Reklama

"Płonąca pułapka": HOLLYWOOD WSCHODU

Nieprzypadkowo zdjęcia miały miejsca w Baltimore, w stanie Maryland. Stworzono tam w ostatnich latach wyjątkowo sprzyjające warunki dla produkcji filmowej. Aris Melissaratos z Maryland Department of Business and Economic Development opowiadał o staraniach w senacie USA, które zaowocowały uzyskaniem znacznych ulg podatkowych. Mamy zamiar stać się Hollywoodem Wschodu i jesteśmy, moim zdaniem, na dobrej drodze, aby ten cel osiągnąć – mówił urzędnik. – Ulgi podatkowe są już porównywalne do tych w Kanadzie. W zeszłym roku Maryland, tylko dzięki produkcji filmowej, zarobił około 65 milionów dolarów. W Maryland kręcono między innymi „Uciekającą pannę młodą” Garry’ego Marshalla z Richardem Gerem i Julią Roberts, i „Czerwonego smoka”. Tutaj wiele swych niskobudżetowych filmów stworzył enfant terrible amerykańskiego kina, pochodzący zresztą z tych stron: John Waters. To między innymi słynny „Szampon do włosów” (Hairspray), a ostatnio „A Dirty Shame” z Selmą Blair i Paulem Giamattim.

Reklama

Natomiast produkcja „Płonącej pułapki”, obok serialu HBO „The Wire”, była jednym z najpoważniejszych przedsięwzięć minionych lat. Zdjęcia trwały 70 dni i rozpoczęły się 26 marca 2003 roku. Ekipa wynajęła ponad 7500 pokoi hotelowych, zatrudniono ponad 400 lokalnych pracowników technicznych i 140 firm. W filmie wystąpił prawdziwy burmistrz Baltimore Martin O’Malley grając... burmistrza, który dekorował orderami strażaków, granych przez Phoenixa i Roberta Patricka. Nie musiałem się specjalnie zmieniać fizycznie ani psychicznie – żartował O’ Malley, które swe aktorskie honorarium, 650 dolarów, przekazał na rzecz straży pożarnej w Baltimore. Nakręcono aż 50 dubli. To nie dlatego, że byłem nieprofesjonalny – tłumaczył burmistrz. – Próbowano po prostu ujęć z różnych kamer, z różnymi filtrami.

Reżyser Jay Russell kręcił w Maryland jeden ze swoich poprzednich filmów, „Źródło młodości”. Moim zdaniem, Baltimore ma niepowtarzalny klimat i architekturę. Może zresztą mam sentyment do tych miejsc, ponieważ zachowałem dobre wspomnienia z poprzedniej pracy w tych okolicach. Zastanawiałem się nad kręceniem filmu w Bostonie czy Filadelfii. Producenci przekonywali mnie do tańszej Kanady i Toronto. Ale to przecież bardzo amerykańska historia i byłem zdania, że kręcenie w Toronto, które etatowo udaje różne amerykańskie miasta na wschodnim wybrzeżu, wniosłoby element fałszu. W mojej opinii, trzeba dążyć do oddania realiów, bo wtedy jest szansa, że opowieść osiągnie uniwersalny wymiar. Poza tym, tutejsi strażacy wykazali się wielką wolą współpracy. Naprawdę rzadko kiedy, kręcąc film, spotykasz się z postawą: Masz problem? Powiedz tylko, o co chodzi – z pewnością ci pomożemy.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Płonąca pułapka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy