Reklama

"Piraci z Karaibów. Klątwa Czarnej Perły": ZUCHWALI KAPITANOWIE, PODŁE ŁOTRY I UKRYTE SKARBY

Powieści przygodowo-marynistyczne wielką popularność zyskały zwłaszcza w XIX wieku, szczególnie w Anglii. To tam powstała słynna, wielokrotnie naśladowana „Wyspa skarbów” („The Treasure Island” Roberta Louisa Stevensona, 1883) - opowieść o poszukiwaniu ukrytego skarbu. W książkowej galerii groźnych piratów najbardziej wyrazisty był John Silver, przebiegły kuternoga z papugą na ramieniu - okrutny, choć nie pozbawiony ludzkich odruchów bohater, do którego nie sposób było nie czuć sympatii. Niezwykle nośnym chwytem okazał się zabieg powierzenia roli narratora dorastającemu chłopcu, Jimowi Hawkinsowi. Dzięki temu perypetie nabrały cech przerażającej, ale nieco nierealnej chłopięcej fantazji.

Reklama

Drugą wzorcową powieścią był „Kapitan Blood” („Captain Blood” Rafaela Sabatiniego, 1922), której bohater, kierujący się pragnieniem zemsty, miał pewne cechy supermana; poza tym, często wybuchał sardonicznym śmiechem. W końcu jednak okazywał się zdolny do poświęceń i szlachetności. Taki rysunek bohatera, jako postaci o niemal nadludzkiej sile woli (swoistego buntownika-outsidera) oraz upodobanie do egzotyki były dziedzictwem romantyzmu - echem słynnego poematu George’a Byrona „Korsarz”.

Kino hollywoodzkie szybko podjęło intrygujący temat i oczywiście poddało go licznym przekształceniom. Wiązało się to zwłaszcza z osobowością króla niemych filmów przygodowych, Douglasa Fairbanksa, który dodał postaci filmowego pirata wiele łobuzerskiego wdzięku. Akrobatyczna sprawność fizyczna, niezmożona energia i uwodzicielski chłopięcy uśmiech to były jego znaki firmowe. Taki wizerunek stworzył w „Czarnym piracie” („The Black Pirate”, 1926) Alberta Parkera. Tam też znalazło się wiele klasycznych rozwiązań inscenizacyjnych, jak chociażby słynna scena, w której Fairbanks zjeżdżał po żaglu jednocześnie rozcinając go nożem.

W latach 30. wielkim uznaniem cieszyła się adaptacja „Wyspy skarbów” (1934) Victora Fleminga z Wallacem Berrym w roli Silvera. Natomiast tradycje Fairbanksa kontynuował legion aktorów, spośród których wybijali się Eroll Flynn Tyrone Power. Lata trzydzieste to złoty okres awanturniczych widowisk o piratach. Szczególnie zrealizowane z rozmachem filmy Michaela Curtiza, wyprodukowane w wytwórni Warnera według powieści Sabatiniego „Kapitan Blood” („Captain Blood”, 1935) i „Morski jastrząb” („Sea Hawk”, 1939), imponowały dynamizmem scen masowych, perfekcyjnym połączeniem humoru i pełnych niezwykłej inwencji scen bójek i potyczek. Uwagę zwracała fantazyjna choreografia szermierczych pojedynków.

Ulubioną scenerią filmów o piratach były Karaiby, przede wszystkim Jamajka. Większość zdjęć realizowano oczywiście w studiu, co nadawało tym widowiskom umowny charakter. Akcja „The Black Swan” (1942) Henry’ego Kinga z Tyronem Powerem, wielkim konkurentem Flynna, też rozgrywała się właśnie tam, ale dodatkowym atutem filmu było doskonałe zastosowanie koloru.

„Karmazynowy pirat” („Crimson Pirate”, 1952) Roberta Siodmaka, z byłym cyrkowcem Burtem Lancasterem w roli głównej, był już wyraźnie filmem pastiszowym, pełnym gagów jak z niemego kina, ironicznie traktującym reguły tego typu widowisk. W latach 50. i 60. filmy o piratach przeżywały kryzys. Powstawało wiele tanich produkcji, także europejskich (francuskich i włoskich), skazanych na szybkie zapomnienie. Za łabędzi śpiew klasycznego filmu o piratach uważa się „Korsarza” („The Bucaneer”, 1958) Anthony’ego Quinna z Charltonem Hestonem Yulem Brynnerem - remake filmu Cecile’a B. De Mille’a z 1938 roku, dziwnie pozbawiony dynamiki i niewinności widowisk z lat 30. i 40.

Raz po raz, z różnymi rezultatami, sięgano po nieśmiertelną „Wyspę skarbów”. Najlepsza była brytyjska wersja z 1951 roku w reżyserii Byrona Haskina, z rewelacyjną rolą Roberta Newtona jako Silvera, którą powtórzył w kontynuacji „Long John Silver” (1954) oraz w wiele lat później, w doskonałym serialu „Powrót na wyspę skarbów” (1985). Natomiast międzynarodowa „Wyspa skarbów” Johna Hougha z 1972 roku, pomimo, że Silvera zagrał sam Orson Welles, była bladym cieniem poprzednich adaptacji, a Charltonowi Hestonowi zabrakło poczucia humoru w skądinąd solidnej wersji telewizyjnej, wyreżyserowanej przez jego syna, Frasera, w 1990 roku.

Ostatnim na długie lata hollywoodzkim wysokobudżetowym filmem, czarującym dowcipem i wyczuciem stylu, był „Purpurowy pirat” („Swashbuckler”, 1979) Jamesa Goldstone’a z Robertem Shawem Genevieve Bujold. Niektórzy ocenili go jednak surowo ze względu na niewątpliwie pozbawiony dawnej niewinności erotyczny klimat i dość bezwstydne czerpanie z dorobku poprzedników.

Wielkie nadzieje wiązano z „Piratami” („Pirates”, 1986) Romana Polańskiego. Był to niewątpliwie film zrealizowany z miłością do gatunku, ale należący do najsłabszych utworów mistrza, choć jego atutem była brawurowa kreacja Waltera Matthau jako łajdackiego kapitana Reda.

Musiało upłynąć parę lat, by podjęto próbę reaktywacji gatunku, realizując wysokobudżetową produkcję. „Wyspa piratów” („Cutthroat Island”, 1995) Renny’ego Harlina z Geeną Davis kosztowała 90 milionów dolarów, ale spotkała się z mizernym zainteresowaniem publiczności. A krytyka niemal zgodnie przyznała, że powstało jeszcze jedno hałaśliwe widowisko kina akcji, pozbawione subtelnego poczucia humoru i magii klasycznych filmów. Dopiero w 8 lat później Jerry Bruckheimer odważył się powrócić do zapomnianego już gatunku.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Piraci z Karaibów. Klątwa Czarnej Perły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy