Reklama

"PitBull": ROZMOWA Z ANDRZEJEM GRABOWSKIM

Jakie było pana pierwsze wrażenie po przeczytaniu „PitBulla” ?

Kiedy po raz pierwszy czytałem scenariusz „PitBulla” nosił on tytuł „Policja”. To było kilka lat temu. Wtedy dostałem propozycję zagrania Gebelsa. Scenariusz i postać Gebelsa bardzo mnie zafascynowały. Ta rola jest inna od tych, do których ostatnio przyzwyczaiłem moich widzów. Grywałem już podobne role, tylko że nośność teatru czy teatru telewizji jest mniejsza, niż nośność serialu, szczególnie komediowego. Zafascynowała mnie także geneza scenariusza „PitBulla”. Powstał on na podstawie autentycznych doświadczeń i przygód Patryka Vegi. Moje wrażenia były bardzo pozytywne. I bardzo czekałem na taką rolę…

Reklama

Kim jest pana postać?

Nie można jej scharakteryzować kilkoma zdaniami. Jacek Goc jest szefem sekcji Wydziału ds. Zabójstw – to jego funkcja. A jakim jest człowiekiem? Przekonamy się po obejrzeniu filmu, bo ja sam nie wiem, co z tego wyszło. Chęci, oczekiwania a wyniki tych oczekiwań, często są bardzo różne. Myślę, że jest dosyć twardym facetem, ale także niezmiernie wrażliwym. Ma dwa oblicza: policjanta Gebelsa, i drugie – człowieka, który ma problemy rodzinne, z żoną, z dzieckiem… Jego wątek jest bardzo ludzki i mam nadzieję, że będzie wzruszający…

Spotykał się pan z policjantami?

Prywatnie nie miałem okazji poznać policjantów z Wydziału Zabójstw, ale Patryk, który jest doskonale przygotowany w tym względzie, bo przecież spędził z nimi kilka lat, dużo mi o nich opowiadał. Poza tym obejrzałem jego filmy dokumentalne o pracy policji oraz ich ocenzurowane fragmenty, które okazały się dla mnie ciekawsze, niż sam film.

To pierwszy film Vegi, a już ma opinię profesjonalisty. Jak panu się z nim pracowało?

Patryk jest bardzo wymagający. Ta ilość dubli, którą on robi na planie jest czasami niesamowicie duża. Ale to dobrze! Oczywiście człowiek się czasami denerwuje, bo wydaje mu się, że nic więcej nie da rady zrobić, oprócz tego, co zrobił. Ale jednak przy następnym dublu okazuje się, że można pokazać coś inaczej, dodać coś nowego.

Ta rola była dla pana wyzwaniem? Sam pan przyznał, że widzowie przyzwyczaili się do innego pana wizerunku…

Myślę, że ta rola będzie większym wyzwaniem dla publiczności, która nagle zetknie się z postacią zupełnie inną, niż te, które ostatnio kreowałem. Nie sądzę, żeby jedna rola w filmie odmieniła wizerunek serialowy, niemniej ten, kto obejrzy mnie w „PitBullu” będzie zaskoczony. Taką mam nadzieję… ale może sobie za dużo wyobrażam?

Dla potrzeb „PitBulla” ogolił pan głowę i nie ma pan wąsów… Podoba się panu nowy wygląd?

Na pewno nie pozostanę łysy. Cieszę się, że mogę powrócić do mojego starego wyglądu. Niewiele ról mógłbym zagrać z tak charakterystyczną fryzurą. Najbardziej dokucza mi brak wąsów. To zmieniło mnie najbardziej. Przyzwyczaiłem się do nich przez 30 lat. Jak się tak nagle odsłoni górną wargę to człowiek sam siebie nie poznaje. Nagle okazuje się, że robi się jakieś grymasy, dziwne miny… Myślę, że zmiana mojego wizerunku to dobry pomysł. Z tym wyglądam nawet bliscy koledzy mnie nie poznawali…

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: PitBull
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy