"Operacja Świt": W MITYCZNEJ DŻUNGLI
Filmy Wernera Herzoga od dawna charakteryzuje ambiwalentna wizja natury - zarówno magii jak i obojętnego okrucieństwa, jakich mogą doświadczyć jej odkrywcy. Pierwszą wyprawę w niezdobytą dżunglę odbył przy okazji zdjęć do "Aguirre, gniewubożego",biografii szalonego poszukiwacza El Dorado. Herzog powrócił do tego tematu w "Fitzcarraldo", którego główny bohater próbował przy dopływie Amazonki otworzyć operę. Fascynacja chaosem i przerażeniem, jakie w filmach niemieckiego mistrza towarzyszą podróży po dżungli, nie przysłania jej mitycznego znaczenia: "Dżungla to ucieleśnienie naszych snów, najgłębiej skrywanych uczuć i koszmarów", wyznaje twórca.
Podobnie jak przy poprzednich produkcjach Herzog wystawił ekipę "Operacji Świt" na wielką próbę. Film kręcono w północnej Tajlandii, przy granicy z Burmą, w krainie znanej z wyjątkowo bujnej roślinności, skalistych wzgórz i wiosek miejscowych plemion, podobnych do osady, w której przetrzymywany był Dengler. Na planie nie było przyczep, ani nawet krzeseł, Bale, Zahn i Davies przesiadywali zatem całe dni na ziemi, chroniąc się przed słońcem w cieniu drzew. Prymitywne warunki wzmogły jednak poczucie autentyzmu opowiadanej historii, podobnie jak sceny jedzenia insektów, chwytania węży gołymi rękami, przemieszczania się po dżungli boso oraz wielogodzinnego zmagania się z tratwą w wodzie. Aktorzy uzbierali imponującą ilość ran, siniaków i dziwnych wysypek. Herzog cieszy się, że mógł sfilmować tubylców, których osady wyglądają tak samo jak 40 lat temu: "Spodobało im się, że zostaną pokazani takimi, jakimi są, bez żadnych przebieranek."
Sceny rejestrowano w odwrotnej kolejności, żeby pozwolić aktorom zrzucić wagę do sekwencji rozgrywających się w niewoli. Po ponownym przybraniu na wadze, Christian Bale mógł wiarygodnie wcielić się w Denglera, który na prawdziwych zdjęciach z okresu przed wypadkiem w Laosie wygląda jak młody bóg. Na znak solidarności ze swoimi aktorami Herzog również poddał się radykalnej diecie.
Opiekę nad imponującą stroną wizualną filmu reżyser powierzył operatorowi Peterowi Zeitlingerowi, z którym współpracował przy szeregu filmów, m.in "Grizzly Manie",
a także przy swoim kolejnym projekcie, kręconym na Antarktydzie. "Cenię w nim krzepę
i gotowość do rzucenia się w pogoń za aktorami przez dżunglę. Ma wyjątkowe oko
i znakomicie wyczuwa przestrzeń oraz mocne strony aktorów. Sam jest zresztą niezwykle silnym mężczyzną, byłym hokeistą". Pomysłem Zeitlingera było także użycie ręcznej kamery w scenie podróży do wioski. W początkowych fragmentach Herzog posłużył się archiwalnymi materiałami, na których widzimy bombardowanie wiosek i niszczenie naturalnego krajobrazu. Zdjęcia, użyte wcześniej w "Ucieczce z Laosu" pochodzą ze zbiorów amerykańskiej armii. "To straszne obrazy, pozostające na długo w pamięci", twierdzi Herzog. "W zestawieniu z litycznymi kompozycjami Klausa Badelta tracą nieco na dramatyzmie,
ale ich poetyckość wydaje mi się przez to jeszcze bardziej przerażająca".
Realizm "Operacji Świt" pozwala zaangażować widza w zmagania Dietera Denglera ze śmiercią. Jedyny efekt specjalny w całym filmie pojawia się w scenie przelotu na laoskim niebem pełnym Skyraiderów, których w rzeczywistości pozostało już niewiele.
Podsumowując swoją pracę Herzog przyznaje: "Od pierwszych chwil chcę sprawić, że widz wraz z bohaterem wzbije się do lotu i wszyscy twórcy "Operacji Świt" postarali się, aby nie sprowadzić go z powrotem na ziemię".