Reklama

"Ogniem i mieczem": MONTAŻ

"Ogniem i mieczem" to film, który powinien trafić także do młodych, wychowanych na MTV widzach. Stąd pewne uproszczenie sienkiewiczowskiego języka, (który zresztą też nie pisał polszczyzną z XVII wieku, a używał zrozumiałej dla XIX-wiecznego czytelnika archaizacji), stąd nowoczesny, teledyskowy montaż filmu. Jeśli "Pan Wołodyjowski" był robiony stępa, "Potop" kłusem, to "Ogniem i mieczem" musi być zrealizowane galopem - mawiał w trakcie realizacji Jerzy Hoffman.

Film był montowany w dwóch montażowniach - na Mazurach i w Centrum Symulacji i Wizualizacji Komputerowej Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Z Hoffmanem pracowali dwaj młodzi montażyści: Cezary Grzesiuk i Marcin Bastkowski. Adek Drabiński mówi o nich: Bez doświadczenia fabularnego, za to z ogromnym doświadczeniem w reklamie, taki bandzior, który nie ma żadnego respektu dla materiału mistrza, bierze kosę i tnie. Jerzy Hoffman przyznaje: Czasem, gdy za bardzo chłopaków poniosło, musiałem ich temperować. Adek Drabiński dodaje: Pierwsze zderzenie z nimi to był dla Jurka lekki szok: chłopcy poszatkowali z biglem jedną scenę. Jurek przyszedł to obejrzeć. Lekko go zatkało. Tak wyznaczyliśmy rytm montażu. W scenach bójek fenomenalnie się to sprawdza. Nie należy lekceważyć istnienia MTV. Jurek łyknął te zmiany bez bólu. Mało tego - wspomniany montażysta ciął później sekwencję zbaraską, przyszedł Hoffman, obejrzał to i mówi: "W porządku, tylko trzeba tu dodać trochę tempa!". Montażyści mają mnóstwo materiału do wyboru. Jerzy Hoffman mówi: Przy niektórych scenach używaliśmy trzech, a nawet czterech kamer. Każda scena to wiele różnych ustawień kamery, wiele różnych planów: ogólny, średni, bliski. Najpierw zrobiliśmy montaż elektroniczny, a potem przenieśliśmy to na taśmę światłoczułą. Gdy obaj montażyści skończyli swoją robotę, we trójkę siedliśmy nad całością.

Reklama

Marcin Bastkowski: "Materiału do montażu było bardzo dużo, natomiast zasadnicza rzecz, która nas zdziwiła na początku montażu to fakt, że robiliśmy to we dwóch. W każdym polskim filmie do tej pory pracował tylko jeden montażysta. To była decyzja producenta i reżysera. Jedna osoba montowałaby ten film około roku, dlatego, że jest to film z wieloma dynamicznymi scenami pojedynków, bitew. Przed montażem trzeba było cały materiał poznać, a było to ponad 130 km taśmy filmowej, setki tysięcy ujęć. Do każdej sceny było po kilka ujęć, do niektórych kilkadziesiąt. Każdej klatki musieliśmy nauczyć się na pamięć. A tu była wspólna odpowiedzialność i wspólna praca".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ogniem i mieczem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy