Reklama

"Patrol": PRAWDZIWE ŻYCIE DOGANIA FILM

Scenariusz „Patrolu” powstał kilka lat temu. Film miał być kręcony głównie w Nowym Orleanie. Plany te zmienił oczywiście wielki kataklizm – huragan Katrina. Zdaniem Davisa i producentów filmu, ratownicy doskonale zdali egzamin w tamtej tragicznej sytuacji. A doniesienia telewizyjne uświadomiły szerokiej widowni, jak ważną i skłonną do poświęceń grupę stanowią ci ludzie.

By uczynić swe postaci jak najbardziej wiarygodnymi, Costner i Kutcher przeszli skrócony, ale ostry kurs szkolenia w prawdziwym ośrodku Straży Przybrzeżnej w Elizabeth Town w Północnej Karolinie, zwanym po prostu „Szkołą A”. Wraz z nimi ćwiczyło dwudziestu dwóch innych członków ekipy: byli to aktorzy, sportowcy i ratownicy ze Straży Przybrzeżnej, którzy mieli wystąpić w filmie. Davis tak tłumaczył tę decyzję: Okazało się, że był to dobry pomysł. Powstał duch rywalizacji i wszyscy uczyli się od siebie nawzajem. Takie specjalne kursy mają bardzo wysoki poziom trudności. Zatwierdziły je do realizacji władze federalne w 1984 roku. Ostra selekcja powoduje, że z reguły kończy je mniej niż pięćdziesiąt procent przyjętych. Przybysze z Hollywood poprosili, by wykładowcy ich nie oszczędzali, a ci to żądanie potraktowali jako coś oczywistego. Zwłaszcza ostro traktowali podobno Kutchera, który szczerze przyznał, że przed podpisaniem kontraktu na rolę pływał dość kiepsko, dopiero później wziął się do intensywnych ćwiczeń. Nie było lekko – wspominał aktor. – Oczywiście, nigdy nie dorównam prawdziwym ratownikom w pływaniu i kondycji fizycznej. Muszę powiedzieć, że była to najbardziej wymagająca pod względem fizycznym rola w mojej karierze. Mam nadzieję, że choć trochę zbliżyłem się do poziomu członków Straży. Byłem zdania, że moim obowiązkiem jest to, by nikt mnie nie zastępował w wymagających ryzyka i sprawności scenach. Szkolenie było naprawdę ciężkie. Nikt mnie nie oszczędzał i nigdy w życiu nikt tak często i tak głośno na mnie nie krzyczał. Ale nikogo – oprócz moich rodziców – nie szanowałem tak jak ludzi, którzy dali mi ten wycisk. Tu nikt nikogo nie pyta, czy wykona to, co ma zrobić, na przykład pięćdziesiąt pompek. Robisz to i już. A instruktorzy robią to samo.

Reklama

Davis był pod wrażeniem wysiłków Kutchera. Przybyło mu chyba z piętnaście funtów wskutek treningu i była to głównie masa mięśni. Naprawdę potraktował to poważnie. To dobrze, bo widz musi uwierzyć, że Fischer to naprawdę świetny, niezwykle wytrzymały pływak – komentował reżyser.

Jeśli chodzi o mnie, nie musiałem brać tych wszystkich zimnych pryszniców, jakimi częstowano bezustannie Ashtona – śmiał się Costner. – Ostatecznie gram oficera, który nie aż tak często uczestniczy w bezpośredniej akcji. Ale też mnóstwo pływałem i biegałem i naprawdę nikt mnie nie oszczędzał. Można się było nawet nabawić kompleksów. Trenowali nas pływacy z doświadczeniami olimpijskimi. Nie mogliśmy od nich zbytnio odstawać, bo też występowali w filmie. Biegaliśmy po cztery mile, a zaraz potem jeszcze trzeba było pływać. Nie przychodziło to zbyt lekko.

Brian Geraghty, który odtwarza w filmie rolę instruktora Hodge’a, jest doświadczonym surferem. Surfuję od wielu lat i nie boję się wody, ale to, co tu przeszliśmy, to naprawdę było bardzo ciężkie doświadczenie fizyczne i psychiczne – wspominał. Butch Flyte, jeden z głównych konsultantów, przyznał, że aktorów wyłączono z najbardziej intensywnego programu szkolenia zwanego Rescue Swimmer Lite. Zresztą w okrojonym czasie nie byłoby ono możliwe, a ryzyko urazów byłoby zbyt duże. Ale i tak harowali z całych sił i nikt im nie pobłażał – komentował. Drugi z konsultantów, Robert Watson, szczerze przyznał, że wskutek obcowania z ekipą zmienił zdanie o Hollywood. W naszym środowisku ma się ich za mięczaków. Ale Ashton i Kevin pokazali, że są ludźmi honoru, od niczego się nie wymigiwali. To zawodowcy, którzy chcą za wszelką cenę jak najlepiej wykonać swoje zadanie.

Costner komentował: Ostatnio nie pracowałem zbyt wiele. Gdy zdarzają mi się takie przerwy, myślę: czy jeszcze potrafię to robić? Tu poczułem przypływ energii, paliwo zaczęło działać. Trzeba być dobrze przygotowanym, bo nieraz w mojej karierze rozważałem, czy zrobiłem, to, co miałem zrobić, najlepiej jak mogłem. W tym przypadku w solidny trening włożyłem wiele wysiłku. W pewnym sensie koresponduje to z moim życiem osobistym. Odważyłem się na ponowne małżeństwo. Szczerze mówiąc, byłem przekonany, że małżeństwo nie będzie już częścią mojego życia. Mimo to, zdecydowałem się powiedzieć „tak”. Zawsze mówię dzieciom, że trzeba mieć odwagę popełniania błędów. Tak jest i z aktorstwem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Patrol
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy