"Ostatni samuraj": SCENARIUSZ
Początki "Ostatniego Samuraja" sięgają wczesnych lat 90. minionego wieku, gdy firma Radar Pictures rozważała realizację filmu, opowiadającego o Amerykaninie, który dociera do Japonii w mniej więcej właśnie tym okresie. "Uderzyło nas, jak bardzo podobna była kolonizacja Zachodu Ameryki do procesu westernizacji tradycyjnej Japonii" - wyjaśnia pracujący w Radar Pictures Scott Kroopf. "Wiedzieliśmy, że w tym projekcie tkwi coś więcej".
"Projekt przedstawiliśmy Edowi Zwickowi" - mówi Tom Engelman, w czasie realizacji filmu pracujący w Radar Pictures - "którego znałem od lat, jest moim sąsiadem i przyjacielem. Ze względu na swe wcześniejsze dokonania idealnie nadawał się do wyreżyserowania tego filmu, do spojrzenia na bohaterów Zachodu z całkowicie odmiennej od dotychczasowej perspektywy".
"Ed zaproponował dołączenie do ekipy scenarzysty Johna Logana" - kontynuuje Kroopf. "Okazało się, że John, podobnie jak Ed, żywo interesuje się okresem upadku samurajów. Wspólnie stworzyli opowieść, która łączy w sobie temat honoru i konfliktu, zarówno w skali epickiej, jak i osobistej. Ostatecznie okazało się, że otrzymaliśmy nie tylko doskonały scenariusz, ale także nieocenioną pomoc przy montażu, gdyż Ed zajmuje się również tą częścią produkcji filmowej.
Zwick i Logan, nominowany do Oskara scenarzysta "Gladiatora", zgodzili się, że doskonałym, oferującym liczne możliwości okresem, w którym osadzona będzie akcja filmu, będzie powstanie samurajów, które miało miejsce w latach 1876-1877.
"Jednym z najbardziej wymagających i trudnych etapów pisania scenariusza było opracowanie postaci najważniejszych przeciwników" - wspomina Logan. "Po zakończeniu okazało się, że postać kapitana Algrena udało nam się przedstawić w bardzo niejednoznaczny sposób. To człowiek, który stracił wiarę. Ed, Marshall i ja chcieliśmy, by była to postać bardzo wrażliwa, jak najdalsza od typowego bohatera filmowego. Pisząc scenariusz staraliśmy się przekazać, że to zagubiona dusza, chcąca odnaleźć swoją drogę i miejsce. Odnajduje je w końcu jedynie dzięki kontaktowi z samurajami i szacunkowi, jakiego stopniowo nabiera dla kodeksu wojownika".
Herskovitz, który wkrótce potem przyłączył się do pisania scenariusza, dodaje, że choć sama fabuła i jej bohaterowie są w całości fikcyjni, filmowcy pieczołowicie starali się jak najwierniej oddać wszelki realia epoki. "Staraliśmy się osiągnąć wierność w każdym możliwym szczególe, dokładnie pokazać tamten okres z dziejów Japonii, ideały i zobowiązania, jakimi kierowali się samurajowie. Staraliśmy się pokazać to z odpowiednim szacunkiem. Konsultowaliśmy się z ekspertami i znawcami japońskiej kultury, nawiązaliśmy kontakty z naukowcami i scenarzystami z Japonii, przy filmie pracowało liczne grono japońskich specjalistów. Chcieliśmy, po prostu, żeby wszystko było tak, jak należy".
Herskovitz, zapytany o główne motywy filmu, mówi, że jego zdaniem temat, jaki leży u podstaw całej historii, jest nie tylko prawdziwy, ale i ponadczasowy. "Opowieść o kimś, kto musi poradzić sobie z utratą honoru, ze sprzeniewierzeniem się wyznawanym wartościom, pokazanie drogi odrodzenia, ukazanie procesu odzyskiwania wiary we własne siły i możliwości, zaufania do siebie, wiary w umiejętność podejmowania słusznych decyzji - to wszystko jest częścią opowieści, która może toczyć się w dowolnym okresie historii i w dowolnym miejscu - a już na pewno obecnie, gdy codziennie zmuszeni jesteśmy do dokonywania kompromisów, wynikających ze współczesnego stylu życia".
Kiedy widzowie zanurzą się w opowieść o "Ostatnim Samuraju", ich udziałem staną się potężne emocje, niepewność i zwątpienie, a także poczucie dumy doświadczane przez kapitana Algrena. Mówi Zwick: "Kiedy on coś odkryje, odkryją to także widzowie. Kiedy coś go poruszy, poruszy to także i widzów".