"Opowieść wigilijna": GENIUSZ PANA DICKENSA
- Wygląda to tak, jakby Karol Dickens napisał swój wspaniały utwór, mając na myśli kino. "Opowieść wigilijna" jest pełna imponującej wizualnej wyobraźni. To dla mnie najwspanialsza historia o wewnętrznej przemianie. Dlatego starałem się podążyć wiernie tropem autora - tłumaczył swe zamiary reżyser.
Był zdania, że technika trójwymiarowa, w której film został zrealizowany, jest jak najbardziej odpowiednia dla tego projektu, pozwala bowiem ominąć liczne trudności i ograniczenia, które istniały w przypadku wcześniejszych adaptacji. - Niebywały postęp technologii wyzwolił mnie jako filmowca i dodatkowo pobudził moją wyobraźnię - wyznał realizator filmu. - Technologia musi jednak służyć opowiadanej historii, nigdy nie powinno być odwrotnie - zastrzegał jednocześnie. Wspominał, że utwór Dickensa znał już od dzieciństwa. - Gdy po raz pierwszy go przeczytałem, moją uwagę przykuł przede wszystkim motyw podróży w czasie, atmosfera napięcia i grozy, związana z pojawieniem się duchów. Dziś myślę, że tym, co przede wszystkim przemawia do kolejnych pokoleń widzów, jest uniwersalny temat odkupienia. - Podkreślał także, że nie przerażała go trudna do zliczenia ilość poprzednich, często doskonałych adaptacji. - Jestem przekonany, że tak wspaniałą historię można opowiadać wiele razy, na wiele różnych sposobów. Dickens nam, filmowcom, niejako ułatwił zadanie. To zdumiewające, jak bardzo filmowa była wyobraźnia pisarza, na długo zanim wynaleziono kino. Dziś mamy odpowiednie narzędzia, by oddać całe bogactwo tej opowieści. Na przykład w dawnych adaptacjach Ducha Obecnej Wigilii grywały przeważnie kobiety w białych powłóczystych szatach i w prześcieradle na głowie, gdy tymczasem pisarz opisywał go jako świetlistą postać. Ja mogłem te fantastyczne wizje oddać w pełni.
Reżyser nie miał najmniejszych wątpliwości, że Scrooge'a po prostu musi zagrać Jim Carrey, ze względu na swój absolutny perfekcjonizm i wielką zdolność aktorskiej transformacji. - Ma niesamowite zdolności - mówił Zemeckis. - Doskonale operuje głosem, tworzy jakby osobny dialekt dla każdej granej przez siebie postaci. I gra dosłownie każdym mięśniem. Reżyser z przekonaniem odpierał też zarzuty, że prozę Dickensa może przenieść dobrze na ekran tyko Anglik. - Zatrudniliśmy specjalnego trenera czuwającego nad angielskim akcentem, a część obsady to przecież cenieni brytyjscy aktorzy - zauważył. - A zresztą, angielscy reżyserzy nakręcili mnóstwo filmów o Ameryce i rozgrywających się w USA. I były to często filmy ważne, zawierające odmienny punkt widzenia. Dlaczego w naszym przypadku nie miałoby się stać podobnie?
Uważał też, że zastosowana przy realizacji tego filmu technika "performance capture" (kamery rejestrują grę aktorską, a postaci zostają poddane komputerowej obróbce; tak uczyniono już wcześniej w jego filmach "Boewulf" oraz "Ekspres polarny"), daje kreacjom aktorskim czystość wyrazu. Natomiast szeroko używane techniki komputerowe oddają nieocenione usługi, zwłaszcza w przywoływaniu obrazów dawnego Londynu, których nie dałoby się uzyskać w sposób tradycyjny. Przekonywał, że właściwie wykorzystana technika 3D to po prostu stosunkowo nowy język, który nie ogranicza, ale podpowiada nowe możliwości. - Historia kina to przecież historia ciągłego łączenia sztuki i techniki, ich stałej acz niepozbawionej konfliktów symbiozy. Co to w ogóle znaczy "efekty specjalne"? Pamiętajmy, iż kiedyś zbliżenie, czy dźwięk wydawały się efektami specjalnymi. Najważniejsza jest dobra historia do opowiedzenia. A historia najpaskudniejszego człowieka na ziemi, który się zmienia, to wspaniała historia - przekonywał Zemeckis.