Debiutancki film uznanego scenarzysty Eitana Arrusiego ("Czas śmierci") to ciekawy przykład połączenia filmowego horroru z mroczną tradycją rock'n'rolla. Nieprzypadkiem "Pogłos" ("Reverb") reklamowany jest hasłem "Nikt, kto słyszy, nie wyjdzie stąd żywy" (No one who hears gets out alive). To trawestacja tytułu biografii Jima Morrisona "Nikt nie wyjdzie stąd żywy" (No one here's gets out alive).
Fani lidera The Doors nie znajdą jednak w filmie Arrusiego bliższych odniesień do twórczości Morrisona. Bohaterem "Pogłosu" jest bowiem muzyk rockowy Alex (Leo Gregory), który zamyka się w swym prywatnym studiu nagraniowym w celu stworzenia utworu, który utorowałby mu drogę do muzycznej kariery. Pomaga mu w tym realizatorka dźwięku Maddy (Eva Birthistle). Okazuje się jednak, że utwór legendarnego wokalisty z lat 70.Marka Griffina, którego próbki używa Alex w swej kompozycji, zawiera tajemniczy, ukryty przekaz. Maddy upierać się będzie, że fraza: "pomocy", którą wychwyciła na ścieżce dźwiękowej kompozycji Griffina "Blood Room", wykrzykiwana jest przez uderzająco podobny do jej własnego głos...
Historia rock'n'rolla to także historia ukrytych przekazów. I nie chodzi wcale o "hidden tracks", które umieszczone są na płycie bez oznaczenia. Najbardziej wymownym przykładem rockowych "szatańskich wersetów" jest tu kompozycja The Beatles "Helter Skelter", która zainspirowała Charlesa Mansona do potwornych zbrodni. Według Mansona ostry kawałek Beatlesów zawierał wezwanie do wojny rasowej. Do legendy przeszły też rewelacje o znaczeniach, które zawierać moga niektóre kawałki Rolling Stonesów, jeżeliby je tylko puścić od tyłu. "Pogłos" bazuje na tej legendzie - utwór "Blood Room" zmarłego tragicznie w latach 70. Marka Griffina, ma w sobie pewien diabelski potencjał. Wystarczy wsłuchać się w niego uważnie, by otworzyć puszkę Pandory.
"Muzyka odgrywa znaczną rolę w narracji mego filmu. Cieszę się, że mogłem przy jej realizacji pracować z uznanym producentem Jackiem Knifem Lee, który napisał kluczowy dla 'Pogłosu' utwór" - powiedział Eitan Arrusi. Główne role w jego filmie zagrali jedni z najbardziej obiecujących aktorów na Wyspach: Leo Gregory'ego mogliśmy w zeszłym roku oglądać w rockowej kreacji Briana Jonesa w filmie "Stoned", Eva Birthstle także gościła na naszych ekranach w "Śniadaniu na Plutonie" Neila Jordana. "Jestem naprawdę oszołomiony, że mogłem zrobić ten niezależny film z tak świetnymi, młodymi nazwiskami" - dodał Arrusi.
Oprócz fascynacją rock'n'rollem, "Pogłos" jest także nawiązaniem do klasycznych dzieł horroru filmowego."Horrory zawsze były moją pasją, a 'Pogłos' zainspirowany został przez takie tytuły, jak 'Rozmowa' Coppoli czy 'Lśnienie' Kubricka" - powiedział Arrusi. Wtóruje mu Eva Birthstle : "Dorastałam, oglądając z tatą horrory z wytwórni Hammer. Uwielbiam 'Egzorcystę' i 'Omen'. O wiele bardziej od masakr typu gore wolę jednak horrory psychologiczne. Bardzo chciałam nakręcić kiedyś coś w tym stylu, kiedy więc pojawiła się propozycja 'Pogłosu' - nie mogłam tego przegapić" - powiedziała odtwórczyni roli Maddy.
Awangardowy muzyk John Cage powiedział kiedyś, że cisza tak naprawdę nie istnieje. Siedząc w szczelnie wytłumionym pomieszczeniu nadal słyszeć będziemy chociażby bicie swego serca. Eitan Arrusi przeprowadza podobny zabieg zarówno na swoich bohaterach, jak i nas - widzach. Alex i Maddy skazani są na wsłuchiwanie się w złowieszcze proroctwa ukryte w rockowej piosence, my zaś - siedzący w miękkim fotelu przed telewizorem - obyśmy nie poczuli szybkości, z jaką krew pulsuje nam w żyłach. I nie usłyszeli bicia serca. Pamiętajmy: "Nikt, kto słyszy, nie wyjdzie stad żywy".
Oprac: redakcja.film.interia.pl