"Pi": PIERWSZA NAGRODA
Z dzienników partyzanckich Darrena Aronofsky'ego
4 grudnia 1997 roku, 8:48 rano.
Wiele zdarzyło się od mojego ostatniego zapisku. Czekaliśmy na ogłoszenie wyników konkursu dramatycznego festiwalu w Sundance. W niedzielę zdecydowałem się, aby pojechać do moich rodziców w celu rozładowania napięcia psychicznego. W poniedziałek zadzwoniła moja znajoma Whitney mówiąc mi, abym poczekał chwilę przy telefonie. Serce zaczęło mi bić mocniej. W tym momencie wiem, że dostaliśmy jakąś nagrodę i "modlę się za konkurencję". Dzień spędziłem przy telefonie rozmawiając z naszym prawnikiem, który zajmuje się kontraktem "Następnej fali" (Next Wave). Mówi mi, że jeden z jego klientów coś słyszał... Serce wali mi jak młotem. O ósmej wieczorem prawie umieram, w Los Angeles jest piąta po południu i domyślam się, że oni właśnie dzwonią do laureatów konkursu tego dnia, a do wszystkich innych zadzwonią we wtorek. Decyduję się na telefon do Whitney. Włącza się jej sekretarka. Mówię, że tu umieram i że chcę się dowiedzieć, co się dzieje... Odkładałem właśnie słuchawkę, gdy zadzwonił ktoś z Brooklynu. Ma na imię Eric i mówi, że jest z Sundance. Mówi mi, że mam przefaksować pewne informacje. A ja: po co? On odpowiada: nie słyszał pan? A potem mi powiedział. Na początku myślałem, że to był Doug Ellin, który zwykle mnie nabierał. Powiedziałem mu, aby mi udowodnił, że mówi prawdę i powiedział jakie nazwisko nosi Whitney. A on na to, że jest w Park City, a nie w Santa Monica i że nie zna Whitney, ale ma numer mojego faksu i mi go podaje, a ja zaczynam mdleć. Trevor Groth dzwoni pięć minut później i podaje oficjalny komunikat. Zdumiewające. Był to zdumiewający moment i ja naprawdę płakałem. Wychodzimy do Pravdy i spędzamy tam cudowne chwile. Raz po raz ktoś zaczyna klaskać. Najprawdopodobniej jest to najwspanialsza noc mojego życia. Cała ekipa tam była... Wspaniale.
PRASA O FILMIE
Zaledwie 28-letni Darren Aronofsky zaprezentował swój debiutancki film "Pi" na najważniejszym forum kina niezależnego w USA - Sundance Film Festival 1998. I wygrał konkurs, zdobywając najwyżej cenioną - nagrodę za reżyserię, nazywaną z przekorą niezależnym Oscarem. Film był niezwykle oryginalną propozycją artystyczną, choć jednocześnie - choćby tylko swoją formą - wpisywał się w nurt nowej fantastyki filmowej końca XX wieku. "Pi", podobnie jak wcześniej dwa wielkie przeboje: "Cube" i "Matrix", kreuje na ekranie cybernetyczną rzeczywistość przy pomocy nowatorskich środków wyrazu: dynamicznego montażu, mrocznych zdjęć oraz muzyki - w tym wypadku z kręgu acid jazzu oraz mieszanki techno i jazzu w wykonaniu - Orbital, Spacetime Continuum i Massive Attack. Prasa przyjęła film niemal entuzjastycznie: "Dreszczowiec, który zmusza do myślenia" - pisał recenzent LA Weekly, zaś Janet Maslin z The New York Timesa ogłaszała "Zwycięstwo niczym nie poskromionej wyobraźni (...) w tym dziwacznym i pomysłowym paranoicznym thrillerze." W podobnym tonie pisał inny nowojorski recenzent: "Pi poszerza naszą wyobraźnię bez użycia narkotyków" (Time Out, New York). Nie mniej pochlebne były recenzje w pismach branżowych: "Pi jest osobistym, wizjonerskim, hermetycznym filmem artystycznym w całym tego słowa znaczeniu. Zapowiada pojawienie się ekscytującego i potencjalnie ważnego nowego talentu - Darrena Aronofsky'ego" - pisał Todd McCarthy na łamach Variety, zaś krytyk Village Voice dodawał: "Cybernetyczne uaktualnienie "Głowy do wycierania" Lyncha i "Procesu" Wellesa."
Roger Ebert, jeden z najsłyn-niejszych krytyków amerykańskich napisał o debiucie Afonofsky'ego w chicagowskim Sun-Times: "Film "Pi" to studium szaleństwa i jego towarzysza - geniuszu. Skazany na męczarnie, wciąż popędzany bohater wierzy, że - po pierwsze - matematyka jest językiem wszechświata, po drugie - że natura może być wyrażona za pomocą cyfr i - po trzecie - że mają one swoje wzorce, modele w naturze. Jeżeli może odnaleźć te wzorce, jeżeli zdobędzie klucz do opanowania chaosu, wtedy może przewidzieć wszystko - na przykład ruchy na giełdzie. Jeśli ma rację, misterium egzystencji jest już skończone. Jeżeli się myli, wnętrze jego mózgu zacznie przypominać wyświetlacz notowań giełdowych, który się zaciął".