Reklama

"Piraci z Karaibów. Skrzynia umarlaka": SPARROW I INNE ATRAKCJE

Johnny Depp opowiadał, że zgodził się zagrać w pierwszym filmie, kiedy nie było jeszcze gotowego scenariusza a jedynie tytuł, którego brzmienie mu się spodobało i podziałało na wyobraźnię. W tym przypadku miałem naprawdę nosa – wspominał. Rzecz jednak nie tylko w nosie. Nie bez powodu rola Sparrowa przyniosła Deppowi tak fenomenalną popularność. To on uczynił postać Jacka prawdziwie oryginalną. W scenariuszu była potraktowana bardziej standardowo. Miał to być pirat jakich pamiętaliśmy z wielu poprzednich opowieści: nieco, ale tylko nieco, ekscentryczny, znany powszechnie z namiętności do rumu i złota. Depp uparł się jednak przy swej, ryzykownej jak się zdawało, koncepcji postaci i wbrew początkowym oporom producentów, zwycięsko ją przeforsował. Wyobraził sobie bowiem Sparrowa jako gwiazdę rocka. Jak wiadomo najwięcej zaczerpnął z wizerunku legendarnego gitarzysty Rolling Stonesów Keitha Richardsa. Nawiasem mówiąc Richards miał pojawić się w drugiej części filmu jako ojciec Sparrowa. Ale był zajęty trasą koncertową, producenci jednak zapowiadają, że znajdzie się dla niego wreszcie miejsce w części trzeciej, pomimo zamieszania spowodowanego, słynnym już, upadkiem z palmy, rekonwalescencją i zmianami terminów koncertów. Nieustanne życie w trasie, wolność, kobiety - tak opisywał życie rock and rollowca zbieżne z życiem pirata Depp. Drugim ważnym źródłem inspiracji była postać z kreskówek „Lonney Tunes” zwana Pepe Le Pew (czyli Pepe Le Smród). Od niej pożyczył Depp francuski akcent i niepoprawny optymizm graniczący z zaślepieniem, czy może radosnym ignorowaniem rzeczywistości. Pepe, a za nim Sparrow, wierzy nieugięcie, że z każdej opresji po prostu musi się wydostać. I o dziwo, tak się rzeczywiście dzieje. Kiedy Depp pojawił się po raz pierwszy na planie pierwszej części filmu w dredach, ze złotymi zębami, poruszając się w dziwaczny sposób, miękkimi, wężowymi ruchami wzbudził pewien popłoch. Czy tak ma wyglądać pirat? Czy powinien przypominać chorego umysłowo geja? – pytali niektórzy przedstawiciele wytwórni. Depp cierpliwie tłumaczył, że Sparrow ma przegrzany mózg, bo przebywał dużo na słońcu (wygląda też na to, że nadużywał nie tylko rumu ale czego się tylko dało, jednak o tym pewnie gwiazdor wolał nie mówić). Natomiast jego sposób poruszania się to „taktyka kobry”, tak absorbująca obserwatorów, że Jack w odpowiednim momencie potrafi zwiać, albo dać zaskoczonemu gapiowi po głowie. Depp wygrał na całej linii. Do dziś mnie zadziwia, że tylu ludzi pokochało Jacka – tłumaczył aktor – Choć oczywiście starałem się, żeby tak było. Chciałem, żeby pokochały go dzieciaki i intelektualiści. Udało się.

Reklama

Elliott tłumaczy to pewną zagadkowością tej postaci: To egoista, nigdy do końca nie wiadomo co zrobi. W nowym filmie powraca ze wzmorzoną siłą pytanie: czy Jack to bohater czy złoczyńca? Myślę, że odpowiedź zależy w znacznej mierze od punktu widzenia widza. Publiczność pokochała Jacka, a Deppowi ta rola przyniosła nominację do Oscara.

Reżyser Gore Verbinski twierdził, że w przypadku drugiego filmu Jack nie będzie aż tak ważną postacią. Nie chcieliśmy popełnić typowego dla Hollywood błędu – tłumaczył. – Jeśli Sparrow się spodobał to czy jest ku temu powód czy nie wstawmy go do każdej sceny, kosztem spójności opowieści. Tak więc sporo miejsca zajmą wyczyny pary Orlando Bloom – Keira Knightley, przeciw czemu ponoć Depp nie protestował. Bloom ucieszył się, że scenarzyści wzięli pod uwagę jego sugestie i Will stracił swą naiwną młodzieńczość.

"Myślę, że każda z postaci ma tu swój wewnętrzny problem i ciemniejszą stronę, co jest bardziej widoczne niż w „Klątwie...”. Will musi uporać się ze sprawą ojca, którego ma szansę odzyskać i musi stawić czoła pewnemu kryzysowi w swoim związku z Elizabeth".

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy