"Pieta": PRASA O FILMIE
Kim nigdy nie boi się zakwestionować konwencji i pojęć dobrego smaku. Wypełnia "Pietę" niepokojącymi, a nawet szokującymi obrazami. To nie jest film dla ludzi o słabych nerwach. Ale reżyser robi to wszystko celowo - jego film okazuje się czymś w rodzaju dzikiej historii odkupienia; początkowo pokazuje niewyobrażalnego potwora, a następnie stawia sobie za zadanie znalezienie człowieczeństwa w tym potworze, pytając, co dzieje się z tym potworem, gdy ten uświadamia sobie, że jest w rzeczywistości tym, kim jest... Można spojrzeć na Kima jako na swego rodzaju koreański odpowiednik Larsa von Triera. Tak jak on Kim po mistrzowsku potrafi prowokować, przenosząc na duży ekran swoje własne neurozy i obsesje. Jak von Trier, Kim nigdy nie mówi po cichu, kiedy może krzyczeć. I jak u von Triera, jego filmy nie zawsze działają. Ale kiedy to robią... wtedy Kim jest w stanie stworzyć dzieło, które niepokoi widza, uwiera go, jednocześnie odnajdując piękno w nieoczekiwanych miejscach. "Pieta" to właśnie jeden z takich filmów.
Todd Brown, "Twitch"
Brutalny, lecz piękny południowokoreański film wstrząsnął Wenecją. "Pieta" jest tak brutalna, że czasem trudno ją oglądać, ale opowieść o bezlitosnym lichwiarzu i tajemniczej kobiecie, która twierdzi, że jest jego matką, zmienia się w absorbujący thriller i poruszającą historię miłosną w jednym.
Mike Collett-White, WHTC
(...) wciągająca i przewrotnie pokręcona opowieść o zbrodni i karze.
Indiewire
Intensywny, (...) brutalny film, który nieoczekiwanie staje się poruszającym studium psychologicznym.
Deborah Young, "The Hollywood Reporter"
(...) humanistyczny melodramat w formie makabrycznego filmu zemsty, który jak dotąd spotkał się w Wenecji z najcieplejszym przyjęciem i prawdopodobnie wyjedzie z niej z jedną z głównych nagród. I słusznie... Kręcąc w kraju, gdzie ludzie poświęcają części ciała, aby żyć lepszym życiem, gdzie pieniądze są głównym powodem, by się z życiem pożegnać, a najbardziej rozpowszechnioną religią jest kapitalizm, Ki-duk Kim przekształca melodramat we współczesną przypowieść o cienkiej granicy między przebaczeniem i zemstą, rozgrzeszeniem i karą. Neorealistyczny thriller o biblijnych proporcjach, który przykuje cię do fotela od sekwencji otwierającej po liryczny finał. "Pieta" to podróż ku zbawieniu, której będziesz najprawdopodobniej doświadczał z szeroko zamkniętymi oczami (...).
Manolis Kranakis, "Flix"
"Pieta" to film o nieubłaganej intensywności, w którym wszyscy walczą o przeżycie.
ARD TTT, Venedig
Ki-duk Kim przeprowadza swoją publiczność przez taki czyściec, przez który
trzeba przejść.
"Die Welt"
"Pieta" Kim Ki-duka to tytuł, który walczy o Złote Lwy. Znany z szybkiego tempa autor "Pustego domu" i "Łuku" kilka lat temu na skutek tragicznego zajścia na planie przeżył załamanie nerwowe i całkowicie wycofał się z pracy zawodowej. Podczas długiego odosobnienia filmował swoją codzienną rutynę i tak powstał, częściowo inscenizowany, "Arirang". "Pieta" to pełnowymiarowy fabularny powrót Kim Ki-duka do świata filmu i ciekawa okazja do zastanowienia się, jak twórcę zmieniło kilka lat życia z dala od branży.
Bohater filmu trudni się ściąganiem długów. Nie jest jednak zwyczajnym egzekutorem z bloczkiem i ołówkiem, a bezdusznym sadystą, który z pasją wymyśla kolejne formy tortur dla swoich "klientów". Jego specjalnością jest okaleczanie dłużników, którzy w ten sposób mogą uzyskać odszkodowanie i spłacić swoje zaległości wraz z kosmicznym oprocentowaniem. Pewnego dnia na ścieżce bohatera pojawia się kobieta, która twierdzi, że jest jego matką. Początkowo mężczyzna reaguje na jej obecność agresywnie, jednak z czasem coraz głośniej odzywa się w nim samotne, porzucone dziecko. Dziecko, które pragnie matki... To przedwcześnie utracona niewinność jest najprawdopodobniej powodem jego emocjonalnej obojętności. Kim Ki-duk śledzi powolne budowanie relacji tej dwójki. Nie podąża ona w stronę, której moglibyśmy się spodziewać... Po przerwie Kim Ki-duk powraca głośniejszy, ostrzejszy i mniej kontemplacyjny, ale nie traci unikalnej umiejętności wpuszczania w kadry liryzmu, obezwładniającego smutku i... harmonii. Choć "Pieta", podobnie jak "Arirang", mówi głosem z głębi trzewi, przypominającym jęk zranionego zwierzęcia, są w niej zaskakujące momenty ciszy. Momenty, w których świat zatrzymuje się, by istnieć.
Anna Tatarska, Wenecja, dzień 6.: Śmiechy i krzyki
portalfilmowy.pl
"Pieta" w pierwszej chwili przywodzi na myśl dawny film wielkiego Kurosawy, również będący reakcją na depresyjny stan ducha: "Dodes'ka den" - metaforyczną przypowieść o ludziach na śmietniku cywilizacji. W filmie Kim Ki Duka, zrealizowanym pół wieku później, śmietnik budzi nostalgię - to autentyczny fragment starego Seulu, resztka z czasów dawnego kapitalistycznego boomu. Parterowe warsztaty ślusarskie, składowiska złomu fotografowane są tak sugestywnie, że niemal czuje się zapach smarów. Właściciele tych rodzinnych warsztacików są dziś wykurzani przez macherów oczyszczających teren pod budowę biurowców, symboli globalizacji. Pracuje dla nich bohater filmu, egzekutor ściągający od rzemieślników niemożliwy do spłacenia haracz. Tu jednak kończy się realizm. Młody samotnik egzekutor jest odczłowieczonym produktem nowych czasów, istnym demonem zagłady. Jego pojawienie się w drzwiach warsztatu oznacza dla właściciela torturę albo śmierć. Na realistycznie zarysowanym miejskim tle rozwija się przypowieść o nawróceniu. U egzekutora pojawia się nieznajoma kobieta. Podaje się za jego matkę, która opuściła go w dzieciństwie. Wraca, aby go przeprosić. Jest wobec niego oddana, gotowa na wszelkie poniżenia. Znosząc je, rzekoma matka przywiązuje do siebie syna, budzi w nim ludzkie odruchy. Nagle odwraca się od niego: nie jestem twoją matką! I teraz ona rani jego serce, pokazuje, co znaczy cierpieć. Jej zemsta paradoksalnie budzi w nim współczucie. Trzeba więc było zła, cierpienia i czyjegoś bezgranicznego poświęcenia, żeby "zgładzić grzechy świata"? W finale skumulowane zło obraca się w swoje przeciwieństwo. Buddyjska nauka o przenikającym świat cierpieniu krzyżuje się tu z chrześcijańską nadzieją. Czy jest wyjście z kręgu przemocy? Jak poprzez przemoc dojść do oświecenia? Trudne do ogarnięcia jest przesłanie filmu Kim Ki Duka, ostrego jak brzytwa i znakomicie zrealizowanego.
Tadeusz Sobolewski, 69. MFF w Wenecji. Ciekawiej niż w Cannes
"Gazeta Wyborcza"