"Pan Tadeusz": ŻEBY WIERSZ ZABRZMIAŁ PIĘKNIE
Do typowych wątpliwości towarzyszących każdej próbie przeniesienia na ekran utworu literackiego doszły problemy specyficzne. Jednym z podstawowych było nadanie przez aktorów naturalnego brzmienia wierszowanym dialogom. Wajda miał wprawdzie za sobą podobne doświadczenie z dialogiem w swojej ekranizacji "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, ale tamten utwór był, zdaniem reżysera, znacznie prostszy do sfilmowania, bo choć postacie mówią także wierszem, jest to język o wiele bardziej zbliżony do mówionego i napisany dla sceny (cyt. za "Dziennikiem Poznańskim" z 12 czerwca 1998 r.).
W przypadku filmu "Pan Tadeusz", prace zmierzające do osiągnięcia zamierzonego celu zaczęły się jeszcze na etapie scenariusza. Michał Kwieciński skontaktował Wajdę z młodym, utalentowanym scenarzystą Piotrem Wereśniakiem. Miałem zrobić z poematu Mickiewicza kino zrozumiałe dla widza współczesnego czyli dla młodzieży poniżej 20 lat powiedział Wereśniak Katarzynie Józefowicz z "Expressu Wieczornego" (nr z 15 maja 1998 r.; Miller, op. cit.). Wyszedłem z założenia, że dla nich Mickiewicz niewiele znaczy jako wieszcz, oni chcą po prostu zobaczyć dobry film. W związku z tym dialog miał pozostać Mickiewiczowski, a jednocześnie szybki i filmowy.
Skomplikowana operacja, przeprowadzona wspólnie z Wajdą przez Wereśniaka, miała doprowadzić m.in. do tego, żeby bohaterowie filmu nie mówili, lecz rozmawiali ze sobą wierszem.
Ostateczną wersję scenariusza dopracował pod względem dramaturgicznym Jan Nowina Zarzycki, mający znaczne doświadczenie w pracy w Hollywood jako tzw. "script doctor". Jego wkład pracy na tym etapie jest nie do przecenienia. Nowina Zarzycki rozłożył materiał zawarty w scenariuszu na pięć (...) wątków opowiada Andrzej Wajda w wypowiedzi dla Vision Film Distribution Company. Każdy [wątek] opatrzył innym kolorem i ułożył na dużej tablicy, przypinając do niej pinezkami pojedyncze kartki oznaczające kolejne sekwencje (...). Nasz doktor wybrał kolor czerwony dla wątku miłosnego: Tadeusz - Telimena - Zosia, fioletowy związał z Księdzem Robakiem, a błękit z Narratorem, którym miał być Adam Mickiewicz. Po spojrzeniu na tablicę z łatwością można było zobaczyć, jak rozkładają się poszczególne kolory i gdzie powracają, a które z nich znikają na dłużej, jakby dalej nie chciały brać udziału w naszej opowieści.
Staranność, z jaką nadawano ostatnie szlify scenariuszowi nie odsunęła od reżysera obaw o to, jak w ustach nawet najlepszych aktorów zabrzmi wiersz trzynastozgłoskowy. Rozwiała je pierwsza próba czytana. Już wtedy tekst Mickiewicza (...) nabierał życia, a każda postać zyskiwała własny charakter i temperament, zwierzył się Wajda Stanisławowi Janickiemu w rozmowie z cyklu "Marzenia są ciekawsze" (Miller, op. cit.). Publiczność oglądająca film Wajdy natychmiast zapomni, że Szapołowska, Linda, Olbrychski, Kondrat, Seweryn i wszyscy pozostali mówią wierszem, a jednocześnie usłyszy jego nieprzemijające piękno i urok.
Michał Żebrowski przytacza znamienną radę udzieloną mu przez reżysera: To trzeba grać tak, jakby ci ludzie po prostu nie umieli inaczej mówić. Oni mówią wierszem dlatego, że nie znają prozy. (Miller, op. cit.).
Łatwo powiedzieć, ale uzyskanie takiego rezultatu wymagało od aktorów wielkiego wysiłku. Mówienie wierszem - uważa Daniel Olbrychski - może być naturalne, jeśli się mówi perfekcyjnie i umie się go na pamięć - tak, żeby mówić z łatwością i szybkością, z jaką ja w tej chwili mówię (...). Trzeba tekst znać i nie można się mylić. Jeśli się zastanawiasz, co jest dalej, to już koniec. (Miller, op. cit.).
Nie myślałem o tym, że mówię wierszem, powiedział "Życiu Warszawy" z 19 sierpnia 1998 r. Andrzej Seweryn. Nie zastanawiam się, jak przetworzyć wiersz, by był bardziej strawny dla widza. Jestem po to, by przekazać to, co Mickiewicz napisał. Trzeba wierzyć sile i pięknu tych słów i być wystarczająco pokornym i sprawnym, by ten tekst dotarł do widza, by widz go usłyszał. Uważam, że to jest coś zupełnie niezwykłego mówić trzynastozgłoskowcem w filmie. To jest jedyne w świecie!
Filmowi "Pan Tadeusz" dobrze przysłużył się fakt, że nie udało się zorganizować przed rozpoczęciem zdjęć obozu treningowego dla aktorów, o którym początkowo myślał Wajda. Taki obóz ujednoliciłby interpretację tekstu Mickiewicza, podczas gdy reżyser oczekiwał od wykonawców zróżnicowanego podejścia. Początek zdjęć z aktorami był ciężki - wspomina operator Paweł Edelman. Ale nastąpiła cudowna, tajemnicza przemiana. Okazało się, że te wiersze pięknie brzmią w ich ustach, że oni nabierają zaufania do pomysłu, że zaczynają bawić się dialogami, walczyć o to, żeby jak najwięcej mówić wierszem, że sami wymyślają sytuacje. Krótko mówiąc, nagle wszyscy poczuli, że wiersz zaczyna żyć, a film nabierać rumieńców. (Miller, op. cit.).
Andrzej Wajda: W grze [aktorów] była wielka radość, że można robić cos tak niezwykłego, odbiegającego od codzienności (...). Aktorzy mówili do kamery językiem Mickiewicza, ale potem wcale nie wracali do swojej codziennej mowy. Zwracali się do siebie tak, jakby nie do końca zrzucili swoje role. Jakby nie chcieli ich zrzucić (...). Gdybym nie miał tych aktorów, nie byłoby w ogóle sensu się zabierać do "Pana Tadeusza". (Goźliński, op. cit.).
Dla Bogusława Lindy największym wyzwaniem była oczywiście scena spowiedzi Księdza Robaka. Wspomnienia osób obecnych przy jej nagrywaniu mówią same za siebie.
Adek Drabiński: Spowiedź Robaka.... Takie rzeczy na planie zdarzają się rzadko. Po prostu zapadła śmiertelna cisza, ludzie byli naprawdę wzruszeni. (Miller, op. cit.).
Paweł Edelman: Sama scena.... fantastycznie zagrana! Nie pozostawało nic innego, tylko otworzyć obiektyw, przycisnąć guzik i rejestrować. (Miller, op. cit.).
Grażyna Szapołowska: To była natchniona, szczególna kreacja. Boguś ma w oczach taki płomień.... Widać, że tam, w jego wnętrzu, aż buzuje. (Miller, op. cit.).
Wielką przygodę aktorów z poezją Mickiewicza podsumowała Krystyna Zachwatowicz, która w niewielkim, lecz urokliwym epizodzie zagrała kawiarkę. To piękny polski język - powiedziała artystka - dał szansę płynąć temu niezwykłemu dialogowi, najdoskonalszemu, jaki można sobie wyobrazić. W moim przekonaniu to jest jedna z tajemnic tego filmu. (Miller, op. cit.).