Reklama

"Podróż na sto stóp": PLANOWANIE MENU: TWORZENIE STRONY WIZUALNEJ FILMU

"Podróż na sto stóp" to pod względem realizacyjnym wystawna uczta dla zmysłów, a jednym z kluczowych jej elementów są zapierające dech w piersiach francuskie krajobrazy. Hallström wyobrażał sobie od samego początku małe francuskie miasteczko z urzekającymi wzgórzami, rozległymi winnicami oraz kamiennymi kościółkami, więc twórcy zaczęli rozglądać się za lokacją, która nigdy jeszcze nie została wykorzystana w kinie. Tygodnie poszukiwań przyniosły odpowiedź: Saint-Antonin-Noble Val, położone na południu Francji, idealne pod względem wielkości miasteczko posiadające w sobie coś magicznego. Saint-Antonin posiadało nawet rynek, który w trakcie weekendów zamieniał się w lokalny bazar i który okazał się wspaniałym miejscem do nakręcenia kilku kluczowych scen. Wielu z tamtejszych sprzedawców wystąpiło w roli statystów, a ich domowej roboty produkty, cudowne wina oraz sery prosto z farmy dodały filmowi autentyczności. Nominowany do Oscara scenograf David Gropman, który pracował już wcześniej z Hallströmem, zakochał się w tym miejscu. "Architektura całego regionu, urzekające krajobrazy oraz samo miasteczko były idealne dla tej historii", mówi Gropman. "To przepiękne, ujmujące miejsce, cudownie zielone miejsce, gdzie ludzkiego życia jest nieco spokojniejszy", dodaje Puri.

Reklama

Podczas gdy restauracja Le Saule Pleureur miała symbolizować klasę oraz wyrafinowanie francuskiej kuchni i kultury, Maison Mumbai było w założeniu miejscem tętniącym pasją oraz niezwykłym ciepłem. Znalezienie dwóch tak odrębnych restauracji okazało się bardzo trudnym zadaniem. Prawdopodobieństwo odszukania w tym samym mieście stylowego miejsca dla dostojnej Madame Mallory oraz jakiegoś zaniedbanego domostwa, które twórcy mogliby przerobić na wypełnioną tanecznymi rytmami indiańską restaurację, wydawało się niemożliwe. Filmowcy nie dawali jednak za wygraną i dopięli wreszcie swego. Najpierw znaleźli idealne miejsce do nakręcenia zewnętrznych ujęć Le Saule Pleureur - była to położona na wsi XIX-wieczna posiadłość ukryta za ogromnym żywopłotem. Zbudowany w burżuazyjnym stylu gmach emanował elegancją,, a wnętrza budynku posłużyły ekipie na potrzeby scen w sypialni Madame Mallory oraz różnych pomieszczeniach restauracji (kuchnię zbudowano w osobnej hali zdjęciowej). Kręcenie w autentycznych francuskich lokacjach okazało się inspirujące zarówno dla ekipy, jak i obsady. "Wiedziałem, że to nasze Le Saule Pleurer", wspomina Gropman. "To miejsce miało w sobie coś paryskiego, pewien rodzaj wyrafinowania, który wyróżniał je od pozostałych filmowych lokacji".

Następnym wyzwaniem było znalezienie miejsca, które, przynajmniej z zewnątrz, mogłoby posłużyć za Maison Mumbai. Jednym z wymogów było dopasowanie takiej lokacji do Le Saule Pleurer, które w filmie leży tuż po drugiej stronie drogi. Po długich poszukiwaniach znaleziono ogromne gospodarstwo w małym miasteczku Carlus o populacji 650 mieszkańców, które znajdowało się 10 kilometrów od Saint-Antonin. Problemem był fakt, iż w pobliżu nie było żadnej drogi, ale na szczęście właściciele wyrazili zgodę, by ekipa filmowa wybudowała jedną od zera. Zgodzili się także na postawienie na ich polach, po drugiej stronie fałszywej drogi, ogromnej makiety Le Saule Pleurer. Dwupiętrowy udawany budynek posłużył wraz z otaczającym go blue screenem oraz ogromnym kranem z zamontowanym zestawem oświetleniowym do nakręcenia scen dziejących się na drodze pomiędzy obiema restauracjami. "Kiedy po raz pierwszy przybyłam na plan, moje serce stanęło w miejscu", wspomina Oprah Winfrey. "Wszystko wyglądało tak, jak w powieści; czułam się tak, jakbym przeniosła się w inny wymiar". Morais, autor powieści, zareagował podobnie: "David Gropman uatrakcyjnił moją wizję, którą zawarłem w powieści. To idealne połączenie starej, konserwatywnej Francji oraz chaotycznego, acz wyrazistego Mumbaju".

Przed Gropmanem postawiono również zadanie stworzenia wszystkich czterech filmowych kuchni. Każda jest inna i podkreśla w taki czy inny sposób świat wewnętrzny nadzorującego ją bohatera. "Szefowie kuchni podchodzą do gotowanych przez siebie potraw z ogromną pasją, więc kuchnie w restauracjach są dla nich świętymi miejscami", opowiada Gropman. "Naszym celem było kreatywne pobawienie się wyglądem takich lokacji, ale także zachowanie ich wyjątkowości, która sprawia, że są jedyne w swoim rodzaju". Ekipa produkcyjna kręciła przez 52 dni we Francji, a później część twórców przeniosła się na 4 dni do Indii. Co ciekawe, ekipa była złożona z wielu różnych narodowości - w większości składali się na nią Francuzi, ale znaleźli się także Amerykanie, Brytyjczycy, Hindusi oraz pochodzący ze Szwecji reżyser oraz autor zdjęć. "Na planie nieustannie mówiono 4 językami: angielskim, francuskim, szwedzkim oraz hindi", wspomina Blake. "Tworzenie tego filmu było prawdziwie międzykulturowym doświadczeniem!"

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Podróż na sto stóp
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy