"Ostatnia akcja": REŻYSER O FILMIE
CO TO SĄ KALARUSY, CZYLI "OSTATNIA AKCJA" W ANEGDOTACH I PAMIĘCI REŻYSERA
Inspiracją do całej historii była zaobserwowana kiedyś na Żoliborzu scenka kopania ogródka przez parę starszych ludzi. Pomyślałem sobie - a co by było gdyby oni wykopywali skrzynię z bronią...?
Najwięcej pozytywnych reakcji i wręcz miłości fanów doświadczyła pani Basia Krafftówna. Ponieważ prywatnie zupełnie nie jest "podobna do siebie" gdy występuje w kostiumie,
a zwłaszcza w peruce (pani Basia występuje wyłącznie w perukach i nigdy nie używa swoich własnych włosów) ludzie reagują żywiołowo i nieraz musieliśmy odczekać aż fani odejdą.
Kręciliśmy na Żoliborzu w barze mlecznym. Dwóch meneli chcących wejść zostało powstrzymanych w drzwiach. Jeden z nich zerknął do środka i skomentował: "O Kociniak. Rozpętuje trzecią wojnę światową".
Podczas kręcenia w Katedrze Polowej naszymi statystami byli autentyczni powstańcy i weterani ze Światowego Związku AK. Jako ludzi starsi szybko stracili cierpliwość. Część z nich nie wiedziała, że bierze udział w filmie, myśleli, że to prawdziwa uroczystość.
W pewnym momencie sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Reżyser musiał działać
i usilnie przekonywać ich by zostali. Prawdziwy ratunek przyszedł wraz z pojawieniem się Aliny Janowskiej. Wpłynęła do Katedry jak dama i dawała się całować w rękę wszystkim zgromadzonym, dowcipkując tu i ówdzie. W jednej chwili wszyscy ci do niedawna wrogo nastawieni weterani, zamienili się w owieczki. A Alina chodziła między ławkami tarmosząc ich delikatnie i dając się całować. Mówiła do nich per "chłopaki", obiecywała nawet striptiz. Scenę udało się nakręcić koncertowo.
Podczas kręcenia sceny zbiorowej pod domem Gogi zauważyłem, że Maniek Kociniak siedzi w grupie aktorów i mówi wszystkim jak to, jego zdaniem, powinni grać. Natychmiast pojawiłem się tam i spytałem "Maniek, co robisz?" A Maniek, głosem przyłapanego na psotach dziecka wydukał: "reżyseruję... ale już nie będę."
Chcąc sfilmować klimat miasta szukaliśmy nietypowych lokalizacji. W dwóch przypadkach zatwierdzona już lokalizacja została zburzona na dzień przed zdjęciami. Jedna z nich znajdowała się na Marywilskiej i była to część dawnej fabryki domów. Przyjechaliśmy na plan z myślą o realizacji i zastaliśmy kompletnie zmieniony krajobraz z buldożerami kończącymi burzenie ogromnej betonowej konstrukcji, która stała tam jeszcze dwa dni wcześniej. Innym znów razem mieliśmy kręcić na zapuszczonym podwórku na tyłach Al. Jerozolimskich. Gdy pojawiliśmy się tam z kamerą dwa dni po dokumentacji - zastaliśmy tylko kupę cegieł. Powstało zagrożenie, że wszędzie gdzie pojawimy się i będziemy chcieli zrobić zdjęcia - natychmiast buldożery nas dogonią i zburzą obiekt.
Dwaj Japończycy grający w fimie to tak na prawdę Polacy: Tomoho i Toho, który jest do tego stopnia Polakiem, że tańczy w Mazowszu.
Wojtek Kalarus czyli komisarz Majchrowski był tak drobiazgowy w przygotowaniach, że aż znalazł jakieś specjalne, obrzydliwe, brązowe papieroski, które chciał palić. Pod koniec zdjęć wszyscy już je palili i rekwizytor wydzielał "Kalarusy" chętnym. W ostatniej scenie okazało się, że papierosów nie ma. Zostały wypalone.
Jaja Faberge zrobione na potrzeby filmu są srebrnymi, jubilerskimi kopiami autentycznego zaginionego jaja z 1909 roku upamiętniającego Aleksandra III.
Zdjęcia zakończyliśmy, symbolicznie, lecz zupełnie przypadkowo, pierwszego sierpnia.