"Pacyfikator": NIE TAKI DIESEL STRASZNY
Brittany Snow wspominała ze śmiechem: Wszyscy moi przyjaciele pytali o Vina: czy on jest naprawdę taki przerażający? Czy jest wielki i zły i każdego chce bić? A Vin jest jak kula sprężonej energii, wszędzie go pełno i jest naprawdę zabawny, a tego nikt by się po nim nie spodziewał. Potwierdzał to Birnbaum: Nie mówię tego, bo tak trzeba. Vin po prostu (pod tym szorstkim wizerunkiem, który znamy z filmów) jest wrażliwym człowiekiem. Bardzo uważał, by żadnemu z dzieciaków nic się nie stało i żeby się go nie bały. Barber dodawał: Może trudno w to uwierzyć, ale gdy kamera przestawała pracować, ten groźny na pozór facet bawił się z maluchami w najlepsze.
Potwierdza to Diesel. Doszło do tego, że gdy któreś z dzieci na planie zaczynało ryczeć albo kaprysić, wzywano mnie na pomoc. Przezywano mnie Zaklinaczem Dzieci. Carol Kane wspominała: Czasem mieliśmy już zaczynać kręcić, a dzieciaki nie odstępowały Vina. Musiałam je przywoływać do porządku. Mówiłam wtedy: Hej, oddawaj je! To ja jestem tu nianią.
Oprócz dzieci, Diesel miał jeszcze jednego niezwykłego ekranowego partnera: niejakiego Gary’ego, kaczora, będącego członkiem rodziny Plummerów. Ja i kaczor? Zastanawiałem się, jak to ma wyglądać… Na szczęście mieliśmy dobrych treserów – mówił Diesel. Ale i tak nie obyło się bez incydentu z udziałem kaczora Whitewatera, jednego z sześciu, które grały rolę Gary’ego. Tak wspominała to Faith Ford: Kręciliśmy pełną emocji, naprawdę trudną scenę, podczas której opowiadam Vinowi o śmierci mego męża. W tym czasie kaczor miał go pociągnąć za ucho. Robiliśmy właśnie trzeci dubel, gdy zwierzak widocznie uznał, że coś robi nie tak. I po prostu złapał Vina z całej siły za ucho i z nic nie chciał puścić. Pomimo to, Vin dokończył dialog, chociaż widać było, że nie jest to łatwe. Okazał się prawdziwie twardym facetem.
Diesel nie ukrywał, że sposób pracy Shankmana bardzo mu odpowiadał: Adam nie należy do reżyserów, którzy są oschli i bezwzględni. Pozwala na improwizację. Nie musisz znać dokładnie każdej linijki dialogu. Szczerze mówiąc, trochę bałem się nowego dla mnie gatunku. Ale przypomniałem sobie radę Toma Hanksa, której udzielił mi na planie „Szeregowca Ryana”. Powiedział wtedy: Vinny, bierz koniecznie role, których się obawiasz. I teraz myślę, że miał sto procent racji, chociaż na początku czułem się trochę nieswojo.