"Podwodne życie ze Stevem Zissou": SYNTEZATORY, ORKIESTRA I BOWIE
Wes Anderson jest znany ze swej pieczołowitości w przygotowywaniu ścieżki dźwiękowej swoich filmów. Do swego stałego współpracownika, Marka Mothersbaugha (niegdyś lidera zespołu Devo), zwrócił się już na wczesnym etapie pisania scenariusza. Było dla mnie jasne, że będziemy mieli do czynienia z o wiele bardziej skomplikowaną strukturą muzyczną, niż do tej pory – mówił kompozytor. W filmie miała znaleźć się muzyka tworzona przez nadwornego kompozytora Zissou, Vladimira Wolodarsky’ego, ilustrująca podwodne filmy z wypraw zespołu. Nie miałem wątpliwości, że chciałbym, żeby były to tanie syntezatorowe brzmienia rodem z lat 70., przypominające Casio. Potem rozrastają się one w potężne orkiestrowe aranżacje, co daje jednocześnie wrażenie komizmu i swoistej potęgi.
Inspiracją dla kompozytora był m.in. pobyt na planie. Przypominało mi to występy z Devo. My też przywiązywaliśmy dużą wagę do kostiumów i wyglądu na scenie. To niejako narzucało kierunek.
Poproszono też aktora Seu Jorge („Miasto Boga”), który jest wielką gwiazdą muzyczną w rodzimej Brazylii, by zaprezentował w swoim wykonaniu kilka utworów Davida Bowie, które Anderson chciał umieścić na soundtracku. Jorge przetłumaczył teksty na portugalski i przekształcił je w zaskakujące bossa-novy. Bowiemu tak się to spodobało, że bez problemu udzielił zgody na wykonanie swych piosenek za darmo.