"Ostatni samuraj": MIĘDZYNARODOWA OBSADA
"Pisząc scenariusz mieliśmy nadzieję, że uda nam się znaleźć do tych ról właściwych, dobrych japońskich aktorów" - mówi Herskovitz. "Kiedy znajdzie się odpowiedniego aktora, to doskonale, ale znalezienie kilku dobrych, potrafiących zagrać we właściwy sposób, to po prostu cud. Ken Watanabe ma niesamowitą charyzmę, na jego twarzy widać potęgę, oddanie, humor i smutek. Koyuki, grająca rolę siostry Katsumoto, Taki, jest wystarczająco poważna, by przekazać poczucie odpowiedzialności i dylematy, przed jakimi staje. Hiroyuki Sanada to japońska gwiazda filmowa. Gdyby tę rolę grał aktor mniejszego formatu, byłby po prostu przeciwnikiem, w tym wypadku jego postać jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, pełna niuansów i niedopowiedzeń. Kiedy skompletowaliśmy całą obsadę, mieliśmy wrażenie, że to nasz Dream Team".
Dla Cruise’a możliwość współpracy z japońską częścią zespołu aktorskiego okazała się pomocna w rozumieniu książek, które czytał. "Kiedy rozmawia się z ludźmi o ich kulturze, kiedy sami o niej opowiadają, człowiek dostrzega inną, bardziej osobistą stronę wszystkich informacji. To coś o wiele głębszego, niż wiadomości z książek".
Japońscy aktorzy bardzo dobrze wspominają nastawienie Cruise’a, które nie zmieniło się przez cały czas realizacji filmu. Była to zresztą pierwsza rzecz, na jaką zwrócił uwagę Ken Watanabe po spotkaniu amerykańskiego gwiazdora.
"Nasze pierwsze próby odbywały się w Los Angeles, co mogło być dla mnie nieco trudne, ale Ed, Marshall i Tom postarali się, żeby wszystko było w porządku" - przypomina sobie Watanabe. "To była taka mocno teatralna próba, wiele improwizowaliśmy, staraliśmy się dojść do tego, co dzieje się pomiędzy Katsumoto i Algrenem, jak rozwija się ich znajomość. Grałem dużo w teatrze, byłem więc na znajomym gruncie. Poza tym w Japonii, podczas pracy nad filmem, rzadko zdarza się taka możliwość dookreślenia i rozwinięcia swojej roli.
Zapytany o swojego sławnego kolegę Watanabe mówi: "Na przesłuchanie przyszedł w dżinsach i t-shircie, pomógł nam wszystkim tworząc doskonała atmosferę w czasie castingu. Czułem się tak, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi, dzięki niemu czułem się naprawdę komfortowo. Podszedł do tego wszystkiego z uśmiechem, tak jakby mówił: Zróbmy wspólnie doskonały film".
Więź, jaka wkrótce wytworzyła się pomiędzy Watanabe i Cruisem okazała się pomocna podczas realizacji późniejszych scen, w których, jak zauważa Zwick: "Musieli sobie ufać. Cięli mieczami o zaledwie centymetry od swoich twarzy - prawdziwymi, aluminiowymi mieczami.
Watanabe natomiast żartuje: "Musieliśmy być idealnie zgrani - jeden błędny cios i byłoby po filmie".
Zwick mówi o relacjach łączących aktorów odtwarzających dwie główne role: "Niezwykle ważne było, by Katsumoto w każdym aspekcie był przeciwnikiem godnym Algrena. Bez tej równowagi film nie byłby ani wiarygodny, ani wciągający".
Z tym zdanie zgadza się Herskovitz, mówi: "Jeśli nie mielibyśmy doskonałego Katsumoto, nie byłoby filmu. Tom, doskonały w roli kapitana Algrena, musi mieć kogoś, z kim mógłby grać na równym poziomie. Początkowo obawialiśmy się obsadzenia tej roli, zanim natknęliśmy się na Kena Watanabe dość długo szukaliśmy odpowiedniego aktora. Kiedy go poznaliśmy, od razu wiedzieliśmy, że idealnie nadaje się do tej roli. Nie chodziło jedynie o wygląd, ale o zachowanie, postawę, charyzmę".
Watanabe z zaciekawieniem obserwował zetknięcie się Wschodu z Zachodem, zarówno przed, jak i za kamerą. "To było ciekawe - mówi. "Przenikanie się Japonii i Zachodu, zarówno historycznie, jak i dosłownie, na planie filmowym, gdzie japońskim zespołem kierował amerykański reżyser. Uczyliśmy się od siebie.
Oprócz Japończyków występujących przed kamerą, zajmowali oni także część stanowisk kluczowych dla realizacji filmu. Mówi o tym Zwick: "W naszym zespole pracowali ludzie, którzy całe swoje życie poświęcili przedstawianiu i rozpowszechnianiu kultury samurajów. W Japonii cała gałąź przemysłu filmowego zajmuje się realizacją filmów o tematyce samurajskiej. Niektórzy z naszych pracowników wcześniej pracowali dla Kurosawy. Było dla nas zaszczytem, że stanowili część naszej ekipy. Wnieśli ze sobą znajomość kultury Japonii, którą zajmowali się nieraz przez całe życie - czy to jako artyści, czy też jako dekoratorzy wnętrz lub ludzie odpowiedzialni za kostiumy i broń. Nie staraliśmy się imitować któregoś z ich filmów o samurajach. Chcieliśmy stworzyć coś całkowicie własnego i unikatowego, czuliśmy jednak, że bardzo istotne jest dochowanie wierności realiom i tradycji.
Hiroyuki Sanada przyznaje, że zarówno on, jak i jego koledzy byli pod wrażeniem sposobu pracy Zwicka, chcieli też poznać jego punkt widzenia na historię ich kraju. "On naprawdę się na tym znał, byliśmy tym szczerze zdziwieni" - mówi aktor. "Wydaje się, że przemawia do niego duch Bushido, że potrafi odnaleźć się w okresie, który jest rzadko przedstawiany nawet w japońskich filmach. Jego spojrzenie na te czasy jest pełne szacunku, a jednocześnie bardzo nowatorskie. Mam nadzieję, że jego tropem podążą realizatorzy z Japonii.
Hiroyuki Sanada, grający rolę zaciekłego wojownika, nieprzejednanego wroga Algrena, zaczął występować w filmach w wieku 13 lat. Od tego czasu zagrał w ponad 50 filmach zrealizowanych w Kraju Kwitnącej Wiśni, w tym w bardzo popularnej serii thrillerów "Ring", był także nieoficjalnym konsultantem filmy, pracował z koordynatorem kaskaderów Nickiem Powellem, pomagając mu opracować choreografię ćwiczeń Kendo i rozmaite kata sztuk walki. Zarówno na ekranie, jak i poza nim, był dowódcą samurajów Katsumoto, ludzi osobiście wybranych przez Powella w Japonii.
Grając Ujio, samurajskiego mistrza walki mieczem, Sanada często walczył z Cruisem, stwierdził, że jest godnym przeciwnikiem.
"Ujio to najbardziej staromodny z samurajów Katsumoto - mówi Sanada. "Nie lubi zwłaszcza cudzoziemców, gardzi obcą kulturą, a zwłaszcza Algrenem, który do jego wioski trafia jako jeniec. Mimo to łączy ich pewna więź, która powstała dzięki walce mieczem. Ponieważ Ujio jest najlepszym szermierzem we wsi, pojedynki jego i Algrena musiały wyglądać przekonywująco, musiały wyglądać na niebezpieczne. Opracowaliśmy ćwiczenia, dzięki którym - mieliśmy taką nadzieję - gotowe ujęcia wywoływały takie wrażenie. Współpraca z Cruisem układała się znakomicie, byłem pod wielkim wrażeniem jego umiejętności, koncentracji i chęci nauki wszystkiego, co okazywało się konieczne".
W wielu innych ważnych rolach także obsadzono znanych aktorów japońskich. Seizo Fukumoto, który gra Cichego Samuraja, to bohater wielu japońskich filmów samurajskich, znany ze swych doskonałych ról samurajów Kirareyaku (ról samurajów, ginących z ręki bohatera filmu), by zagrać w "Ostatnim samuraju" odłożył swoje przejście na emeryturę.
Masato Harada, który wcielił się w postać knującego intrygi kupca Omury, zwolennika nowoczesności i wroga samurajów, to ceniony, wielokrotnie nagradzany reżyser filmowy światowej sławy.
Shichinosuke Nakamura, odtwarzający młodego Cesarza, pochodzi z rodziny aktorów Kabuki, grał wiele ról teatralnych na deskach teatrów całego świata.
Koyuki, grająca pełną wewnętrznych sprzeczności siostrę Katsumoto, Takę, to jedna z najbardziej znanych modelek i aktorek japońskich, mająca na swoim koncie występ w kilku popularnych serialach.
Shun Sugata, odtwórca roli lojalnego samuraja, mistrza jujitsu Nakao, wystąpił niedawno w najnowszym filmie Quentina Tarantino Kill Bill, widzowie w Japonii znają go także z licznych filmów.
W roli syna Katsumoto, Nobutady, który zaprzyjaźnia się ze schwytanym kapitanem Algrenem, wystąpił ekspert kung-fu Shin Koyamada, dla którego rola w "Ostatnim samuraju" to filmowy debiut. Odgrywana przez niego postać jest doskonałym łucznikiem, aktor przez kilka miesięcy uczył się tej trudnej sztuki pod okiem Koji Fuji, mistrza łucznictwa, wymagającego trenera i - przy okazji - również jednego z samurajów, widocznych w filmie.
W obsadzie filmu znajdują się także pochodzący z Glasgow Billy Connolly, grający przyjaciela i towarzysza walk Algrena, Zebulona Ganta; londyńczyk Timothy Spall, grający Simona Grahama, tłumacza Algrena, fotograf-amator, mieszkający w Japonii lecz pochodzący z Kalifornii; Tony Goldwyn, występujący w roli pułkownika Bagley’a, oficera z czasów Wojny Secesyjnej, który szuka szczęścia w Japonii.
"Tim Spall to prawdziwy klejnot" - mówi Herskovitz. "Bardzo podobało nam się to, co robi, ceni go także Tom, który pracował z nim przy kręceniu filmu Vanilla Sky. Postać grana przez Spalla jest pełna ideałów, Tim wprowadza też do filmu humor i dowcip.
"Ponieważ doznania Algrena są tak osobiste" - mówi scenarzysta John Logan - "wprowadziliśmy do filmu dodatkową osobę, Grahama, swoistego komentatora i obserwatora wydarzeń. Początkowo postać grana przez Spalla, Simon Graham, wprowadza Algrena w świat wszystkiego, co japońskie, jest też - do pewnego stopnia - narratorem opowieści. Graham to kwintesencja dżentelmena z czasów królowej Wiktorii, zawsze w garniturze i kapeluszu.
Mimo tych atrybutów Spall uważa, że jest on "prawdziwym wyrzutkiem". "To jedna z tych osób" - wyjaśnia aktor - "które często mieszkają w obcym dla siebie kraju. Dzieje się tak, ponieważ do pewnego stopnia nie pasują do swojej ojczyzny. Może być trzecim synem jakiegoś niezbyt zamożnego arystokraty, nikt nie wie, co z nim zrobić. Niezależnie od przyczyn, z jakich znalazł się w Japonii, Simon Graham znajduje się w tym kraju, współpracuje z działającą tam od dwudziestu lat brytyjską placówką handlową. Żyje tam wystarczająco długo, by zakochać się w kulturze Japonii, widzi dokładniej niż ktokolwiek inny, jakim zmianom ona podlega.
Do potrzeb roli angielski aktor opanował fonetycznie kilka linijek dialogu, zapytany o to wzrusza humorystycznie ramionami. Twierdzi, że nic nie przysporzyło mu takich kłopotów, jak aparat, jakiego używa w filmie jego postać. Był to autentyczny, dziewiętnastowieczny zabytek, jaki scenografom udało się kupić na aukcji eBay. "Ech, ten aparat" - mówi Spall. "Z nią nic nie było łatwe, a już zwłaszcza mówienie po japońsku i jednoczesna obsługa tego diabelstwa. To tak, jakby próbować jednocześnie głaskać się po głowie i poklepywać po brzuchu. W sumie nadal nie wiem, jak udało mi się to zrobić".
Spall dodaje, że w okresie odrodzenia Meiji w Japonii żyło kilku znanych fotografów obcokrajowców. Zwick swoimi radami starał się pomóc mu w zagraniu zwłaszcza jednego z nich.
"Ed to jeden z najbardziej oczytanych reżyserów, z jakimi pracowałem" - mówi aktor. "Nie było chyba żadnego aspektu tego okresu, o którym Zwick by nie wiedział. Myślę, że każda postać w filmie miała jakiś swój rzeczywisty pierwowzór. Mój nazywał się Lafcadio Hearn, Amerykanin, który rzeczywiście w tym okresie, o którym opowiada film, znajdował się w Japonii, podobnie jak Graham zakochał się w kulturze tego kraju".
Billy Connolly gra rolę Zebulona Ganta, postać, którą aktor uważa za- archetypowego podoficera, któremu wolno dyskutować ze swoim przełożonym, ponieważ są starymi przyjaciółmi. Kiedy Gant zostanie wynajęty, by szkolić nowoczesną armię Japonii, odnajduje Algrena, by i ten dołączył się do projektu. Obaj spróbowali cywilnego życia i Gant wie, że taki tryb życia nie odpowiada Algrenowi.
Connolly uważa, że "Ostatni Samuraj" to wspaniała opowieść o wielkich bohaterach. Do projektu zdecydował się jednak przystąpić głównie z powodu osobistego zainteresowania Japonią.
"Wiele czytałem na temat tego kraju, byłem tam kilka razy. Kocham japońską kulturę" - mówi aktor. "Wydaje mi się, że Ed i Marshall oddali ją idealnie. Obaj żywią doskonale widoczny szacunek dla tego kraju, w ich działaniach widać odpowiedzialność. Zawsze uważałem, że opowieść o samurajach byłaby wspaniałym materiałem na nowoczesny film. Wierzę, że również widzowie będą pod wrażeniem więzów lojalności, jakie łączyły samurajów, a także Algrena i granego przeze mnie Ganta.
Connolly to jeden z najlepszych komików angielskich, aktor telewizyjny i filmowy, którego mieliśmy ostatnio okazję oglądać w filmie "Biały oleander". O dwukrotnie nominowanym do nagrody BAFTA aktorze mówi Herskovitz: "Billy Connolly to jeden z najbardziej zabawnych znanych mi ludzi, samo patrzenie na niego sprawia, że człowiekowi chce się śmiać" - kontynuuje. "Obaj z Edem lubimy oglądać filmy Johna Forda, te, w których John Wayne gra kawalerzystę. McLaglen grałby w nich jego zastępcę. Jest Irlandczykiem, ale gra Szkota, może dlatego, dla wyrównania, zatrudniliśmy Szkota, żeby zagrał Irlandczyka" - żartuje.
Kolejnym aktorem, który dołączył do ekipy, jest Tony Goldwyn, pamiętny z roli czarującego, acz zdradzieckiego, przeciwnika postaci Demi Moore z filmu "Uwierz w ducha". Goldwyn wciela się w postać pułkownika Bagley’a.
Z punktu widzenia Algrena Bagley jest wcielonym złem. Algren nie zgadzał się z rozkazami, jakie Bagley wydawał w trakcie walk z Indianami. Gdy pułkownik zawiera sojusz z chciwym kupcem Omurą, skierowany przeciwko cenionym przez Algrena samurajom, kapitan umacnia się w swojej ocenie swego byłego przełożonego. Dla filmowców pułkownik jest nie tyle zły, co raczej typowy.
"Rozmawiałem z Edem o tej postaci, zdecydowaliśmy się zrobić z niego typowego przedstawiciela tamtych czasów" - mówi Herskovitz. "Prawdę mówiąc, zachowanie pułkownika było wtedy normą. Algren sympatyzuje najpierw z Indianami, a potem z samurajami. Tego rodzaju sposób myślenia jest całkowicie obcy dla Bagley’a, który jest pragmatykiem, święcie wierzy w wyższość zachodniej cywilizacji. Wierzy, że elementy amerykańskiej kultury pomogą Japonii. Że przydatne będzie wszystko - od amunicji, poprzez demokrację, do wolnego rynku. Jest przekonany, że Japończycy powinni być głęboko wdzięczni za te dary. Z moralnego i filozoficznego punktu widzenia, Algren i Bagley to postacie z całkiem odmiennych opowieści".
"To nie jest typ złego, machającego biczem bohatera negatywnego" - dodaje Zwick. "Rasizm Bagley’a nie ulega żadnym wątpliwościom, ale to rasizm nieuświadomiony, całkowicie zgodny z poglądami zdecydowanej większości ludzi, żyjących w tamtych czasach. Tony idealnie zagrał to w filmie, jego rola to absolutny majstersztyk".
Goldwyn zainteresował się tą rolą właśnie z uwagi na tego rodzaju niuanse charakteru tej postaci. "Zafascynowała mnie podwójna moralność, zresztą to głównie dlatego gram role bohaterów negatywnych" - mówi aktor. "To szara strefa, nic nie jest oczywiste, zwłaszcza na wojnie. Kiedy próbuje się wcielić w życie jakąś doktrynę lub rozwiązać jakiś problem, często zdarzają się jakieś skutki uboczne. Bagley jest ucieleśnieniem takich dylematów, to niezwykle ciekawa postać.
O aktorze mówi reżyser: "Goldwyn to utalentowany jeździec, co bardzo przydało się podczas realizacji kilku scen, zwłaszcza takiej, w której musi przejechać spory kawałek poprzez wybuchy, cały czas pod ogniem".