Reklama

"Piła": PRACA NA PLANIE

Niemniejszy entuzjazm wśród aktorów wzbudziła praca z debiutującym jako reżyser Jamesem Wanem. „Jest stworzony do tego zawodu, ma precyzyjną wizję tego, co chce osiągnąć, a przy tym idealnie współpracuje z aktorami”, podkreślają Elwes i Glover. Opinię tę podziela Monica Potter, dla której brak większego doświadczenia Wana okazał się kolejnym jego atutem. „Starsi twórcy bywają często uparci. Jamesowi również nie brakuje energii i pewności siebie, ale jest zawsze otwarty na pomysły innych”. Sam reżyser docenia wsparcie ekipy, niezbędne dla każdego debiutującego filmowca. Wciąż jednak nie kryje zdumienia kierunkiem, w jakim potoczyła się jego kariera: „Byłem przekonany, że pierwszy film nakręcę w rodzinnym mieście, pracując z grupą przyjaciół”. Tym silniejsze przeświadczenie o szczęściu, które się do niego uśmiechnęło: „Trafiłem na naprawdę oddaną ekipę, zawsze służącą mi wsparciem”, podkreśla Wan.

Reklama

Przychylność ekipy była tym bardziej pomocna, że produkcja dysponowała naprawdę niewielkim budżetem, a warunki pracy nie należały do najbardziej komfortowych. Cary Elwes przyznaje, że granie człowieka przykutego przez niemal cały film do ściany było sporym wyzwaniem: „Powiedzmy tylko, że po dniu pracy stawałem się wielkim zwolennikiem spacerów na świeżym powietrzu.” Filmowcom nie przeszkadzało wrażenie klaustrofobii, wywołane przez dość ograniczony plan zdjęciowy - prawie wszystkie ujęcia nakręcono w starym magazynie. „Zmusiły nas do tego skromne fundusze. Myślę jednak, że to przysłużyło się filmowi, dało mu więcej intymności i wiarygodności”, tłumaczy Elwes.

Największym powodem do dumy twórców jest niewątpliwie zaskakujące zakończenie „Piły”. „To prawdziwe ukoronowanie dzieła Jamesa Wana”, zapewnia producent Mark Burg. „Na pewno go Państwu nie zdradzimy”, zaznacza Burg. Reżyser z kolei ma nadzieję, że niespodzianka wieńcząca seans zmusi publiczność do ponownego przemyślenia całej fabuły. „Tak było z „Szóstym zmysłem” i „Podejrzanymi”. Widzowie wracali pamięcią do wcześniejszych scen, przez co trudno im było zapomnieć filmy Shamalyana i Singera”, mówi Wan. Twórca zdaje sobie sprawę z tego, że ostatnie sceny jego thrillera również wywierają niezapomniane wrażenie na widzach. „Są zupełnie zszokowani. Nie mogli się tego spodziewać. Takie było moje zamierzenie”, stwierdza z uśmiechem James Wan.

„Piłę” nakręcono w 18 dni, a budżet filmu nie przekroczył 1,2 mln. dolarów. Premiera miała miejsce na festiwalu w Sundance, gdzie, nietypowo dla tej imprezy, publiczność oglądała pokaz w absolutnej ciszy. Zachęceni reakcjami widowni szefowie Lions Gate Films zakupili film do dystrybucji w Stanach Zjednoczonych. Inwestycja zwróciła się z nawiązką – po 3 miesiącach koszty produkcji zwróciły się ...50-krotnie. Nic dziwnego, ze dystrybutor zapowiada na najbliższe święto Halloween premierę sequela „Piły”. James Wan i Leigh Whannell będą producentami, sami natomiast planują wspólne nakręcenie ... komedii romantycznej.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Piła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy