"Pinokio": EFEKTY SPECJALNE
Przedstawiamy zespół czarodziejów
Po raz pierwszy w swej karierze Roberto Benigni był zmuszony do ciągłej pracy z wykorzystaniem użyciem efektów specjalnych. Przygotowanie tak złożonego filmu jak „Pinokio”, którego akcja rozgrywa się jednocześnie na dwóch planach – rzeczywistym i baśniowym - wiązało się z koniecznością użycia zaawansowanej technologii cyfrowej. Całość procesu nadzorował Rob Hodgson.
„Kiedy po raz pierwszy – mówi Hodgson – rozmawiałem z Roberto o pracy, jaką trzeba wykonać przy tym filmie, ten wyraźnie zaznaczył, że chciałby, by elementy dodane były niezauważalne dla widzów. W gruncie rzeczy miał to być film pełen efektów specjalnych - niezdradzający jednak ich obecnosci”.
Z tego względu zadanie Hodgsona było prawie niewykonalne, połączenie świata realnego i elementów teatralnych scenografii z elementami generowanymi cyfrowo,
a zarazem dostosowanie się do odmiennych stylów reżysera, scenografa i autora zdjęć.
Rob Hodgson współpracował blisko z różnymi działami produkcji przez ponad rok, od początku zdjęć do zakończenia montażu. Pewne sekwencje zostały całkowicie stworzone komputerowo, np. ujęcie, w którym pień początkowo sieje panikę w wiosce Dżepetto. Następnie z tego właśnie pnia powstaje Pinokio.
„Bardzo” szczególną cechą Pinokia jest jego nos. Hodgson: „Musieliśmy przeprowadzić testy na sztucznych nosach o długości 25 cm, 50 cm, metra i dwóch metrów. Wiedzieliśmy, że musimy go stworzyć komputerowo, gdyż praca z tak długim nosem jest fizycznie niemożliwa!”