Reklama

"Pan Tadeusz": NIEŁATWA DECYZJA

Andrzej Wajda nosił się z myślą przełożenia "Pana Tadeusza" na język kina od czterech lat. Przede wszystkim podjąłem decyzję, żeby w ogóle robić ten film, wspomina reżyser w cytowanej już książce Marka Millera "Zagrajcie mi to pięknie. Pan Tadeusz według Andrzeja Wajdy".

I tu muszę powiedzieć, kontynuuje, że dużą rolę w tej sprawie odegrał producent i reżyser, pan Michał Kwieciński, który już znacznie wcześniej namawiał mnie na realizację "Pana Tadeusza" uważając, że jest to film, który powinienem zrobić. Szansa na zrealizowanie tego projektu (...) była moim zdaniem nikła. No bo jakżeż "Pan Tadeusz" mówiony wierszem znajdzie się pomiędzy filmami akcji, pomiędzy tymi wszystkimi wybuchami i eksplozjami, bez których film na ekranie nie ma dziś widowni? Pomyślałem jednak, że warto zapytać aktorów, co oni powiedzą na tak niezwykły zamiar (...). Zacząłem od Bogusława Lindy, którego "od zawsze" uważam za jednego z najwspanialszych polskich artystów filmu. Ku memu zaskoczeniu nie tylko nie zdziwił się moją propozycją, aby zagrał Księdza Robaka, ale entuzjastycznie przyjął ten pomysł, a gdy zapytałem dlaczego, odpowiedział po prostu:: "Nie ma takiego filmu na ekranach, ten będzie inny".

Reklama

W wywiadzie dla "Dziennika Poznańskiego" z 12 czerwca 1998 r. Andrzej Wajda powiedział: Projekt od razu zdobył akceptację wielu stron. Najpierw zwróciłem się do Heritage Films Lwa Rywina, naszego najbardziej przedsiębiorczego producenta (...). Prócz Canal+ (...), Komitetu Kinematografii, zyskaliśmy też wsparcie francuskich producentów filmowych.

Jednakże sam reżyser aż do momentu rozpoczęcia zdjęć, a nawet dłużej, był pełen obaw. W rozmowie z dziennikiem "Rzeczpospolita" (nr z 23 i 24 maja 1998 r.) stwierdził, że sfilmowanie Mickiewiczowskiej epopei to najtrudniejsze z wszystkich jego przedsięwzięć. Tego rodzaju utwór literacki jest przecież własnością każdego czytelnika. Jego ekranowa wersja niosła zatem z sobą duże ryzyko, tłumaczył dziennikarzowi "Dziennika Łódzkiego" (nr z 15 maja 1998 r.; Miller, op. cit.). Ciężar tego ryzyka odczuwał także Lew Rywin. "Gazecie na Mazowszu" z 4 lipca 1998 r. (Miller, op. cit.) powiedział: W końcu zapadła najważniejsza w życiorysach kilku ludzi decyzja. Z "Panem Tadeuszem" to jest tak jak ze wspinaniem się na Mount Everest. Każdy chodzi po mniejszych górkach, a tę najwyższą ciągle się omija..

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Pan Tadeusz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy