Reklama

"Ostatni król Szkocji": CZŁOWIEK SKRAJNYCH EMOCJI I SPRZECZNOŚCI: FOREST WHITAKER KREUJE IDI AMINA

Tylko kilka osób w historii zapisało się równie mocno jak Idi Amin. Razem z Hitlerem, Stalinem, Mao, Pol Potem i Sadamem Husajnem może zaliczać się do dyktatorów, którzy nie znali umiaru. Ale Amin to przypadek szczególny - bokser i żołnierz, który zaczynał swą karierę od niczego, uwiódł społeczeństwo swoją dumą i osobowością, jawiąc się w cieszącej się świeżą niepodległością Ugandzie największą nadzieją na zjednoczenie narodu. Kiedy po raz pierwszy doszedł do władzy, organizując w 1971 roku pucz przeciwko skorumpowanemu i prokomunistycznemu Miltonowi Obote, zyskał poparcie mediów na całym świecie -nawet brytyjski MSZ mówił o nim jako o "wspaniałym piłkarzu" - do chwili, gdy stało się jasne, że bezpardonowo pozbywa się swych wrogów i restrukturyzuje swój rząd zgodnie ze swymi wielkimi apetytami, mistycznymi wizjami i paranoicznym strachem.

Reklama

Niebezpieczna natura Amina wyszła na jaw, kiedy w przypływie skrajnego nacjonalizmu wydalił z kraju 50 tys. rodzin azjatyckich, wszczynał wojny z sąsiadami, uczestniczył w porwaniu francuskiego samolotu i stworzył warunki prowadzące do śmierci lub zaginięcia setek tysięcy Ugandyjczyków. Uciekinierzy z Ugandy opowiadali budzące grozę historie o torturach, okrucieństwie a nawet kanibalizmie w najwyższych kręgach władzy.

Lecz nawet dzisiaj niektórzy Ugandyjczycy, którzy wspominają Amina z szacunkiem. Mówi Kevin Macdonald: "Zaskoczyło nas, że tak wielu ludzi w Ugandzie dobrze wspomina Amina. Ludzie z Zachodu nie rozumieją, jak można być tak ujmującym i jednocześnie stosować tak niepohamowaną przemoc. A już najbardziej niebezpieczna i pociągająca zarazem była jego zmienność. Zaczynał pełen wspaniałych intencji, ale na przeszkodzie stanął mu własny charakter. Ludzie sądzili, że był ciepły i rozrywkowy, myśleli, że nie skrzywdzi nawet muchy. Sądzę, że te wszystkie sprzeczności były fascynujące".

Było jasne, że aby oddać wszelkie niuanse i paradoksy postaci Amina potrzebny był aktor niezwykły. Producenci OSTATNIEGO KRÓLA SZKOCJI od początku myśleli o jednym wykonawcy, który sprostałby temu zadaniu: o Foreście Whitakerze - nie tylko wspaniałym aktorze, ale i osobie fizycznie podobnej do Amina. Mając za sobą szeroką paletę ról od "Birda" Clinta Eastwooda do "Gry pozorów" Neila Jordana i "Ghost Dog: drogi samuraja" Jima Jarmuscha - Whitaker cieszy się sławą aktora o szerokich możliwościach.

Na potrzeby OSTATNIEGO KRÓLA SZKOCJI Whitaker odtworzył skomplikowaną osobowość Amina do tego stopnia, że wielu obserwujących go na planie głośno dawało wyraz swemu zachwytowi.

"Forest był fenomenalny - mówi Charles Steel. - Uchwycił zarówno wielkość tej postaci, jak i emanujące z niej niebezpieczeństwo. Jego występ nie tylko oferuje wielką skalę emocji, ale i autentyczny realizm".

Whitaker przystępował do pracy z powszechnym mniemaniem o Aminie jako bufonie i mordercy, ale wkrótce pogłębił swoje wrażenia. "Początkowo miałem bardzo mroczne wyobrażenie tego człowieka - wspomina. - Widziałem go jako potężnego, zagniewanego wariata. Ale kiedy przeczytałem powieść i zacząłem studiować postać, moje odczucia się zmieniły. Na kronikach filmowych widać ujmującego faceta. To było dla mnie autentyczne wyzwanie - grałem prawdziwego faceta a nie jakiś tam stereotyp".

Badając losy Amina Whitaker doszedł do wniosku, że był wizjonerem, który stał się ofiarą własnych złudzeń. Jak zauważa Whitaker: "On nie pochodził ze zwykłej biedoty, ale z tych najbiedniejszych, co pchało go na szczyt. Często sam mówił, że nie jest inteligentny, ale mówił dziesięcioma językami. Myślę, że bardzo chciał budować szkoły, szpitale i drogi, ale nie wiedział, jak to się robi. Kiedy zaczął obawiać się utraty władzy, popadł w paranoję i zmienił się w jeszcze bardziej mroczną postać".

Mrok otaczający Idi Amina sprzyjał plotkom o kanibalizmie i krwawych rytuałach, które jednak nigdy nie zyskały potwierdzenia. Współcześni historycy powątpiewają nawet, czy Amin cierpiał na jakiekolwiek schorzenia fizyczne bądź psychiczne, które mogłyby tłumaczyć jego nieludzkie zachowanie. Ale zamiast opierać się na spekulacjach Whitaker budował swoją kreację na bardziej ludzkich odruchach, niezrealizowanych marzeniach i wymykających się spod kontroli lękach. Zamiast uciekać się do jeszcze jednego stereotypu, Whitaker tworzył własną wizję postaci.

"Nie chciałem prostej personifikacji - wyjaśnia Whitaker - ale przeglądałem kroniki z Aminem, by lepiej zrozumieć go jako człowieka. Naśladowałem jego wymowę, nauczyłem się swahili, który był jego pierwszym językiem. Szukałem esencji jego człowieczeństwa, wszak przede wszystkim był on człowiekiem".

Będąc w Ugandzie Whitaker był zaskoczony, jak różni ludzie wspominają Amina. "Poznałem generała, który służył pod Aminem - opowiada Whitaker. - Powiedział mi "Amin zabił mi ojca, ale zrobił wiele dobrego dla tego kraju". Tak wielu do tej pory postrzega Idi Amina".

Whitaker przeczuwał, że granie Amina może doprowadzić go do miejsc i zachowań, jakich dotąd nie zaznał i wstrząśnie nim do głębi. "Czułem, że ta rola zmieni mój sposób widzenia Afryki i całego świata" - konkluduje aktor.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ostatni król Szkocji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy