"Pojutrze": REALIZACJA
W ”Dniu Niepodległości” Roland Emmerich ukazał atak przybyszów z kosmosu na Ziemię. W jego najnowszym filmie, zatytułowanym ”Pojutrze”, naszej planecie zagraża niszcząca siła o jeszcze większej mocy: sama natura.
”Pojutrze” to epicka opowieść o przetrwaniu w obliczu zagłady, w której podziwiać możemy spektakularne efekty specjalne” – mówi producent Mark Gordon. – ”To film o wartkiej akcji i zapierających dech w piersiach rozwiązaniach wizualnych, których widzowie zwykli oczekiwać od Rolanda Emmericha”.
Emmerich przyznaje, że choć niezwykłe efekty specjalne są integralną częścią filmu, to liczą się w nim przede wszystkim relacje łączące bohaterów. Jak mówi: ”Nieważne, jak widowiskowe są efekty, o sukcesie filmu decyduje jego ludzki wymiar. Ojciec i syn, których grają Dennis Quaid i Jake Gyllenhaal, są ludźmi wrażliwymi, uczuciowymi i pełnymi sprzeczności, dzięki czemu może się z nimi identyfikować każdy z widzów. Nasz film opowiada o starciu człowieka z naturą, przetrwaniu i tryumfie ludzkiego ducha”.
”Pojutrze” to opowieść o zwykłych ludziach, którzy znaleźli się w niezwykłej sytuacji” – mówi współautor scenariusza Jeffrey Nachmanoff. – W filmie oglądamy rodzinę, która walczy o przetrwanie po katastrofie ekologicznej. Młody człowiek staje się przywódcą; ojciec-pracoholik stawia czoła wyzwaniu, by ocalić swego syna, a matka gotowa jest zaryzykować własne życie, by ratować małego chłopca. Nasz film mówi o miłości, cierpieniu i przetrwaniu. To także opowieść ku przestrodze pokazująca, co może się stać, jeśli nadal będziemy prowokować matkę naturę”.
* * *
Podczas gdy zrealizowany w 1996 ”Dzień Niepodległości” utrzymany był w konwencji filmu fantastyczno-naukowego, w ”Pojutrze” wykorzystano najnowsze wyniki badań naukowców. ”Nowa epoka lodowcowa to jak na razie kwestia odległej przyszłości, ale teoria, która głosi, że efekt cieplarniany może spowodować gwałtowne zmiany klimatyczne, zyskuje coraz większą popularność” – mówi producent Mark Gordon. – ”Nikt nie wie, jakie będą skutki wzrastającego poziomu dwutlenku węgla w atmosferze, a niektórzy z ekspertów nazywają to ‘największym niekontrolowanym eksperymentem w historii ludzkości’”.
Jak na ironię w czasie realizacji filmu naszą planetą wstrząsnęła seria kataklizmów, który zdają się potwierdzać teorie naukowców. W lipcu 2002, w okresie przygotować do realizacji, środkowe Chiny nawiedziło śmiercionośne gradobicie. Bryłki lodu wielkości kurzych jaj zabiły 25 osób, a wiele poważnie raniły. Burza wyrywała drzewa z korzeniami i rozbijała szyby w samochodach, powodując przerwy w dostawie energii na znacznym obszarze. W północnej części prowincji Henan zniszczonych zostało wiele budynków mieszkalnych.
Miesiąc później Europę nawiedziła ”powódź stulecia”. Przez niemal trzy tygodnie szalały ulewy. Zalane zostały tunele londyńskiego metra, ogromne szkody zanotowano w winnicach i gajach oliwnych w północnych Włoszech, a rosyjskie wybrzeże Morza Czarnego zostało niemal odcięte od świata. Zginęło co najmniej 108 osób, dziesiątki tysięcy trzeba było ewakuować.
W listopadzie, trzy dni po rozpoczęciu zdjęć w Montrealu, Stany Zjednoczone zostały spustoszone przez serię huraganów. W ciągu jednego dnia rozszalało się 75 tornad, które zabiły 36 osób, powodując szkody w trzynastu stanach. Ekipie z kolei dała się we znaki kanadyjska zima stulecia: przez cztery miesiące temperatura w Montrealu kilkakrotnie sięgała 25 stopni poniżej zera.
O tym, że życie naśladuje sztukę, twórcy przekonali się w marcu 2002, gdy od Antarktydy oderwała się gruba warstwa pokrywy lodowej Larsen B – dokładnie taką scenę umieścili bowiem w scenariuszu. ”Żartowaliśmy sobie, że jeśli natychmiast nie rozpoczniemy zdjęć, nie pozostanie nam nic innego, jak nakręcić film dokumentalny” – mówi Roland Emmerich.
Emmerich, Gordon i Nachmanoff zgadzali się co do tego, że scenariusz musi odzwierciedlać najnowsze wyniki badań naukowych.
”Każdy film katastroficzny musi opierać się na faktach, które widzom wydadzą się autentyczne” – mówi Roland Emmerich. – ”Bazowaliśmy na wynikach badań dotyczących efektu cieplarnianego i zmian klimatycznych. Dzięki temu udało nam się wykreować na ekranie realny świat i przekonywających bohaterów”.
”Nasz film nie jest jednak filmem popularno-naukowym. Na potrzeby fabuły przyspieszyliśmy tempo zachodzących zmian. Gdy naukowcy mówią o ‘gwałtownych’ zmianach klimatycznych, mają na myśli okres pięciu-dziesięciu lat, a nie kilku tygodni” – mówi Mark Gordon. – ”Naszym celem nie było rozwiązanie skomplikowanych problemów naukowych w dwugodzinnym filmie. Chcieliśmy nakręcić widowiskowy przebój, który nie tylko dostarczy widzom rozrywki, lecz także skłoni ich do myślenia”.
W lutym 2004 Pentagon opublikował raport, w którym oszacowano niebezpieczeństwa związane z nagłymi zmianami klimatycznymi i skutkami efektu cieplarnianego. Twórcy ”Pojutrze” po raz kolejny przekonali się, że fantastyczna historia, którą opowiadają w swoim filmie, nie jest pozbawiona podstaw...
* * *
Zmiany klimatyczne. Topnienie pokryw lodowych. Epoka lodowcowa. Wieczne zlodowacenie. Zdaniem Dennisa Quaida, odtwórcy roli klimatologa Jacka Halla, tego właśnie doświadczyli filmowcy na planie w Montrealu, zimą 2002/2003.
”Wszędzie było zimno” – mówi aktor. – ”Zimno było w studio i na zewnątrz, zimno było w dzień i w nocy. Kręciliśmy film o nowej epoce lodowcowej w Montrealu, od listopada do kwietnia, w czasie zimy stulecia. Przed zimnem nie było ucieczki. Doszło do tego, że nauczyliśmy się rozpoznawać ludzi nie po twarzach, ale kolorach ich puchowych kurtek. W trakcie realizacji albo brnęliśmy przez zaspy, albo padaliśmy ofiarami ulewnych deszczów, powodzi i huraganów, które inscenizowano na planie. Po obejrzeniu naszego filmu każdy z widzów przestawi telewizor na kanał pogodowy, bo ”Pojutrze” to ukoronowanie całego kina katastroficznego – opowieść o jednym wielkim globalnym kataklizmie klimatycznym”.
Dennis Quaid przyznaje, że praca nad filmem niosła za sobą liczne wyzwania. Jak mówi: ”Wyzwania to za mało powiedziane. Wszyscy staraliśmy się przetrwać – walczyliśmy o przetrwanie kręcąc film o przetrwaniu. Występowałem już wcześniej w filmach z efektami specjalnymi, ale nigdy dotąd nie grałem w filmie tak pełnym rozmachu. My, aktorzy, nie mieliśmy łatwego życia. Nosiliśmy cztery-pięć warstw grubych ubrań i ciężkie buciory, a specjaliści od efektów włączali maszyny, które wytwarzały wiatr wiejący z prędkością 120 kilometrów na godzinę. Sztuczny śnieg zatykał nam usta i nos, dostawał się za gogle i to akurat wtedy, gdy staraliśmy się trzymać oczy szeroko otwarte. Były chwile, gdy wszystko wokół nas wydawało się nierzeczywiste. ”Pojutrze” to widowiskowy film dla wszystkich. Jest w nim wartka akcja, niesamowite efekty specjalne i ważkie przesłanie. Cieszę się, że wziąłem w nim udział, bo była to dla mnie wspaniała przygoda”.
”Muszę przyznać, że dziwnie się czułem na planie, dziwnie, ale wspaniale” – mówi Jake Gyllenhaal, który wciela się w rolę Sama Halla. – ”Grając w takim filmie aktor czuje się częścią większej całości: jest małym trybikiem wielkiej machiny. Spędziłem pół roku na planie, nie mając pojęcia, jak będzie wyglądał efekt końcowy, bo trzy czwarte filmu powstało po zakończeniu zdjęć, na późniejszym etapie produkcji. W pewnym sensie byłem jednym z widzów, bo nie wiedziałem, co się dalej stanie. Nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę w sali kinowej i zobaczę cały film”.
Jake Gyllenhaal przyznaje, że podobnie jak jego filmowego partnera, Dennisa Quaida, czekało go na planie wiele niespodzianek: ”Po raz pierwszy grałem w takim filmie, nie wiedziałem więc tak naprawdę, co mnie czeka. Byłem jednak pewny, że Roland Emmerich stanie na wysokości zadania i tak też się stało. To geniusz, który doskonale czuje tego typu kino” – mówi.
Gyllenhaal i partnerujący mu Emmy Rossum, Arjay Smith i Austin Nichols wzięli udział w widowiskowej sekwencji powodzi w Nowym Jorku, którą nakręcono w ogromnych zakładach naprawy taboru kolejowego Alstom w Montrealu. Przez dwa tygodnie aktorzy i setki statystów znosili ulewne deszcze i porywiste wichury, biegnąc ”ulicą” Manhattanu, którą pokrywała ponad metrowa warstwa wody.
”Przez dwa tygodnie czułam się, jakbym uprawiała wodny aerobik w wełnianym sweterku” – mówi grająca Laurę Emmy Rossum. – ”Musiałam biegać po zatopionej ulicy i schodach w bibliotece, co było niesamowitym przeżyciem. Było mi jednocześnie zimno i gorąco, trzęsłam się i lepiłam. Świetnie się bawiłam, choć przypominało to torturę podwodną”.
Podobnych przeżyć oszczędzono Seli Ward. Aktorka wciela się w rolę dr Lucy Hall, żony Jacka i matki Sama, lekarki, która zostaje w szpitalu, by ratować swych pacjentów w obliczu nadciągającej katastrofy.
”Spodobało mi się to, że oprócz wspaniałych efektów i wartkiej akcji w naszym filmie znalazło się miejsce na uniwersalne przesłanie” – mówi Sela Ward. – ”’Pojutrze’ opowiada o walce rodziny o przetrwanie i o tym jak ważne jest, by jej członkowie trzymali się razem. Niesie za sobą także poważne ostrzeżenie ekologiczne: bierzmy się do roboty, zanim nie będzie za późno. Sądzę, że widzowie będą mieli o czym myśleć po wyjściu z kina, nawet jeśli powiedzą sobie: ‘Uff, jak to dobrze, że to tylko film...’”.
* * *
Niezwykłą wizję Rolanda Emmericha pomogli przenieść na ekran: scenograf Barry Chusid, koordynator efektów specjalnych Karen Goulekas, wyróżniony Oscarem koordynator efektów specjalnych Neil Corbould i niezliczona ekipa dekoratorów wnętrz, rzemieślników, robotników i techników. Każdy z trzech szefów poszczególnych ekip współpracował z reżyserem już wcześniej.
”W naszym filmie oglądamy gradobicia w Tokio, huragany na Hawajach, tornado w Los Angeles, powodzie na Manhattanie i skute lodem wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych” – mówi Neil Corbould. – ”Akcja toczy się w Szkocji, Meksyku, New Delhi, a nawet w kosmosie. Musieliśmy więc zbudować najróżniejsze dekoracje, od małych kokpitów helikopterów, poprzez zaśnieżoną ulicę w Indiach, po gigantyczne wnętrza biblioteki publicznej na Manhattanie. Pracowałem już wcześniej z Rolandem Emmerichem, wiem więc doskonale, co lubi, a czego nie, ale muszę przyznać, że ogrom zadań, jaki czekał na mnie na planie ‘Pojutrze’ przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie przypuszczałem, że można się posunąć aż tak daleko”.
Po ukończeniu zdjęć w Los Angeles, Nowym Jorku i Waszyngtonie, 7 listopada 2002 ekipa rozpoczęła pracę w Montrealu, przez pięć tygodni realizując sceny we wnętrzach i w plenerze. Była wśród nich sekwencja w zaśnieżonym New Delhi.
Chusid i jego ekipa przekształcili niczym się nie wyróżniający kwartał północnego Montrealu w wielobarwny, tętniący życiem bazar w New Delhi. Plan wypełniły przedmioty codziennego użytku, riksze i samochody sprowadzone specjalnie w tym celu z Indii. Projektantka kostiumów Renee April ubrała ponad 1.000 statystów w tradycyjne stroje hinduskie, a lekki, puszysty śnieg zapewniła ekipa od efektów pod wodzą Neila Corboulda.
Do największych wyzwań, przed którymi stanął Chusid należały: fasada i wnętrza biblioteki publicznej na Manhattanie oraz zamarznięty rosyjski frachtowiec, który płynie Piątą Aleją w Nowym Jorku.
Na potrzeby dekoracji przedstawiającej fasadę biblioteki Chusid zaprojektował pejzaż miejski Manhattanu, który prowadził do masywnych schodów wiodących do budynku biblioteki. Pejzaż miejski i fasadę biblioteki zbudowano w ogromnym basenie, w którym nakręcono sceny powodzi. Wnętrza biblioteki składały się z kilku osobnych dekoracji, które skonstruowano w kilku różnych studiach w Montrealu.
Chusid zaprojektował rosyjski frachtowiec we współpracy z koordynatorem efektów specjalnych Karen Goulekas. Wspólnie ustalili, które fragmenty zostaną zbudowane w postaci makiety, a które będą wygenerowane komputerowo. ”Cieszyłem się, że mogę zbudować choć pewne fragmenty statku, bo dzięki temu wygląda on na ekranie dużo bardziej realistycznie, niż gdyby w całości wykreowano go w pamięci komputera” – mówi Barry Chusid.
Przy kreowaniu efektów specjalnych ekipa Karen Goulekas i specjaliści ze studia Digital Domain z Los Angeles korzystali z kilku różnych programów komputerowych.
”Przy kreowaniu krajobrazów Antarktydy wykorzystaliśmy opracowany przez Digital Domain program zwany Terragen, który pozwala stworzyć niezwykle realistyczną scenerię” – mówi Karen Goulekas. – ”Sięgnęliśmy także po rewelacyjną technologię skanowania, zwaną Lidar, przy pomocy której zeskanowaliśmy ogromne wieżowce w Los Angeles i trzynaście kwartałów ulic w Nowym Jorku. Nie musieliśmy budować żadnych miniatur. Dzięki Lidarowi i zgromadzonej przez firmę Urban Data Solutions nowojorskiej bazie danych stworzyliśmy całe miasto w pamięci komputera”.
Koordynator efektów specjalnych Neil Corbould przyznaje, że Rolandowi Emmerichowi zależało, by wszystkie zjawiska atmosferyczne, które oglądamy w filmie – w tym burze, gradobicia, powodzie i śnieżyce – cechował maksymalny realizm: ”Dołożyliśmy wszelkich starań, by absolutnie wszystko to, co oglądamy na ekranie – od gradu, poprzez powódź, po samolot wstrząsany turbulencjami – wydało się widzom prawdziwe” – mówi.
Aby wykreować grad (wielkości grejpfruta i kul do kręgli), który bombarduje Tokio, Corbould i jego ekipa przywieźli do studia setki bryłek lodu, które rzeźbiono w celu uzyskania odpowiednich rozmiarów. W scenie huraganu na Hawajach wykorzystano olbrzymie maszyny imitujące wiatr i deszcz oraz makiety budek plażowych.
Najbardziej skomplikowana była jednak sekwencja ukazująca powódź w Nowym Jorku. Pracując siedem dni w tygodniu, członkowie wszystkich ekip przez półtora miesiąca budowali basen, w którym nakręcono potem zdjęcia. Zaczęli od połączenia i wzmocnienia metrowych betonowych barier, które otaczały dekoracje przedstawiającą ulicę na Manhattanie. Powstałą w ten sposób barierę uszczelniono, rozpylając na nią wodoodporną błonę. Gotowy basen wypełniono 950.000 litrami wody, którą ogrzano i przefiltrowano. Za dekoracją wybudowano drugi basen, który wypełniono 570.000 litrami wody. U góry rozmieszczono dziesięć wirujących sikawek, podłączonych do zamkniętego systemu, który pompował wodę z basenów w tempie prawie 20.000 litrów na minutę. Dla spotęgowania efektu w scenie wykorzystano także dwa wielkie generatory V-8, które imitowały uderzenia wiatru. Umieszczono je na podnośniku i w razie potrzeby podnoszono na wysokość sześciu metrów.
”W sekwencji powodzi korzystaliśmy zarówno z najnowszych, jak i bardzo tradycyjnych technik. Był to wysiłek zbiorowy – w realizacji brali udział członkowie wszystkich ekip. Myślę, że efekt naszej pracy przejdą najśmielsze oczekiwania widzów” – mówi Neil Corbould.
* * *
Trzęsienia ziemi, płonące wieżowce, transatlantyki odwrócone dnem do góry: film katastroficzny od lat niezmiennie fascynuje coraz to nowe pokolenia widzów.
”Wszyscy jesteśmy ciekawscy. Każdy z nas przystaje i przygląda się pożarowi czy wypadkowi drogowemu. Boimy się, że mógł w nim ucierpieć ktoś, kogo znamy i zastanawiamy się, jak my zachowalibyśmy się w takiej sytuacji” – mówi Dennis Quaid. – ”Filmy katastroficzne grają na naszych emocjach. Wszyscy lubimy spekulować ‘co by było, gdyby’”.
”Filmy katastroficzne budzą w nas ludzkie odruchy” – mówi Jeffrey Nachmanoff. – ”Widzowie chcą zobaczyć, jak inni ludzie radzą sobie w sytuacjach kryzysowych: jedni wykazują się odwagą, inni tchórzostwem, jeszcze inni próbują wykorzystać tragedię do własnych celów. Myślę, że każdy z nas lubi wyobrażać sobie siebie jako bohatera”.
”Widzowie lubią filmy z rozbudowaną stroną wizualną” – mówi Mark Gordon. – ”Kochają pełne akcji, spektakularne widowiska i niezwykłych bohaterów, którzy zmagają się z niezwykłymi sytuacjami. Przez dwie godziny wcielają się w role herosów lub ofiar, ratujących lub ratowanych. Doświadczają w ten sposób czegoś, czego nie doświadczyliby w życiu codziennym”.
”W obliczu nadciągającej katastrofy zmuszeni jesteśmy przewartościować własne życie i widzowie oglądający film katastroficzny doskonale zdają sobie z tego sprawę” – mówi Roland Emmerich. – ”Muszą wszystko przemyśleć i zdecydować, czego naprawdę chcą i kogo kochają. To przerażające, a zarazem pociągające, dlatego właśnie kocham tego typu filmy. Zastanawiam się także, co bym zrobił na miejscu bohaterów. Nawet, gdy sam kręcę film, zadaję sobie pytanie: ‘Co bym zrobił w takiej sytuacji?’. To istotne pytanie i nie zawsze odpowiedź na nie przychodzi łatwo”.