Reklama

"Oliver Twist": REŻYSER O SWOIM NAJNOWSZYM FILMIE

Uważałem, że ten film jestem winien moim dzieciom. Zawsze były zainteresowane moją twórczością, ale nie jej tematyką. Od dzieciństwa byłem oczarowany Dickensem, zwłaszcza „Wielkimi nadziejami”. W dodatku ta epoka podobała mi się zarówno na ekranie jak i w literaturze. „Oliver Twist” jest długi i bogaty w szczegóły, bo w tym okresie twórcy często pisali dla gazet i magazynów, a ich dzieła ukazywały się w cotygodniowych lub comiesięcznych odcinkach. Pracując nad adaptacją, musieliśmy być wierni duchowi powieści, bez szkody dla scen i postaci, a jednocześnie uprościć historię tak, aby można ją było opowiedzieć w 2-godzinnym filmie. Wycięliśmy wątki poboczne i skoncentrowaliśmy się na wątku głównym. Rozplanowaliśmy całość jak grecką tragedię w 3 aktach i staraliśmy się tego trzymać.

Reklama

Znalezienie odpowiedniego odtwórcy roli Olivera było kluczowe dla sukcesu przedsięwzięcia. Chciałem, żeby ten chłopiec miał coś, co rzucałoby się do razu w oczy, a widząc Barneya Clarka, zrozumiałem, że jest najciekawszym kandydatem. Nie szukałem chłopca, który byłby ładny, ale musiał być w jakiś sposób atrakcyjny - posiadać sporo inteligencji i trochę melancholii. Tym wszystkim dysponował Barney. W przypadku Fagina, szukałem brytyjskiego aktora, którego warunki fizyczne pozwalałyby na zagranie tej postaci. Bardzo szybko pomyślałem o Sir Benie Kingsleyu, gdyż mógł dokonać transformacji, opisanej w książce. Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, chciałem, aby zapadli w pamięć widzów i wydaje mi się, że zdołaliśmy to osiągnąć.

Londyn jest jednym z bohaterów powieści. Istnieje sporo dokumentów na temat wyglądu miasta w tamtej epoce, zwłaszcza autorstwa Gustava Dore, choć jego ryciny powstały 10 lub 20 lat później. Wielu innych artystów uwieczniało szczegóły z życia codziennego w Londynie. Pośród nich był Niemiec, który zakochał się w tym mieście i postanowił w nim osiąść na stałe. Jego szkice posłużyły za wzór dla portretu Londynu w filmie.

Powieść można czytać na wielu poziomach. Jest mroczna, ale nie brakuje w niej elementów humorystycznych. Dickens pisał z dużą dozą sarkazmu i ironii. Nie obawiałem się mrocznej strony „Olivera”, bo wiem, że młoda publiczność gustuje w tego typu opowieściach, o czym świadczą nierzadko przerażające baśnie Andersena czy braci Grimm.

Każda dobra książka, bez względu na epokę i archaiczność języka, w jakim została napisana, wydaje się aktualna. Tematyka, którą porusza, jest uniwersalna i dlatego utwór trafia do współczesnego czytelnika. Los sieroty jest ten sam w każdym rozwijającym się kraju. Oczywiście nie sposób porównać akcji „Olivera Twista” ze współczesnym Londynem czy Paryżem, ale w miastach takich jak Bombaj czy Bangkok mieszkają tysiące biednych dzieci. Ówczesny Londyn rozwijał się w niesamowitym tempie. Sytuację komplikował stały napływ ludzi z prowincji, którzy wkrótce pozostawali bez żadnych środków na przeżycie. Takie właśnie tło społeczne opisuje „Oliver Twist”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Oliver Twist
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy