Reklama

"Pan i władca: Na krańcu świata": NAJBARDZIEJ REALISTYCZNY SZTORM W HISTORII KINA

Według Petera Weira główna rola nowoczesnych efektów specjalnych (w „Panu i władcy” wykorzystano je w 750 ujęciach) polega na tym, by stały się absolutnie niezauważalne. I to bez względu na trud, z jakim powstawały. Peter postawił sobie za cel, że ,,Pan i władca’’ nie stanie się kolejną super produkcją naszpikowaną trickami z komputera – mówi Stefen Fangmeier kierujący ekipą od efektów specjalnych w ILM. – Jeśli żaden z widzów nie powie: „O, tutaj pomogli sobie komputerem”, będzie to dowód, że dobrze wywiązaliśmy się zadania, które powierzył nam Peter.

Reklama

Zespół specjalistów pod wodzą Fangmeiera entuzjastycznie przyjął propozycję pracy nad filmem historycznym. Dla nas taka okazja była niczym powiew świeżego powietrza – wspomina Fangmeier. – Widzowie zdążyli już przyzwyczaić się do laserowych mieczy i gwiezdnych wojen. Udział w produkcji ,,Pana i władcy’’ dawał nam, twórcom efektów specjalnych, niepowtarzalną możliwość odtworzenia realiów świata, o którego istnieniu dawno zapomnieliśmy. Z punktu widzenia twórcy to dużo ciekawsze zadanie niż kreowanie kolejnej międzygalaktycznej bitwy.

,,Niewidzialne’’ efekty specjalne przydały się podczas realizacji scen, w których okręt walczy z potężnym tajfunem. Podobnych ujęć nie pokazano dotychczas w żadnym filmie. Kiedy ścigający Acherona komandor Jack Aubrey dociera do przylądka Horn, następuje gwałtowne załamanie pogody. Wicher i morskie fale nacierają na Surprise z niespotykaną siłą, a Jack przygotowuje się do podjęcia największego wyzwania w swym żeglarskim życiu.

Zrealizowane w studiu efekty specjalne włączono do ujęć nakręconych podczas sztormu szalejącego nad przylądkiem Horn. Dzięki temu zabiegowi tajfun, który pokazano na filmie, w pełni oddaje grozę prawdziwego kataklizmu.

Zanim przystąpiliśmy do kręcenia scen burzy morskiej, musieliśmy dobrze zabezpieczyć kamery i cały sprzęt – wspomina kierownik zdjęć Russell Boyd. – Zamknęliśmy je w specjalnych obudowach z hydroflexu, dzięki czemu mogliśmy bezpiecznie kręcić nawet wtedy, gdy chłopcy od efektów wylewali na nas hektolitry wody.

Kiedy aktorzy i filmowcy zajęli miejsca na planie urządzonym w makiecie statku, specjaliści od efektów przystąpili do pracy. W kilka minut nad głowami ekipy filmowców rozpętało się prawdziwe morskie piekło. Najpierw symulatory ruchu zakołysały statkiem. Następnie uruchomiono urządzenia wytwarzające sztuczne fale i wiatr. Dwa silniki odrzutowe rozbijały strugi wody na miliardy drobinek, tworząc tumany wodnej pary, a cztery potężne wiatraki udawały wicher, który siekł marynarzy strugami sztucznego deszczu. W końcu na pokład statku spłynęło 36000 litrów wody, niemal zatapiając aktorów i członków ekipy. Ryk silników odrzutowych, wycie sztucznego wichru, terkotanie wiatraki i szum lejącej się z góry wody sprawiały, że na planie panował piekielny hałas.

Wspomniane efekty odegrały kluczową rolę podczas kręcenia imponujących ozmachem scen morskich. Jednak nie mniej ważne okazało się wmontowanie do materiału autentycznych zdjęć nakręconych przez Paula Atkinsa, który klika miesięcy wcześniej przeżył prawdziwy sztorm, gdy na pokładzie Endeavor opływał przylądek Horn.

Połączenie tego materiału z efektami specjalnymi zrealizowanymi w studiu oraz ujęciami wygenerowanymi komputerowo przypadło w udziale pracownikom studia Asylum.

Zacznę to tego, że mieliśmy szczęście dysponować zdjęciami prawdziwego sztormu – mówi Nathan McGuinnes, kierujący w Asylum zespołem specjalistów od efektów wizualnych. – Peter prosił, żeby poszczególne elementy utworzyły maksymalnie jednolitą całość. Chodziło o to, żeby modele i komputerowe makiety Surprise były na ekranie nie do odróżnienia.

Studio ILM zrealizowało efekty do jeszcze jednej z najważniejszych scen – finałowej bitwy pomiędzy Surprise i Acheronem. Użycie komputerowych oraz miniaturowych modeli obu statków ułatwiło dynamiczną pracę kamerze. Sztab ludzi pilnował, żeby wszystkie wizerunki okrętów – i te z komputera, i te realne, zbudowane przez Weta Workshop – nie różniły się niczym od makiety Surprise.

Jednym z subtelnych zabiegów wykonanych komputerowo było usunięcie ze scen kręconych w basenie widocznej w oddali linii brzegowej Meksyku. Specjaliści od obróbki cyfrowej usuwali ją klatka po klatce. Inne zadanie polegało na komputerowym wydłużeniu trzech masztów i takielunku, które ze względu na ciężar makiety statku twórcy musieli znacznie skrócić.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy