami, z których roztacza się niesamowita panorama. Forteca zbudowana by bronić mieszkańców przez najeźdźcą, ma wysokie i grube mury, most zwodzony i najeżoną żelaznymi szpikulcami bramę. Scenograf Uli Hanish zdecydował, że najwyższa i niekwestionowana władza Kościoła znajdzie swój wyraz w bogatych wnętrzach kardynalskiej siedziby w strzelistym gotyckim stylu: "W owym czasie to był najświeższy i najwykwintniejszy styl. Kardynał jest bogaty i wytworny, reprezentuje elitę ówczesnego świata. Aby wytworzyć stosowną atmosferę jego wszechwładzy, musieliśmy pójść na całość. Otoczyliśmy go pozłacanymi gotyckimi elementami: gigantycznym łożem, przypominającym tron, ogromnym kominkiem z freskami demonów i aniołów oraz licznymi rekwizytami odzwierciadlającymi jego zamożność, w tym bezcennymi w owych czasach mosiężnymi i złoconymi kandelabrami i żyrandolami. Umierający na dżumę Kardynał jest uosobieniem fizycznego i moralnego rozkładu. Znajduje to odzwierciedlenie w wystroju wnętrza, gdzie pokryte liszajem ściany wyglądają na gnijące i rozsypujące się".

Kiedy akcja filmu przenosi się do klasztoru, scenografia nawiązuje do stylu romańskiego: masywnych gmachów z nielicznymi malutkimi oknami i klaustrofobicznymi wnętrzami. Hanish: "Budynek opactwa i sami mnisi są staroświeccy. Skupiają się na swojej pracy i nie opływają w bogactwa." Jedynym bogactwem klasztoru są niezliczone tomy ksiąg, ręcznie przepisywanych i bogato ilustrowanych przez zakonników. Jedna osoba przepisywała księgę nawet 2 lata. Hanish musiał stworzyć repliki oryginalnych ksiąg. "Stworzyliśmy prawdziwą fabrykę książek - wspomina scenograf. Przez miesiąc 15 ludzi pracowało dzień i noc, najpierw tworząc prawdziwe książki z papieru i skóry, a następnie imitacje z włókna szklanego. Musiały być pomalowane i postarzone".

Koordynator efektów kaskaderskich Tom Struthers miał tylko kilka tygodni na uczynienie z aktorów, którzy nigdy nie siedzieli na koniu, fachowców od jazdy konnej. "Nicolas nawet nie siedział na kucyku jako dziecko. W krótkim czasie nauczył się cwałować i galopować po polu. Okazał się bardzo zdolny". Cage trenował 3 tygodnie z Camillą Naprous, ćwicząc wszystko, począwszy od jazdy między tyczkami, aż po spokojną jazdę po lesie. Aktor trenował 7 godzin dziennie i wkładał w to całe swoje serce.

Kolejnym wyzwaniem było zaaranżowanie skomplikowanych scen walki. Odpowiedzialnym za nie był ekspert od scen walki Kevin McCurdy. Jego zadaniem było, aby odpowiadały one realiom epoki oraz zawierały odpowiednią dozę dramatyzmu, zamiast tradycyjnego wymachiwania mieczem oraz odcinania rąk i nóg. McCurdy opracował indywidualny styl walki dla każdego aktora, bazujący na jego naturalnych ruchach. "Pracuję w ten sposób, że wcielam się w bohatera i wykorzystuję jego stan emocjonalny do stworzenia fizycznych zachowań - tłumaczy McCurdy. Jeszcze zanim poznam aktorów, wymyślam dla nich cechy charakterystyczne. Kiedy już ich znam, obserwuję ich sposób poruszania. Wkładając im w rękę miecz rozwijam tylko ich naturalne ruchy".

Użyte w filmie miecze zostały stworzone na wzór europejskiej broni z epoki. "Każdy rodzaj broni jest bezpośrednim odzwierciedleniem wojownika - mówi odpowiedzialny za rekwizyty Zoltan Szalkai. Skopiowaliśmy XIV-wieczne miecze i dodaliśmy indywidualne zdobienia. Behmen na przykład ma elegancki, bogato grawerowany długi miecz. Nazywa się "mieczem na półtorej ręki", bo operujesz nim w taki sposób, że trzymasz go jedną ręką, którą wspomaga druga ręka. Natomiast Folsan jest większy i silniejszy, więc jego miecz jest troszkę krótszy, ma grube i szerokie ostrze. Jego zdobienia są uboższe".

W Lesie Wormwood rozgrywa się mrożąca krew w żyłach scena, gdy bohaterowie zostają zaatakowani przez stado wilków. Realizacją tej sekwencji zajął się światowej sławy treser dzikich zwierząt Zoltan Horkai, który ma w swoim zoo 200 wytresowanych dzikich zwierząt, w tym: niedźwiedzie, wilki, jelenie i dziki. Do filmu zatrudniono 7 wilków, z których każdy posiadał specyficzne umiejętności filmowe. Horkai tłumaczy: "W tym filmie reżyser chciał, by wilki wyły, stały i obserwowały oraz warczały. Chodzi o to, by wybrać właściwego wilka do właściwego zadania. Choć mieszkam z moimi wilkami 15 lat, wciąż są tajemnicą. Trzeba zachowywać zasady bezpieczeństwa, nie wolno wnosić na plan jedzenia już na kilka dni przed zdjęciami".

Reżyser podsumowuje: "Dla wszystkich były to bardzo wyczerpujące zdjęcia. Wszyscy odczuwali dużą presję. Nie mieliśmy wiele czasu, a warunki pogodowe były wyjątkowo ciężkie. Ale satysfakcja po zakończeniu zdjęć była ogromna."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Polowanie na czarownice
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy