"Piękna i Bestia 3D": TECHNIKA I FANTAZJA
Jednak nowa, trójwymiarowa wersja klasycznego filmu, którą możemy właśnie podziwiać na ekranach, nie miała być rzecz jasna tylko mechanicznym przetworzeniem dawnego materiału za pomocą technik animacji z XXI wieku. Tak mówił na ten temat czuwający nad całym procesem stereograf Robert Neuman, doświadczony animator i specjalista od oświetlenia: - Byłem pewien, że nasze działanie ma sens i że pozwoli przybliżyć film nowemu pokoleniu. Nie był to jednak proces łatwy. Zastosowano wprawdzie najnowsze zdobycze techniki (w tym sześć opatentowanych przez Disneya nowatorskich rozwiązań, między innymi najnowszej generacji trójwymiarowe kamery), ale pracować musiała przede wszystkim wyobraźnia. Neuman zauważył: - W filmach aktorskich sprawa jest stosunkowo prosta: dodaje się drugą kamerę i zgrywa się jej działanie z pierwszą. Ale w przypadku animacji musieliśmy się borykać z rozpikselowaniem dotychczasowego materiału.
Dlatego byliśmy zmuszeni stworzyć specjalną "mapę głębokości", utrzymaną w różnych odcieniach szarości, która pomogła nam stworzyć odpowiednik drugiej kamery i w rezultacie nadać obrazowi trzeci wymiar. Hahn tak tłumaczył działania Neumana i jego zespołu: - W uproszczeniu wygląda to następująco: na przykład w scenie, gdy Piękna i Bestia siedzą w zamku przy stole, w oryginalnym filmie mamy bohaterów w jednym wymiarze, stół w innym, a ich otoczenie w jeszcze innym. Te trzy odseparowane elementy wprowadzamy osobno do pamięci komputera, po czym obrazy te, jak odrębne wycinanki, łączymy na nowo, dodając im głębi i ściśle trzymając się geometrycznych reguł. Powstaje wrażenie prawdziwej głębi wokół naszych bohaterów. Współczesne programy komputerowe dają filmowcom pełną kontrolę nad optyczną iluzją i możliwościami korygowania jej efektów. Neuman podkreślał: - Nasze zabiegi zawsze służą opowiadanej historii. To nie są popisy dla popisu. Weźmy scenę w sali balowej, tak istotną w oryginale. Pracowaliśmy ciężko, by jeszcze pogłębić wrażenie ogromnej sali i dynamiki ruchu. Stereograf uważał też, że moment, w którym w filmie rozbrzmiewa piosenka "Gościem bądź" jest wprost wymarzony dla trójwymiarowej techniki. - Pojawia się tam mnóstwo detali w najróżniejszych punktach kadru. Zalśnią one naprawdę pełnym blaskiem, gdy dodamy im kolejny wymiar - myśleliśmy. I jestem przekonany, że się nie pomyliliśmy. Neuman ściśle współpracował z Hahnem oraz oryginalnymi reżyserami filmu na każdym etapie produkcji. Odbywały się regularne spotkania, w których uczestniczyła ta czwórka, dyskutując poszczególne rozwiązania, a czasem spierając się.
Neuman wspominał: - Omawialiśmy każdą kolejną sekwencję przed i po jej wykonaniu. Myślę, że to było jak najbardziej w porządku, bo to przecież ci ludzie stworzyli oryginalny film i chodziło o to, by zachować jego ducha. Don Hahn mówił, że po raz pierwszy zajmował się tworzeniem nowej wersji 3D pięć lat wcześniej: - Pracowaliśmy wtedy nad "Miasteczkiem Halloween" ("The Nightmare Before Christmas"). Było przy tym mnóstwo laboratoryjnej roboty, całe przedsięwzięcie okazało się diabelnie pracochłonne i drogie. Niewiele się zmieniło - nadal jest to diabelnie drogie i pracochłonne - śmiał się. I podkreślał: - Ważny i długotrwały etap pracy to scenariusz. Tak, piszemy specjalny scenariusz do wersji 3D, który ma uwzględnić specyfikę tego środka wyrazu, pamiętając cały czas o tym, jaką historię opowiadamy. Rozpisujemy wszelkie zmiany bardzo szczegółowo - klatka po klatce. Nie zdajemy się na przypadek. Trzeba pamiętać o dynamice tego środka wyrazu. Nie można przesadzić z efektami, zwłaszcza w scenach lirycznych. Ta nowa wersja to nie tylko problem techniczny - to także artystyczne wyzwanie. Trzeba wspomnieć, że "Piękna i bestia" to pierwszy ręcznie malowany film, dla którego stworzono wersję 3D. Hahn komentował: - Niektórzy naiwnie myślą - ot, naciska się jeden guziczek i mamy wersję 3D. Nic bardziej błędnego.
Początkowo w wytwórni Disneya nie myślano o tym, by "Króla Lwa" i "Piękną i Bestię" prezentować w kinach w wersji trójwymiarowej. Pracowano jedynie nad wersją trójwymiarową na potrzeby płyt Blue-ray. Gdy ukończono prace nad "Piękną...", postanowiono zaryzykować i skierowano "Króla Lwa" do kin. Decyzję tę bardzo wspierali twórcy oryginalnych filmów, którzy byli przekonani, że trójwymiar nadał ich utworom naprawdę nowy charakter. Był to wielki sukces - film zarobił w nowej wersji ponad 100 milionów dolarów. - W pewnym sensie chodziło nam o to, żeby publiczność zapomniała o 3D i chłonęła te wspaniałe historie - twierdził Hahn. - Sprawdzaliśmy, czy ta technika nie męczy oczu i czy nie utrudnia odbioru. Pamiętajmy, że zanim zapanował obecny szał na trójwymiarowe produkcje, technologia ta przeżyła już kilka niezbyt udanych wejść na rynek. Wiązało się to czasem z pospiesznym przekształcaniem filmów z 2D w 3D. W latach 50. ludzie wychodzili czasem z kina z potężnym bólem głowy. Dziś prawie się to nie zdarza. Neuman mówił: - Daliśmy publiczności okazję, by znów obejrzeć naprawdę świetne filmy. Wtórował mu Hahn: - Publiczność nie płaci za technikę, publiczność płaci za to, by obejrzeć dobry film. I my taką możliwość jej dajemy. Jeszcze raz. A jestem przekonany, że ten film szczególnie na to zasługuje. Nowa wersja budziła wielkie zainteresowanie i sympatię wśród przyszłej widowni, jeszcze zanim ją ukończyliśmy.