"Pani Zemsta": KOMENTARZ REŻYSERA
Podobnie jak to jest w przypadku innych filmowców z całego świata, jeśli chodzi o mnie, głównym czynnikiem decydującym o kierunku, w którym pójdzie mój kolejny projekt jest to, jak odnosi się on do moich poprzednich dzieł. Co go z nimi łączy, a czym się od nich różni. Najpierw przyjrzyjmy się cechom wspólnym. Pan Zemsta, pierwsza odsłona „Trylogii Zemsty”, zrodził się z mojego dążenia do zmierzenia się z konfliktem klasowym mającym miejsce w społeczeństwie południowokoreańskim, co z kolei było poprzedzone przez JSA: Joint Security Area, zajmujące się konfliktem wokół podziału pomiędzy Koreą Północną i Południową.
W tych filmach chciałem skupić się na dwóch największych problemach społecznych, jakie zajmują Koreańczyków. Możecie mi wierzyć, lub nie, ale to były bliźniacze obrazy. Poruszające problemy, z którymi chyba najtrudniej się uporać, i dlatego myślę o nich, jak o bliźniaczkach. Może nie wyglądają podobnie, ale to siostry.
Moim kolejnym projektem stał się Oldboy, a to ze względu na Choi Min-sika. Nakręciwszy Pana Zemstę, film z jednym z najwspanialszych koreańskich aktorów - Song Kang-ho – który na wieki zapisał się w annałach koreańskiej sztuki aktorskiej, chciałem poznać drugiego giganta. Jestem pewien, że każdy inny reżyser postąpiłby podobnie. Gdy mój producent powiedział mi, że jest szansa, by rolę tę zagrał Choi Min-sik, natychmiast podjąłem się reżyserowania tego filmu, i to jeszcze zanim przeczytałem oryginalną mangę.
W ten sposób udało mi się dostać do klubu największych szczęściarzy wśród koreańskich reżyserów - Kim Jee-woona, Song Neung-hana i Kang Jae-guya. W Panu Zemście i Oldboyu zagrali dwaj wspaniali aktorzy, więc filmy te również są, w pewnym sensie, siostrami. A Song Kang-ho i Choi Min-sik - podobnie jak Kain i Abel – pomimo braku fizycznego podobieństwa są w pewnym sensie braćmi.
Bardzo dobrze pracowało mi się przy Panu Zemście i Oldboyu, a jeden z nich osiągnął nawet niezły efekt kasowy. Jednak po zrealizowaniu dwóch kolejnych filmów o zemście wejrzałem w swoje wnętrze, a gdy zbadałem je z bliska okazało się, że cały ten nadmiar wściekłości, nienawiści i przemocy stał się trucizną, która wyjałowiła moją duszę. Stwierdziłem więc, że miło byłoby na moment odłożyć wściekłość, nienawiść i przemoc. Zamiast tego postanowiłem zając się bardziej elegancką wściekłością, stylową nienawiścią i delikatną przemocą. Chciałem, by zemsta stała się aktem odkupienia, a przeprowadzona została przez kogoś, kto chce uratować swą duszę. Tak właśnie narodziła się Pani Zemsta.
Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na wybór mojego kolejnego projektu była chęć odmiany. W JSA były strzelaniny, wielkie plany filmowe, wiele postaci i skomplikowana fabuła z odrobiną romantyzmu. Dlatego Pan Zemsta był o wiele bardziej minimalistyczny –prosty, spokojny i suchy. Chciałem skrócić dialogi, więc uczyniłem jednego z bohaterów niemową. Potem to też mi się znudziło, i stąd Oldboy jest taki, a nie inny. Przeszedłem od minimum do maksimum, jego piękno miało źródło w przesadzie. No i nie był to film z Song Kang-ho, lecz z Choi Min-sikiem, dlatego też lód przeistoczył się w ogień.
Jendak wkrótce odkryłem, czego mi najbardziej brakuje. Problem tkwił w kwestii kobiety. Jeśli spojrzeć na mój dorobek, poczynając od debiutu zawsze budowałem strukturę filmu wokół układu dwóch mężczyzn + jedna kobieta. Muszę przyznać, że w obliczu konfliktu pomiędzy dwoma mężczyznami, głębia postaci kobiecych była często przyćmiona. Zwłaszcza w Oldboyu, gdzie główna postać kobieca jest jedyną osobą, która nie poznała prawdy. Nie podobało mi się to, więc próbowałem zmienić scenariusz, lecz okazało się to bezowocnym trudem. Poznałem swoje ograniczenia. Odłożyłem długopis i powiedziałem sobie... w moim następnym filmie główną bohaterką będzie samotna kobieta! I tak narodziła się Pani Zemsta.