Reklama

"Ojcze Nasz. Krew z krwi": ROZMOWA Z REŻYSEREM

Padre Nuestro jest jednym z przykładów tego, jak wygląda dziś nowoczesne, amerykańskie kino niezależne: Reżyser filmu, debiutant Christopher Zalla urodził się w Kenii, dorastał za granicą, uczył się w Kolumbii, stworzył film, który rozpoczyna się w Meksyku, a kończy w Nowym Jorku. To inteligentne kino, które porusza problem skradzionej tożsamości jako metafory globalizmu.

Padre Nuestro jest jednym z przykładów tego, jak wygląda dziś nowoczesne, amerykańskie kino niezależne: Reżyser filmu, debiutant Christopher Zalla urodził się w Kenii, dorastał za granicą, uczył się w Kolumbii, stworzył film, który rozpoczyna się w Meksyku, a kończy w Nowym Jorku. To inteligentne kino, które porusza problem skradzionej tożsamości jako metafory globalizmu.

Możesz powiedzieć więcej o sobie? O swoich korzeniach?

Urodziłem się w Kenii w 1974 I jako dziecko spędzałem dużo czasu za granicą. Moi rodzice byli rozwiedzeni i przenosili się często w związku z pracą, jaką wykonywali. Razem ze starszym bratem kursowaliśmy między nimi. Zanim to się skończyło, mieszkałem w 12 krajach na 4 kontynentach. Sprzedawałem pomidory jako pięciolatek, chodząc od drzwi do drzwi, kiedy miałem 10 lat strzygłem trawniki, w szkole średniej byłem stolarzem, a także spędziłem 9 miesięcy na Alasce pracując przy połowie łososi.

Reklama

Ile masz lat?

32.

A wykształcenie?

BA Oberlin College, MFA Columbia University Film School.

Doświadczenie filmowe?

Zaczynałem jako asystent produkcji na planie. Ale szybko doszedłem do wniosku, że tam nie nauczę się rzemiosła filmowego. Później pracowałem jako asystent Cary'ego Woodsa, producenta takich filmów jak "Kids" czy "Krzyk". Przeczytałem wtedy tysiące scenariuszy - to okazało się bardzo pomocne, bo pozwoliło określić materiał, na którym lubię pracować. Ostatecznie doszedłem o wniosku, że produkcja nie nauczy mnie, jak robić filmy, więc poszedłem do szkoły filmowej. Zacząłem pisać scenariusze. Padre jest moim pierwszym filmem i początkowo miał być moją pracą magisterską.

Potrafisz odpowiedzieć na pytanie: co dokładnie zainspirowało twój film?

Zacząłem pisać Padre tydzień po 11 września. To był nieprawdopodobny czas. Wszystko zniszczone - ratownicy przeszukiwali gruzy, szukając tych, którzy jakimś cudem mogli ocaleć. To był czas niesamowitego poczucia więzi i jedności międzyludzkiej. Normalnie Nowy Jork to miasto, w którym ludzie bardzo ostro wyznaczają granice między sobą. Wtedy, kiedy system nawalił, okazało się, że ludzie potrzebują bliskości. Zupełnie inaczej zacząłem patrzeć na to miasto. Zobaczyłem, że Nowy Jork jest miastem outsiderów, którzy poszukują jakiegoś rodzaju więzi. Padre nuestro jest trzymającym w napięciu filmem, który opowiada właśnie o potrzebie i poszukiwaniu bliskości.

A ludzie, z którymi tworzyłeś film?

Miałem niesamowite szczęście. Odkryłem, że najważniejszą częścią reżyserowania jest dobór osób, z którymi pracujesz - począwszy od producenta, przez aktorów, po asystentów.

Zacząłem od Bena Odella, producenta, którego znałem ze szkoły filmowej. Ma podobne doświadczenia do moich (spędził kilka lat w Kolumbii). Świetnie rozumiał ideę filmu, jego zagadnienia moralne. Bardzo łatwo przychodzi nam dzielenie rzeczywistości na czarno-białą. Kultura latynoska u swych podstaw ma mniejszą skłonność do osądzania i jest bardziej tolerancyjna w stosunku do "łotrzykowskiej" wrażliwości Padre nuestro. Ben zobaczył Juana, bohatera-oszusta, w ten sam sposób, co ja: on jest czarującym, zabawnym dzieciakiem, który dobrze się bawi i po prostu próbuje przetrwać.

Ben przedstawiał mnie Igorowi Martinoviczowi, operatorowi. Igor pracował dużo nad dokumentami, a ja szukałem kogoś śmiałego, odważnego i takiego, kto będzie gotowy łamać zasady.

Widział Padre Nuestro tak jak ja - jako film trzymający w napięciu i taki, który potrzebuje zwiększonego poczucia realizmu. Scenariusz jest zaskakujący, chcieliśmy, żeby widownia poczuła, że ta historia mogła się potoczyć się w każdym momencie w zupełnie innym kierunku. I jeszcze jedna fajna rzecz - Igor ma takiego samego fioła, jak ja, na punkcie pracy - kiedy zaczęły się zdjęcia, świetnie się rozumieliśmy.

Mówiąc o ludziach, z którymi współpracowałem, muszę powiedzieć o kimś bardzo ważnym - Tommaso Ortino, nasz scenograf. Sceneria, otoczenie są bardzo istotne dla realizmu i klimatu filmu jakim jest Padre. To jest trochę film o Nowym Jorku i Tommaso wiedział, że może pokazać to miasto z zupełnie innej, specyficznej strony. Miejsca, które wybraliśmy, raczej odstraszają - opuszczone magazyny, rusztowania, wielkie przestrzenie pod budynkami. Tommaso wydobył z tych miejsc głębię i tchnął w nie życie. On jest niesamowity. Rezultat jego pracy był natychmiastowy - kiedy patrzyło się na aktorów, którzy wchodzą w przestrzeń, od razu czuło się to coś.

Nie starczyło by miejsca, w tym wywiadzie, żeby opisać pracę aktorów. Naprawdę wierzę, że w zależności od ich zaangażowania, ten projekt mógł żyć albo umrzeć. Postawili na niego. Siedziałem z każdym i pozwalałem im pisać na nowo ich dialogi, tak żeby były dla nich naturalne. Każdy z nich zrósł się ze swoim bohaterem i uczynił ze swojej postaci kogoś bliskiego sobie, "własnego". Odsłoni się. Każdy kto widział film, właśnie to mówi i myślę, że skoncentruje na nich zasłużoną uwagę.

Warto jeszcze wspomnieć o Aaronie Yanesie, naszym montażyście. To była pierwsza fabuła Aarona, ale nikt by się tego nie domyślił, patrząc na jego pracę i efekt końcowy. Aaron jest jednym z tych montażystów, przy których możesz wyłączyć monitor i rozmawiać o filmie przez godzinę. Nauczyłem się, że robiąc film, współpraca reżysera i montażysty jest bardzo ważna. Muszą się słuchać na wzajem. Powtarzasz ujęcia w kółko, musisz być absolutnie otwarty na to, że może okazać się że, film zaczął żyć własnym życiem. Zawsze będę pamiętać długie, ekscytujące rozmowy, które przeprowadziliśmy przy Padre. To był intensywny, bardzo kreatywny czas.

Czy poszedłeś na jakieś kompromisy? Czy jest coś co zrobiłbyś inaczej?

Jestem trochę perfekcjonistą, ale jeśli nie zgodziłbym się na pewne kompromisy, to pewnie do tej pory jeszcze kręcilibyśmy Padre. Filmowanie wymaga kompromisów na pewnym poziomie - cały czas czujesz na sobie presję czasu i pieniędzy, bez względu na to jaki masz budżet. Sedno polega na tym, żeby wiedzieć gdzie i kiedy je wydawać. Dużo łatwiej jest osiągnąć to co sobie założyłeś, kiedy masz świetnych aktorów, zgrany zespół.

A inne inspiracje filmu? Literatura, sztuka, muzyka..?

Książki, które czytałem pisząc scenariusz były autorstwa takich pisarzy jak Steinbeck, Hemingway, and Graham Greene. Słuchałem: The Ghost of Tom Joad, Nebraska Bruce'a Springsteena i Clandestino Manu Chao.

Jaka jest najlepsza rada, którą usłyszałeś albo którą przeczytałeś na temat kręcenia filmu?

Film jest jak maraton. Nabierz formy, zanim wystartujesz.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy